Willigis Jäger, mnich zakonu benedyktynów i mistrz zen, powiedział w książce "Fala
jest morzem", że wiek XXI będzie wiekiem mistyki, a siłę napędową stanowić będą
nie filozofowie i teologowie, lecz fizycy.
Czy Pan też tak uważa? Jak by Pan objaśnił przewodnią rolę fizyki w prowadzeniu
nas ku nowej, duchowej w swojej istocie epoce w życiu ludzkości?
Wyjaśnienie otrzymamy, kiedy przyjrzymy się, czym zajmuje się fizyka. Jednym z
zadań, jakie sobie stawia, jest odpowiedź na pytanie, jak zbudowany jest świat.
Jeżeli zaś nauka, dokładniej mówiąc fizyka, pretenduje do tego, żeby opisać całą
rzeczywistość - nie tylko jej część materialną - to nie może ona wykluczać z
obrazu świata Boga. A więc skoro fizyka opisuje wszystko, co istnieje w tym świecie,
to musi ona w jakiś sposób odnieść się do Boga i do zagadnień związanych ze
świadomością człowieka. Jeżeli bowiem nie uwzględnimy w porządku świata świadomości
człowieka oraz Wyższej Świadomości, to świat okaże się niepełny. Teoria próżni
fizycznej, którą opracowałem, obejmuje swoim zainteresowaniem zagadnienie
świadomości i włącza w obraz świata istnienie Superświadomości. Niedawno napisałem
artykuł na temat sahadżajogi. Wykazałem w nim, jaką rolę w naszym życiu pełni świat
materii subtelnej i świat Wyższej Rzeczywistości. W swojej teorii dzielę rzeczywistość
na dwa poziomy:
Świat materii gęstej, o której uczy współczesna nauka - ciała
stałe, ciekłe i gazowe oraz cząstki elementarne i różne znane nam pola;
następnie świat materii subtelnej - realność, której w starym rozumieniu nie można nazwać
materią, gdyż nie posiada energii, ma natomiast różne inne cechy, których nie
posiada zwykła, znana nam materia, choćby bardzo szybkie rozprzestrzenianie się,
błyskawiczne wręcz. W istocie to też jest materia, ale żeby ją odróżnić od gęstej,
nazywamy ją subtelną materią. Posiada ona takie właściwości, że można ją
wykorzystywać do sterowania procesami zarówno tworzenia, jak i niszczenia obiektów
materialnych. Pojawia się błyskawicznie, istniejąc natychmiast wszędzie. Jeśli
zatem chcieć wykorzystać ją jako motor do kierowania procesami, to okazuje się
ona do tego idealna. Poprzez tego nosiciela z subtelnej materii można kontrolować
każde zdarzenie.
Jeden z wiodących autorytetów w kosmologii i astrofizyce, Frank J. Tipler, autor
książki "Fizyka nieśmiertelności" na pytanie korespondenta amerykańskiego magazynu
popularno-naukowego "Omen": "Co chciał Pan powiedzieć ludziom swoją najnowszą książką?"
odpowiedział: "Emmanuel Kant przekonywał, że są trzy fundamentalne pytania metafizyki:
czy istnieje Bóg? Czy posiadamy wolną wolę? Czy istnieje życie po śmierci? Ja
transformuję te pytania metafizyki na zadania fizyki, rozwiązuję je i odpowiadam na
wszystkie trzy: tak, tak, tak. Oto jak można podsumować to, co napisałem w mojej
książce..." Czy fizyk rzeczywiście może dziś obwieścić z pozycji naukowca,
że Bóg istnieje?
Jest wielu fizyków, którzy uważają, że wiemy już prawie wszystko, i że dla Boga
nie ma miejsca w tym obrazie świata. Materialiści twierdzą, że wszystko powstaje
w sposób przypadkowy, że nie istnieją żadne inne poziomy rzeczywistości. Tymczasem
doświadczenie naukowe już w tej chwili wskazuje, że nie ma niczego przypadkowego,
a to, co my uważamy za przypadek to tylko nie poznany jeszcze przez nas obszar
rzeczywistości. Mnie Bóg wyłonił się zza równań. Teoria próżni fizycznej, którą
opracowałem, stwierdza istnienie poziomu Rzeczywistości Wyższej, jeszcze bardziej
wysubtelnionej struktury, gdzie praktycznie nie ma materii, nawet subtelnej. To
coś jakby plan według którego rodzi się materia zarówno subtelna, jak i gęsta.
Materii nie ma, a plan już jest. Na pytanie: kto stworzył ten plan? otrzymujemy
odpowiedź, że istnieje Wyższy Umysł, który to wszystko obmyślił i wykonał. On
jest Początkiem Wszystkiego. Ponieważ nie ma takich równań, za pomocą których
dałoby się Go opisać, oprócz równania typu 0=0, z punktu widzenia tradycyjnej
nauki jawi się jako "nic" - na tym poziomie bowiem nie ma niczego, co by było
nauce znane: ani materii, ani energii.
A jednak to on właśnie okazuje się być
początkiem wszystkiego, co istnieje. Religia nazywa go Stwórcą. Boski Stworzyciel,
ktoś, komu pokłon składają wszystkie narody. Na Wschodzie mówi się o Wielkiej
Pustce, a my doszliśmy do tego na podstawie rozwijania własnych materialnych
teorii. Kiedy teoria się rozwija, osiąga ona w końcu taki poziom, gdy pojawia
się w niej to, co można nazwać Stworzycielem. Jednakże teoria nie jest w stanie
opisać, kto to jest lub czym on jest. Ona widzi go gdzieś jakby w oddali, ale
przybliżyć się do niego nie jest w stanie - metody jej są ograniczone. Potrzebne
są inne metody. Potrzebna inna może nauka. My jednak nie będziemy wymyślać nauk,
będziemy się po prostu przybliżać tylko do Stwórcy, ale dosięgnąć go się nie da.
A jak odniesie się Pan do pojęcia wieczności?
Poziom, na którym nie ma już energii, a jest tylko informacja, posiada możliwości
najwyższe. Zdolny jest on wyłaniać z siebie plany pierwotne. I tak też określam
ten poziom - jako najbardziej stały poziom rzeczywistości. I mówię nie o jakimś
mitycznym czy hipotetycznym zjawisku, a wyłącznie o fizycznym. Wszystko w tym
świecie znika, ale ten poziom pozostaje zawsze. Jest wieczny. Z niego absolutnie
wszystko się zaczyna i nim też absolutnie wszystko się kończy. Świat Rzeczywistości
Wyższej, świat planów, praw, relacji między elementami materii - a one, zauważmy,
są bardziej trwałe niż sama materia.
Czy można powiedzieć wobec tego o zbliżaniu się nauki i religii?
Powiem tak: jest oto nowa teoria fizyczna, powstała w rezultacie rozwinięcia
wniosków Alberta Einsteina, w której pojawia się pewien poziom rzeczywistości,
synonimem którego w religii jest Bóg - rzeczywistość posiadająca wszystkie cechy
Boskości. Tylko to potwierdzam. Nic ponadto. Nie wiem, jak owa Boskość jest
zorganizowana, wiem jednak, że ona realnie istnieje. Przy pomocy naszych metod
nie da się jej poznać, "zbadać". Nauka nie udowadnia, a tylko wskazuje na istnienie
Boga. Nie pretenduje do niczego więcej - naukę w zasadzie interesuje materia
zagęszczona.
Z religią jest nieco inaczej, gdyż ona już dawno "pracuje" ze Światem Rzeczywistości
Wyższej. I wszystkie rytuały religijne są jak gdyby przeznaczone do łączenia
świadomości człowieka z tym światem - poprzez struktury materii subtelnej.
Z mojego punktu widzenia zachodzi obecnie synteza nauki i religii. Proces ten
jest nieunikniony. Czyż nie o tym zaświadczają szokujące odkrycia ostatnich lat?
Właśnie w naszych czasach coraz więcej wskazuje na to, że myśl jednak jest
materialna. Teoria próżni fizycznej udowodniła istnienie nosiciela myśli.
Tym nosicielem są pierwotne pola torsyjne. Także nasze ciało fizyczne posiada
możliwości grupowania wokół siebie ciał subtelnych - pewne struktury, które
zdają się być pośrednikami pomiędzy poziomem idei a rzeczywistości widzialnej - to
co uważa się za Świat Rzeczywistości Wyższej a naszym planem fizycznym.
Proszę bliżej sprecyzować kwestię materialności myśli: czy można powiedzieć,
że pole torsyjne jest materią myśli?
Tak.
Skoro myśl może istnieć samodzielnie i posiadać formę, jak przedmiot, to w jaki
sposób pole torsyjne "odziewa się" w tę formę, że powstaje myśl?
Równania, opisujące pole torsyjne i opisujące myśl - to są równania nieliniowe.
Oznacza to, że zarówno pola, jak i myśli, mogą oddziaływać na siebie wzajemnie.
Pole wytwarza pewne zagęszczenia - solitony. Występują one jako samodzielne
istnienia mające własną strukturę, swoją własną charakterystykę. Różnorodność
tych zagęszczeń jest nieskończenie wielka, albowiem, kiedy myślimy, w naszej
głowie pojawiają się one jako pewne obrazy - fizyczne, matematyczne itd. Te
obrazy żyją. Mogą wydostać się z głowy i przyjść do głowy. Nasz mózg to idealny
odbiornik i generator pól torsyjnych o bardzo subtelnej wibracji.
Próżnia żyje
Czy Pana myślenie na temat próżni odnosi się w jakiś sposób do koncepcji eteru,
o którym mówił Newton? Próżnia kojarzy nam się z pustką, nicością. Tymczasem Pan
twierdzi, że pulsuje ona życiem, że rodzi materię, nowe światy...
Myślenie o próżni jako nicości i pustce jest myśleniem przestarzałym. W mechanice
Newtona rzeczywiście znajdujemy pierwsze rozważania o próżni. Newton mianowicie
mówił, że oprócz naszej zwykłej przestrzeni, gdzie zachodzi ruch i inne zjawiska,
jest jeszcze przestrzeń absolutna - nie jest ona uchwytna dla naszych przyrządów,
a jednak realnie istnieje. W końcu XIX wieku pojawiły się teorie, że eter posiada
jakieś właściwości, takie jak sprężystość. Sporządzano dla niej równania, jednakże
wraz z pojawieniem się szczególnej teorii względności od teorii eteru odwrócono się.
Odciął się także od niej Einstein w 1905 roku, ale w przeciągu 15 lat - w związku z
pracami nad ogólną teorią względności - znów o eterze zaczął mówić, zauważywszy, że
zakrzywiona czasoprzestrzeń to właśnie eter. Według mnie, eter jest właśnie próżnią
fizyczną.
Zgodnie z tym, co mówił Einstein, pustka, czasoprzestrzeń, posiada cechę
sprężystości. Oto bierzemy jakąś masę, umieszczamy ją w jakimś obszarze przestrzeni,
i czasoprzestrzeń zaczyna przejawiać cechę sprężystości w charakterze zakrzywień.
A jeśli w pustą przestrzeń wpuścić promień światła, to popłynie on po linii prostej,
jeżeli jednak obok umieszczono by masę, to przechodząc w pobliżu powierzchni tej
masy promień się zakrzywi. W tym właśnie przejawia się cecha sprężystości pustki,
próżni albo eteru Einsteina. A kiedy pojawiła się mechanika kwantowa i
elektrodynamika, to znowu zaczęto uważać, że przestrzeń posiada jakieś właściwości.
Za laureatem Nagrody Nobla, Paulem Dirakiem, możemy powiedzieć, że z pustki -
próżni - rodzi się para cząstek: cząstka i antycząstka. On też niejednokrotnie
zauważał: należy wyrzec się przesądu, że próżnia niczego w sobie nie zawiera.
A więc próżnia żyje?
Oczywiście, że tak. Próżnia żyje, zachodzą w niej fluktuacje, chociaż w zasadzie
jest neutralna: nie ma ani masy, ani ładunku... Jeżeli by jednak przyjrzeć się
uważnie w dużym powiększeniu każdemu punktowi próżni, to dałoby się zobaczyć
niekończące się procesy powstawania i niszczenia wirtualnych cząstek i antycząstek.
Próżnia przypomina powierzchnię wrzącego bulionu. Coś jakby pianę. Próżnia to
plan, ale nie zamrożony. On żyje. Pozostaje w działaniu. Powstają z niego cząstki...
Czy to znaczy, że natura próżni jest dwojaka? Z jednej strony nie jest materią,
pozostając planem-matrycą, z drugiej - jest żywa?
Właśnie tak. Przy czym energia jej drgań jest nieskończona. Albert Einstein mówił:
próżnia posiada cechę sprężystości, a Paul Dirac i kwantowa teoria pola
potwierdzają: próżnia, rodząc cząstki i antycząstki, kipi, fluktuuje. Współczesna
teoria faktycznie ujednoliciła oba te punkty widzenia. Mówiąc inaczej, próżnia
posiada określoną strukturę także wówczas, gdy nie ma materii, fluktuacji, nawet
wtedy, kiedy niczego nie ma. Tym niemniej jest matrycą informacyjną, w której -
zgodnie z wyprowadzonym prawem - powinny zachodzić procesy powstawania-niszczenia
materii. Nawiązując do tego należy powiedzieć, że istnieją już równania, opisujące
strukturę próżni. I wszystko, co rodzi się z próżni powinno spełniać te równania.
Także pola torsyjne przenoszą nie energię, a informację, co jest, z punktu widzenia
teorii zarządzania - najbardziej efektywnym sposobem kierowania jakimikolwiek
procesami, jako że do tego nie trzeba ogromnych zapasów energii. Jak wiadomo,
wszelkie kierowanie związane jest z przekazywaniem sygnału, a dla wytworzenia go
wymagana jest energia bardzo wysokiej mocy, co zresztą zauważamy w naszym
współczesnym świecie. A tu - informacyjne sterowanie światowymi wydarzeniami,
osiągane jakby bez użycia jakiejkolwiek energii. I tak oto, kiedy już pierwotne
pole torsyjne zostało stworzone we Wszechświecie, z próżni rozpoczynają się procesy
tworzenia się materii zagęszczonej. I przede wszystkim - cząstki elementarne, przy
czym nie z jednego punktu, jak przekonują współczesne scenariusze pochodzenia
Wszechświata, a od razu we wszystkich punktach. Powstałe cząstki jednoczą się,
przedstawiając sobą bardziej skomplikowane konstrukcje - atomy, molekuły i tak
dalej. W taki to właśnie sposób pojawiło się życie, w tym także jako wysoko
rozwinięte świadome stworzenia...
Wprowadza Pan pojęcia próżni fizycznej i próżni pierwotnej. Jak należy je rozumieć?
Poziom próżni fizycznej - to plan budowania materii zagęszczonej, a poziom pierwotnej
próżni - to plan tworzenia pierwotnych pól torsyjnych, które jak już mówiłem, od razu
ogarniają cały Wszechświat.
Jak powstaje materia?
Według wcześniejszych planów. Są to pewne odniesienia, prawa, matryce potencjalnego,
zamysł, według którego będzie budowany plan materialny - konkretna materia. Żeby
zbudować dom, w naszej świadomości musi najpierw pojawić się jego obraz - plan,
który następnie realizujemy na papierze, w rysunkach i wykresach, a dopiero
potem kupujemy cegłę i inne materiały - budujemy dom. Coś podobnego ma miejsce
także w świecie Wyższej Rzeczywistości. Istnieje Superświadomość, związana z
bezenergetycznym poziomem idei, gdzie powstaje nie materia, a plan - zamysł.
I dopiero kiedy plan jest już gotowy, rozpoczyna się proces powstawania materii
z próżni.
Czy wobec tego potwierdza się pogląd filozofów, którzy twierdzili, że obok
materialnego świata istnieje świat idei?
Tak to wygląda. Świat idei to pewnego rodzaju rzeczywistość, która w odniesieniu
do znanej nam materii, jest bardziej stabilna, wyobrażająca świat Wyższej
Rzeczywistości. To praprzyczyna wszystkiego. Jest pierworodna, można powiedzieć.
A więc na początku pojawia się właśnie ta część rzeczywistości, a dopiero potem
znana nam materia gęsta. Nie może być inaczej. Przecież nie da się z chaosu
tworzyć czegoś zorganizowanego. Potrzebny jest jakiś plan. W Biblii powiedziano:
na początku było słowo, a słowo - to plan. Dopiero po jego przejawieniu się
rozpoczęły się narodziny materii.
Bank Danych
Jak zostaje się odkrywcą? Czy jest to zasługa człowieka, czy też podłączenie się
do kosmicznego pola informacyjnego, swoistego Banku Danych?
Można powiedzieć, że i jedno i drugie. Doświadczenie wykazuje, że odkrycia mają
miejsce tylko wówczas, gdy człowiek jest absolutnie uczciwy w wykonywaniu swojej
profesji. W przeciwnym razie nie pomoże mu ani wiedza, ani stanowiska, ani stopnie
naukowe. Co zaś do Kosmosu... No cóż, widać to jest tak: kiedy człowiek pozostaje
wewnętrznie uczciwym, czystym w swojej pracy, to rzeczywiście mogą się przed nim
otworzyć pewne, można by rzec, kosmiczne kanały, pomagające rozwiązać zadanie.
Otwiera się przed takim człowiekiem przewód, który łączy jego świadomość z Bankiem
Danych. Mam na myśli Świat Subtelny, pierwotne pole, gdzie zachowywana jest
informacja dosłownie o wszystkim. A to - znowu pewien Boski plan, jak często dziś
się przekonujemy, pole informacyjne.
Można go nazwać Duchem Świętym. Jest to rodzaj
Superświadomości, jakby część Boskiej obecności. W Banku Danych zgromadzone są
wszystkie prawa, relacje, normy, kierunki, co wiadome jest wcześniej i przeznaczone
dla wszystkich czasów. Z powodu takich lub innych przyczyn świadomość człowieka
przebija się do tego Banku Danych i - bezpośrednio otrzymuje wiedzę, informację,
ważniejsze dla ludzkiej egzystencji wiadomości. Przypomnijmy, że Ampere i Faraday
nie otrzymali specjalistycznego wykształcenia, Volta uczył się w szkole zakonu
jezuitów, Joule był piwowarem, Kopernik, Helmholtz i Mayer - lekarzami, Avogadro,
Lavoisiere, Fermat, Hubble - prawnikami...
Jak odczuwa się kontakt z Bankiem Danych? Bo domyślam się, że można w Pana
przypadku o takiej łączności powiedzieć?
Myślę, że tak. Doświadczyłem tego jako natchnienia, olśnienia... Byłem w stanie
euforii. Proszę mi wierzyć, to prawdziwie niezwykły stan - coś nieziemskiego.
Nie da się z niczym porównać w powszednim życiu. Dodam coś jeszcze. Kilka lat
temu angielski fizyk teoretyk, Robert Penrose, opublikował książkę zatytułowaną
Nowe myślenie cesarza. W tej pracy przeanalizował, skąd przychodzi nowa wiedza.
Analiza ta dokonana została z pozycji współczesnej matematyki i fizyki. Wniosek,
do jakiego doszedł był zupełnie nieprawdopodobny dla takiego człowieka, jak on.
Penrose zauważył: zrozumieć, skąd się bierze nowa wiedza - same twierdzenia i
prawa możemy tylko w tym przypadku, jeśli założymy, że istnieje Bank Danych,
gdzie zebrane są wszystkie wiadomości w pełnym zakresie i o wszystkim. Pozostaje
tylko niezrozumiałe, jak, w jaki sposób, ta wiedza dostaje się do umysłów uczonych.
Myślę, że w odróżnieniu od uczonego, każdy ezoteryk mógłby objaśnić ten proces.
Powinniśmy uświadomić sobie, że jeśli jakiś uczony wpadł na jakąś myśl, znaczy
to, że pozwolono mu uzyskać tę wiedzę. I jeżeli jakieś naukowe odkrycia swoim
pojawieniem się sprawiają kłopot, oznacza to, że albo teraz nie będzie możliwości
ich zrozumieć, albo że ta wiedza jest dla ludzkości przedwczesna. Penrose mówi,
że odkryć nie dokonuje się drogą logicznych wywodów. Wręcz przeciwnie - krok,
który przywiódł do odkrycia nie jest natury logicznej. Dopiero po tym, jak zostanie
zrobione przejście na nowy poziom świadomości, zachodzą procesy, pozwalające
ustanowić łączność nowego poziomu ze starym.
Promieniujący człowiek
Jaki jest współczesny świat z punktu widzenia teorii pól torsyjnych? I jakie jest
w nim miejsce człowieka?
Z punktu widzenia współczesnej nauki, świat nie jest tak zwyczajnie "energetyczny",
jest on przede wszystkim informacyjno-energetyczny. Są pewne poziomy, gdzie przeważa
informacja, i jej rola jest bardzo duża, zdolna jest wywołać poważne zmiany.
Chociaż pierwotne pola torsyjne same z siebie działają niezbyt mocno, wystarczająco
jednak efektywnie przede wszystkim na świadomość człowieka. I, jak już była mowa,
wokół naszego ciała fizycznego pojawiają się pewne polowe struktury, które same
zdolne są przyjmować te pola informacyjne, a także je generować. Rezultatem
oddziaływań informacyjnych może być zmiana energetycznego stanu człowieka.
Albowiem informacja może bardzo mocno zmienić energię systemu. Energetyczne
straty na wypowiedzenie jednego słowa są małe, ale potrafi ono wyprowadzić z
równowagi człowieka, sprowokować go do burzliwych, nader energicznych działań,
o odpowiednich tego konsekwencjach. W "gęstym", materialnym świecie wszystko
odbywa się inaczej: ażeby wywołać energetyczne zmiany, konieczne jest energetyczne
oddziaływanie na system.
Ojciec Jäger uważa, że w programie studiów fizyki w XXI wieku znajdą się wykłady,
których tematem będzie medytacja. Pan poniekąd już to robi. Był Pan swego czasu
zaproszony do Indii przez Szri Matadżi, która jest doktorem filozofii i medycyny.
Szri Matadżi prowadziła medytację według metody sahadżajogi. Wykonano wówczas
zdjęcia, których odbitki Pan posiada i prezentuje na swoich wykładach. Co tak
interesującego dla fizyka próżni ukazują te zdjęcia?
Są to rzeczywiście unikalne zdjęcia. Na kliszy pojawiły się struktury, jakich
nigdy wcześniej nie zaobserwowano. Najprawdopodobniej przedstawiają one sobą
pierwotne pola torsyjne. Przy tym Szri Matadżi zmieniała nie tylko przestrzeń,
ale zbiorowe pole medytujących ludzi. Ponieważ wszystkie oddziaływania wzajemne
oraz inne oddziaływania na poziomie subtelnego planu zachodzą informacyjnie, rzecz
taka jak medytacja z pewnością będzie badana także i od tej strony.
Czy to oznacza, że człowiek generuje subtelne energie?
Oczywiście, że tak. Już przed II wojną ustalono co następuje: kiedy wykonuje się
fotografię, nieważne kogo czy czego, pola torsyjne albo energie subtelne wywołują
zmiany struktury emulsji na kliszy. Na sam obraz nie ma to wpływu. Znani są w
naszym kraju badacze, u których podczas pracy ze zwykłym aparatem fotograficznym,
pojawiały się obrazy nie takie same bynajmniej jak u wszystkich ludzi. Udało się
zrozumieć, że struktury, które się ujawniły w postaci kul, linii lub też innych
skomplikowanych wyobrażeń - to fotorejestracja pól torsyjnych. Przy tym zachodziły
również sytuacje niezrozumiałe: jeśli człowiek ma zdolności widzenia planu
subtelnego lub też otwarty ma kanał łączności ze Światem Subtelnym, to podczas
fotografowania na obrazie pojawiają się struktury polowe. Jeśli natomiast tym
samym aparatem z tą samą kliszą fotografuje zwykły człowiek, nie posiadający
takich zdolności, to na kliszy żadnych struktur polowych nie widać.
Nowa fizyka kwantowa
Mechanika kwantowa z trudem torowała sobie drogę do oficjalnego jej uznania.
Nagle się okazało, że coś jest raz cząsteczką, a raz falą - uładzony, stabilny
świat zadrżał w posadach. Są nadal fizycy, którzy upierają się, że nie ma żadnych
pól, zwłaszcza torsyjnych, o których Pan mówi. A już na pewno nie chcą słyszeć o
matematycznym opisaniu pól świadomości. Fizyka kwantowa jest już wykładana w
szkołach. Można się zatem spodziewać, że pewnego dnia w szkolnych podręcznikach
pojawi się też teoria próżni fizycznej. Proszę powiedzieć, jak się ma fizyka
kwantowa do fizyki pól torsyjnych?
Kiedy powstała mechanika kwantowa, ogłoszona w ogólnym zarysie przez Diraka w
roku 1928, uważano, że równania tej teorii opisują zachowanie się pewnego pola
PSI probabilistycznego pola, a nowa teoria powiada, że pole PSI to jest pole
torsyjne, które pojawia się w teorii próżni fizycznej. Jeden z twórców teorii
kwantowej, Schrödinger, uważał, że funkcja falowa PSI to jest jakieś pole fizyczne
nieznanej natury. Podobnie myślał Einstein. Inni fizycy nie znali tego pola i
mówili, że to probabilistyczna funkcja, która nie opisuje fizycznego pola, a
opisuje wszystkie procesy poprzez prawdopodobieństwo. Okazuje się, że kiedy
mówimy "prawdopodobieństwo", albo "przypadkowość" przyznajemy po prostu, że
czegoś nie wiemy. Jeżeli zatem uznam, że poznałem i wiem, to mogę powiedzieć,
że falowa funkcja kwantowej mechaniki to jest pole torsyjne. Z teorii próżni
fizycznej wynika nowa mechanika kwantowa, która zaprzestaje stosowania pojęcia
cząstki próbnej i opisuje cząstkę z uwzględnieniem jej własnego pola wykorzystując
do tego uniwersalne pole fizyczne - pole inercji, a więc pole torsyjne.
A więc fala jest polem?
Właśnie tak. Opowiem Pani o małym rezultacie nowego spojrzenia na funkcję falową
w kwantowej mechanice. Okazuje się, że jeśli tak jest rzeczywiście, że funkcja
falowa to pole torsyjne to od razu powstaje wniosek, że mechanika kwantowa opisuje
nie tylko zachowanie się cząstek elementarnych w taki sposób jak obecnie - że są
one dyskretne, posiadają energię, kwantują się - ale także zachowanie się planet,
które obracają się wokół Słońca. Do opisywania zjawisk w skali makro, takich jak
ruch planet wokół Słońca, ciągle jest wykorzystywane wyobrażenie o planecie jako
o cząstce próbnej nie mającej własnego pola. Jednakże bardziej dokładny opis
ruchu planet jest osiągany dopiero wówczas, gdy bierze się pod uwagę własne pole
planety.
A więc fala jest polem? Czy nowa teoria kwantowa wynikająca z teorii próżni
fizycznej może wskazać na pewien
porządek w kosmosie oraz na związek pola świadomości planety z polem świadomości
ludzi i w rezultacie z losem Ziemi, jej przyszłością?
W Układzie Słonecznym dają się obserwować zjawiska kwantowe: kwantują się średnie
odległości od Słońca do orbit wszystkich planet i pasów asteroidów według
określonego prawa. A to oznacza, że planety i asteroidy nie są rozrzucone
chaotycznie. Okazuje się, że kwantują się nachylenia każdej orbity. Osie
obrotu każdej planety, ich spiny, nie są tak po prostu rozrzucone w przestrzeni
chaotycznie, ale w sposób ściśle kwantowy w odniesieniu do płaszczyzny równika
słońca. Ich kąty wynoszą 30°, 60°, 90° albo 0°. To także
fakt eksperymentalny.
To oznacza, że jeśli, przypuśćmy, oś obrotu Ziemi będzie się zmieniać, to minimalna
liczba stopni, o jakie może się ta oś odchylić, będzie wynosić 30°. Zero,
trzydzieści, sześćdziesiąt, dziewięćdziesiąt. A co oznacza odchylenie się osi
Ziemi o 30°? To oznacza potop. I były już takie potopy na Ziemi. Żeby takie
odchylenie osi nastąpiło, musi przyjść sygnał torsyjny. A taki sygnał może nadejść,
gdyż Ziemia reaguje na stan jej biosfery, na stan jej noosfery, to jest sfery
myśli wokół niej. Kiedy dokonuje się analizy tego, co się dzieje, to widać
związek między myślami ludzi na tej planecie, a przejawianiem się zjawisk
natury. Zachodzi wzajemna zależność między świadomością ludzi, a polem świadomości
planety.
Miłość i śmierć
Słuchałam kiedyś Pana wykładu, na którym powiedział Pan, że moc, będąca siłą
sprawczą i stwórczą we Wszechświecie, to moc miłości. Czy fizyk może coś takiego
powiedzieć bez obawy, że zarzuci mu się nienaukowość?
Fakt, że w tym momencie fizyka - i nauka - kończą swoje możliwości. Nie mamy żadnych
wskazań ani metod, ażeby powiedzieć, co konkretnie rodzi Absolut, jakimi wartościami
dysponuje Bóg - fizyka o tym nie mówi. Możemy jedynie a priori wyposażyć Absolutne
Nic, czyli Absolutne Wszystko (przypomnę, że "nic" oznacza brak energii, brak
materii, a "wszystko" oznacza nieskończoną informację) w superświadomość,
nieskończone zdolności twórcze i - miłość. Jedyne bowiem, co motywuje Absolutne
Nic-Absolutne Wszystko do działania jest miłość. Ktoś, kto posiada nieskończone
zdolności twórcze, superświadomość i motywowany jest miłością nie może być zły -
gdyby był, niczego by nie tworzył. Tak więc podstawowa siła stwórcza działająca we
wszechświecie to miłość. Zło to niszczenie, nie tworzenie. Tyle może powiedzieć
nauka. Reszta jest sprawą religii.
To bardzo piękna wiadomość. Inną, nie mniej ważną, jest informacja, że śmierć
nie istnieje. Jak konkretnie ujmuje to fizyka torsyjna?
Badania fenomenów energo-informacyjnych związanych ze świadomością człowieka,
takich jak bioterapia, bilokacja, telekineza, telepatia, jasnowidzenie i inne,
pozwoliły uczonym wprowadzić nową informacyjno-energetyczną charakterystykę
ożywionej materii - witalność. Jest ona rozumiana jako stosunek umownej
informatywności układu do jego umownej energetyczności. Przyjęto, że dla
układów materialnych istnieje pewna określona progowa witalność, która dzieli
je na ożywione i nieożywione. Układy nieożywione charakteryzuje znaczna energia
i mała informatywność, natomiast układy ożywione posiadają małą energię, ale
wysoki stopień informatywności. Przy takim podejściu założyłem, że ożywione
układy, jak na przykład człowiek, mogą przechodzić w submaterialne, duchowe
obszary życia, w których gęsta, materialna powłoka, czyli ciało fizyczne, nie
jest potrzebne i nie występuje. W ten sposób witalność układu charakteryzuje
świadomość jako obszar, w którym znajdują się sfery duchowe, a w tym hierarchie
istnień duchowych w ezoterycznym obszarze świata. Przy przejściu witalności w
światy subtelne, submaterialne, świadomość określana jest poprzez funkcje
stabilnego czynnika, pozwalającego zachować indywidualność istoty, która posiadała
tę świadomość w świecie fizycznym, materialnym. Nie umieramy zatem - po prostu
odkładamy swoją materialną powłokę, kiedy przestaje nam być potrzebna. I żyjemy dalej.
Od fizyki ku duchowości
Skąd u Pana, fizyka, który przyznaje, że był ateistą, zainteresowania duchowością?
To osobna historia. Szczególna. To część mojej pracy, można powiedzieć. Wiele razy
w życiu otrzymywałem ciosy. Tak już jest, że pod wpływem ciosów losu zaczyna się
zmiana w świadomości człowieka. Tak było i ze mną. Człowiek sobie żyje, nic
szczególnego w jego życiu się nie dzieje, jest mu w miarę dobrze i - jego świadomość
stoi w miejscu. Nie rozwija się. Zatrzymuje się w swoim duchowym rozwoju. Żeby
świadomość uległa zmianie potrzebny jest jakiś bodziec - uderzenie, szturchnięcie,
popchnięcie. U różnych ludzi przebiega to różnie. Ktoś zachoruje, znajdzie się w
stanie bliskim śmierci - jego świadomość się zmienia. Kiedy znajduje się w stanie
krytycznym zaczyna myśleć inaczej niż zazwyczaj, widzi rzeczy zupełnie innymi niż
widział je dotąd. Czasem jest to moment śmierci klinicznej. Miałem i ja w życiu
sytuacje, które popychały moją świadomość w nowym kierunku. Jako człowiek, który
wybrał drogę nauki, uważałem, że reguły gry są następujące: kiedy studiujesz na
uniwersytecie, to znaczy, że przygotowują cię tam, żebyś tworzył nową naukę,
żebyś czynił nowe odkrycia. Uniwersytet kształci uczonych, rozumowałem, a to
znaczy, że powinno się dokonywać odkryć w nauce, otrzymywać nowe rezultaty. A
kiedy tak wreszcie się stanie, powiedzą: o, to dobry naukowiec, ma wyniki.
Czy tak się stało?
Niestety, nie. Zamiast tego wszystkiego, stało się na odwrót. Kiedy opublikowałem
pierwszą swoją książkę w 1979 roku, wydaną przez Państwowy Uniwersytet Moskiewski,
na moje wykłady zaczęły przychodzić duże grupy słuchaczy. Obecnych na sali było
około 400 osób, w tym kursantów z Wydziału Doskonalenia Zawodowego dla wykładowców
i nauczycieli z całego kraju. W innej sali prowadził wykłady rektor uniwersytetu,
członek Akademii Nauk, dyrektor Międzynarodowego Instytutu Wysokich Energii w
Dubnej. Mówił on do swoich słuchaczy, że Einstein wprowadził w błąd fizyków,
stworzył nieprawidłową teorię, okłamał wszystkich, którzy mu zaufali.
Rozumiem, że Pan był zupełnie przeciwnego zdania?
Oczywiście. Einstein jest klasykiem nauki. Klasycy w nauce opierają się na
odkryciach i badaniach wszystkich genialnych, utalentowanych uczonych, którzy
byli przed nimi. Ten, którego w przyszłości uzna się za klasyka nauki, uogólnia
dokonania swoich poprzedników, zamyka je i stawia kropkę. Tak też było z Einsteinem,
tak było z Newtonem, i z innymi. Czynili podsumowanie i stawiali kropkę, czyniąc
tamte dokonania punktem wyjścia dla siebie i swoich badań. Kiedy człowiek na tym
poziomie naukowej wiedzy, jak ów rektor, zaczyna krytykować i deprecjonować
dokonania klasyka nauki, deprecjonuje tym samym wszystkich tych, na których ów
klasyk opierał swoje badania i odkrycia. Deprecjonuje wszystkich tych, którzy
byli przed owym klasykiem - w tym wypadku przed Einsteinem. W ten sposób daje do
zrozumienia, że nie pojmuje, jak rozwija się nauka, że jest ona jak drzewo - ma
swoje korzenie, słoje, gałęzie i wierzchołek. To jest tak jakby mówił: oto ten
czubek drzewa, który wyrósł jest nieprawidłowy, nieprawdziwy. To by znaczyło,
że korzenie są też nieprawdziwe. Można by coś takiego wybaczyć człowiekowi
niewykształconemu, który ukończył 2-3 klasy szkoły podstawowej. Ale to
niewybaczalne, gdy wyrażone zostaje przez członka Akademii Nauk, wiceprezesa
Instytutu Naukowego.
Co zrobili zatem studenci? Jakiego dokonali wyboru?
Ocena studentów była jednoznaczna. Na wykłady rektora przychodziło 25 studentów -
głównie tych, którzy musieli zdawać u niego egzaminy. Do mnie przychodziło dziesięć
razy tyle. Zaczął używać różnych sposobów, żeby mi przeszkodzić w mojej pracy.
Próbował poprzez partię, próbował poprzez mojego bezpośredniego zwierzchnika. Aż
w końcu mnie wyrzucił. Można powiedzieć, że wyrzucił mnie za to, że zajmowałem
się nauką, i że robiłem to nieźle. W takich to właśnie momentach świadomość
dostaje impuls, takie uderzenie psychologiczne: coś w tym świecie jest nie tak.
I wtedy człowiek zaczyna myśleć: co to jest takiego? W moim przypadku przyszło
zainteresowanie sferą duchową - zacząłem czytać literaturę ezoteryczną: Gurdżijewa,
Bławacką, Roericha. Wszystko to pisane na maszynie, potajemnie rozprowadzane, bo
przecież to była literatura zakazana. A kiedy czyta się taką literaturę, pisaną
przez takich autorów, człowiek czuje, że obcuje z Wyższą Świadomością. Kiedy
czytamy jakiś zwykły podręcznik, to odbieramy to jako dzieło zwyczajne, jakich
wiele, a kiedy czytamy ezoteryków, to od razu czujemy, że rozmawia z nami Wyższa
Świadomość, że to, co czytamy, jest bardzo ciekawe. Zaczyna się praca myśli.
Zaczynamy dostrzegać, że praca, którą wykonujemy, pasuje do tego, co tu napisane.
Czy pamięta Pan moment, kiedy Pana praca znalazła punkty styczne z ezoteryką?
Co to było takiego?
Owszem, pamiętam. Miałem wykład o siłach inercji. Wziąłem do ręki drugi tom
"Tajemnej doktryny" Bławackiej, ten, w którym jest mowa o nauce, i czytam, że
siła inercji jest podstawową siłą w fizyce. A siły inercji to nic innego jak pola
torsyjne, zaś pola torsyjne - to pola podstawowe.
Dlaczego inni fizycy do takich wniosków nie dochodzą?
Nie wiem. Mogę tylko powiedzieć, że byłem zawsze uczciwy w swojej profesji.
Pewien znajomy matematyk powiedział mi, że nie wierzy w duchowość? Jak by Pan
skomentował taką postawę?
No cóż, należałoby odpowiedzieć najpierw na pytanie: co to jest duchowość? Duchowość
to nic innego jak miłość, twórczość, przejawianie ducha. A duch to jest to, co
pochodzi z serca. Jeśli ktoś nie wierzy w duchowość, to znaczy, że nie wierzy w
serdeczność, nie wierzy w najwyższe wartości, w to, co zrodzone przez serce.
To tak, jakby mówił: nie mam serca. Tym samym daje do zrozumienia, że jest jak
maszyna, jak komputer. Ogłasza ni mniej ni więcej: jestem głupcem i szczycę się tym.
Do sfery duchowej niezaprzeczalnie należy działalność artystyczna, sztuka. Jaką
rolę przypisałby Pan sztuce z punktu widzenia naukowca doceniającego duchowość?
Sztuka to też nauka. Zbliża się czas metanauki, która obejmie także sztukę. Część
nauki skupia swoje zainteresowanie na materii zwartej, gęstej, dotykalnej, a część
na tym, co należy do sfery subtelnej życia człowieka - to ta nauka, która pracuje z
emocjami, sferą mentalną, duchową. Z tymi sferami właśnie pracuje sztuka - jest to
praca w obszarze materii subtelnej. Z najwyższymi zaś poziomami rzeczywistości
obcuje religia. W epoce Renesansu wszystko traktowano jak jedność, nie rozdzielano
na naukę, sztukę, religię. Teraz nadchodzi czas ponownej syntezy, czyli łączenia
tych obszarów w jedność. Tym razem jednak synteza jest głębsza - zachodzi na
wyższym poziomie spirali ewolucji. Wiadomo, że człowiek jest kimś bardziej złożonym,
że to nie tylko materia.
Ciernista droga uczonego, czyli "efekt Galileusza"
Wyrzucenie Pana z uczelni miało miejsce dawno temu. Czy w późniejszych czasach
zaczęto patrzeć życzliwiej na Pana nową teorię?
Niestety, nie. Otóż kiedyś bywało tak: uczony stworzył dobrą teorię, opublikował ją,
spotyka się z innym uczonym, dyskutują, omawiają teorię, co w niej pozytywnego, a co
nie. W moim przypadku tak nie było. Ludzie nie chcieli rozmawiać. Udaję się ja do
wielkiego uczonego, a on mi mówi, że każdego dnia przychodzą do niego setki ludzi i
wszyscy proponują swoją teorię. Traktuje mnie jak jednego z nich, uważając prawie
że za chorego psychicznie. W takiej sytuacji teoretykowi wypada szukać następstw
swojej teorii, jej skutków praktycznych, żeby powiedzieć: oto co z tej teorii wynika.
Kupuje więc za swoje pieniądze niezbędne urządzenia, robi eksperymenty. Przypuśćmy,
że znalazłem miejsce i ludzi, którzy powtórzyli i sprawdzili moje eksperymenty,
potwierdzili teorię. A uczeni nadal tylko wzruszają ramionami. Tak naprawdę niczego
nie mogę zrobić.
Co stanowi w takim przypadku rozwiązanie? Opracowanie czegoś,
co będzie miało wartość komercyjną. No więc przekonuję, że jeśli by skonstruować
takie to a takie urządzenie, ono będzie się poruszać, jak latający talerz.
W odpowiedzi słyszę: no i co z tego? Latający talerz! My w to nie wierzymy.
Zrób to i pokaż. No więc ja znów przekonuję demonstrując próbki surowca i inne
materiały i modele, pokazując, że to się może poruszać i wznosić. Na próżno.
Wypadałoby zrobić całą kampanię, zarobić pieniądze, zbudować latający talerz,
dopiero wówczas możliwe, że ktoś się sprawą zainteresuje. Albo i nie. W rezultacie
okazuje się, że jedynym obiektywnym kryterium oceny pracy uczonego jest pieniądz.
Jeśli zarabia się pieniądze na wszystkim, co się wykonało, to teoria jest prawidłowa,
jeśli się nie zarabia - to znaczy, że nie jest.
Z tego wynika, że prawdziwy uczony to taki, który stworzył teorię, dowiódł jej
prawdziwości eksperymentalnie, zbudował działające modele, wykonał produkt mający
wartość komercyjną, sprzedał go i zarobił pieniądze. To jest prawdziwy uczony -
wszyscy pozostali to fałszywi uczeni. Tak być nie powinno. Namalowany przeze mnie
obraz nie jest piękny, albowiem opisana przeze mnie droga jest zbyt długa. Ale
współczesna nauka i jej apologeci wytworzyli taką sytuację, że ja osobiście nie
mogę niczego zrobić dopóki nie zarobię pieniędzy na produkcję tego, co wynika z
mojej teorii. Gdybym teraz poszedł na uniwersytet wygłosić wykład dla studentów
pierwszego roku i powiedziałbym im tak: żeby zdobyć uznanie, trzeba przebyć taką
to a taką drogę, to jutro na uniwersytet przyjdzie może dwóch studentów, a reszta
ucieknie. To wszystko przykłady tego jak nie powinno być, a nie jak być powinno.
Zdaje się, że jako uczony, który proponuje coś nowego, jest Pan w dobrym
towarzystwie. Mam na myśli wszystkich tych wielkich, których odkrycia pierwotnie
zanegowano?
Rzeczywiście. W historii fizyki wiele było takich przypadków, nazywamy je "efektami
Galileusza". Galileusz zbudował nowy teleskop, skierował go na Jowisza i zobaczył,
że Jowisz ma siedem satelitów. Tymczasem według teorii ówczesnych uczonych było ich
cztery, widocznych nieuzbrojonym okiem. Kiedy Galileusz zaproponował im, żeby
popatrzyli przez teleskop, odmówili, gdyż jeśli według teorii jest satelitów
cztery, to po co patrzeć przez teleskop? Newton pod koniec życia powiedział z
goryczą, że albo nie należy niczego nowego ogłaszać w nauce, albo przyjdzie całe
życie poświęcić na obronę swojego odkrycia. Wniosek z tego taki, że jest pewna
skłonność do odrzucania nowego. A dlaczego tak się dzieje? Skąd to się wzięło?
Z uczucia nieprzyjaźni w stosunku do twórcy w ogóle. A to z kolei bierze się z
odrzucenia Stwórcy - Boga. Jeśli odrzuca się Stwórcę, odrzuca się Go we wszystkich
Jego przejawach. A więc w każdym człowieku. Czy to będzie artysta, czy uczony -
jest on twórcą, a więc jest wrogiem. Takie nie pochylenie głowy przed Stwórcą
jest, niestety, charakterystyczne dla mieszkańców naszej planety - każdy kto
niesie coś nowego jest krzyżowany. Tymczasem ludzkość powinna orientować się na
Stwórcę. Taki punkt orientacyjny jest gwarancją ewolucji. Człowiek, który nie
uznaje punktu orientacyjnego, nie uznaje Stwórcy, wypada z ewolucji. Następuje
degradacja.
Technologie torsyjne
A przecież wiadomo, ze technologie torsyjne są faktem, i że przyszłość należy do
nich. Rezultaty, wynikające z teorii próżni fizycznej, okazują się być zatem nie
tylko faktami naukowymi, ale i konkretnymi technicznie - z perspektywą ich
zastosowania. Czy mógłby Pan wymienić przykłady tych zastosowań?
Proszę bardzo - zacznijmy od łączności. Otóż sygnały torsyjne nie są pochłaniane
przez środowisko naturalne, dlatego, mimo swoich ponaddługich fal, pozwalają
zachować łączność zarówno podziemną, jak i podwodną oraz łączność poprzez
środowisko plazmy. Pierwsze eksperymenty przekazania sygnałów torsyjnym kanałem
łączności zostały przeprowadzone w kwietniu 1986 roku w Moskwie. Wówczas to
udowodniono, że dla torsyjnej łączności, tak właśnie jak to przewidywała nasza
teoria, torsyjny sygnał nie zanika ani nie słabnie wraz z odległością.
Ukształtowanie terenu też nie stanowi dla niego przeszkody.
Torsyjna metalurgia. To nowość polegająca na zdolności zmieniania wewnętrznej
struktury metalu. Jesteśmy już w posiadaniu opatentowanej technologii przygotowania
siluminu - metalu stosowanego do budowy tłoków w silnikach spalinowych samochodów,
samolotów, i tak dalej. Ażeby ten materiał miał odpowiednią jakość należy stosować
pierwiastki ziem rzadkich, a to bardzo kosztowne. A my otrzymaliśmy tę jakość
stosując promieniowanie torsyjne przy użyciu specjalnego generatora. W ten sposób
otrzymaliśmy silumin o wiele lepszej jakości i, oczywiście, tańszy.
W szkole naucza się III zasady Newtona o prawie akcji i reakcji: że musi zostać
przyłożona jakaś siła, ażeby wywołać działanie. Tymczasem Pana teoria - a także
eksperymenty - zaprzeczają tej zasadzie.
Wiemy, że istnieją cztery siły inercji. Do dziś stanowią one zagadkę dla nauki.
W każdym razie nie ma takiej teorii, która by jednoznacznie traktowała te siły.
Źródłem inercji są pola torsyjne, którymi można sterować. W perspektywie pojawia
się możliwość zbudowania zasadniczo nowego transportu, który będzie się poruszał
nie tak, jak to przewiduje mechanika Newtona, ale w zupełnie inny, niezwykły sposób.
Oznacza to, że siły inercji będą działać wewnątrz izolowanego systemu, a tym samym
aparat zacznie się poruszać nie odbijając się od niczego. Dokładnie mówiąc odbijać
się będzie niejako od próżni.
A więc latający talerz?
Ale pochodzenia ziemskiego. Niedługo już będzie skonstruowany.
A co z energetyką?
Próżnia posiada nieograniczoną energię fluktuacji, która nie jest niczym
determinowana - zachowuje się ona w sposób przypadkowy i chaotyczny. Problem
polega na tym, jak tę chaotyczną energię przetworzyć na determinowaną i wykorzystać ją.
A w medycynie?
W przypadku lekarstwa istnieje problem negatywnych działań ubocznych. Przyjmuje
ktoś tabletki na cukrzycę, a one źle działają na serce. Okazuje się, że przy
użyciu pól torsyjnych informację preparatu można przepisać na destylowaną wodę i
można ją zażyć jako lekarstwo - bez efektów ubocznych.
Podobno generatory pól torsyjnych mogą pomóc odnaleźć złoża naturalne głęboko
pod ziemią?
Tak, mowa wówczas będzie o torsyjnej geofizyce. Z jej pomocą można nie tylko, jak
Pani wspomniała, odkrywać złoża naturalne, można też otrzymać ważną informację o
wewnętrznej budowie planet, poznać makroskopową strukturę Ziemi, poddać obróbce
zdjęcia lotnicze, i tak dalej.
A skoro mowa o torsyjnym generatorze. Jeżeli podziałać nim na człowieka, co wówczas
się stanie? Jakie to może dać efekty?
Są badania potwierdzające, że choroba zaczyna się na poziomie polowym. Wszyscy
bowiem składamy się z cząstek elementarnych, które są czymś na kształt mikroskopijnych
żyroskopów. Tworzą one pola torsyjne naszych organów. I jeśli którykolwiek z nich
zachoruje - zmienia się jego polowa struktura. A zatem, oddziałując torsyjnym
promieniowaniem na organ, można doprowadzić go do normy.
A zatem może się także stać odwrotnie? Tenże generator można wykorzystać przeciwko
człowiekowi - jako torsyjną broń.
Ma Pani rację: to kij o dwu końcach.
Na czym polega niebezpieczeństwo w posługiwaniu się generatorami pól torsyjnych?
Pola te posiadają cały szereg cech, o których już mówiliśmy: nie przenoszą energii,
lecz informację. Mogą one - oddziałując na systemy energetyczne - prawie bez straty
energii wywoływać duże zmiany, gdyż działają one na punkty, jak to mówimy, punkty
bifurkacji. Proszę sobie wyobrazić kulę w stanie chwiejnej równowagi na szczycie
stożka - wystarczy lekko ją trącić, a spadnie. Ten punkt nazywa się punktem
chwiejnej równowagi. I w naszym organizmie są takie punkty, gdzie system znajduje
się w stanie chwiejnej równowagi - wystarczy najmniejsze energetyczne oddziaływanie,
a zajdą istotne zmiany. Tak więc owe pola oddziałują prawie bez udziału energii na
owe punkty w organizmie, na punkty bifurkacji, mogąc doprowadzić do dużych zmian.
Czy nie może się okazać, że ktoś odnajdzie taki punkt przypadkowo wskutek czego
zginąć może cała ludzkość? Czy są przeprowadzane takie badania?
Dostęp do technologii torsyjnych to nie jest sprawa prywatnych grupek ludzi czy
też jednego człowieka, to nasza sprawa wspólna. Jeżeli nasza świadomość nie będzie
dostatecznie wysoka, by rozumieć sytuację, to może tak się stać. Tak właśnie
zginęła Atlantyda. Poziom świadomości był niski, przez co ludzie nie byli zdolni
władać tymi możliwościami energii psychicznej, jakie mieli do dyspozycji. W
rezultacie zginęli. To samo może stać się z nami. Pracujemy na tym obszarze i
niczego nie ukrywamy. O wszystkim, co robimy, można przeczytać, wszystko to jest
publikowane. Możecie do nas przyjechać i poznać wszystko, co was interesuje, z
wyjątkiem tajemnicy handlowej. Są pewne aparaty pozwalające wprowadzać nowe
technologie - takie "know-how" z czysto ekonomicznych względów należy chronić.
Tak więc to, co obecnie odkrywamy, staramy się wykorzystać dla dobra ludzkości.
Będziemy przechodzić do technologii, opartych na nowych źródłach energii. Ale żeby
móc pracować stosując te nowe technologie należy zmienić własną świadomość.
Wszystko świeci i wiruje
W naukach duchowych pojawia się pojęcie Światła - boskiego światła świadomości,
miłości, dobra. Starożytna etymologia słowa "kultura" wskazuje na światłonośny
rdzeń "ur" - światło. Czy jest miejsce na duchowe światło w Pana teorii pól
torsyjnych? W którym momencie ono się pojawia?
Każde promieniowanie elektromagnetyczne zawiera w sobie torsyjny komponent, każdy
człowiek emituje pole torsyjne, jednakże bardzo słabe - tworzą one jakby tło i my
już ich nie czujemy i nie dostrzegamy. Natomiast silnie rozwinięte pola mają ludzie
o wysokim poziomie duchowego rozwoju. Pola związane są z górnymi czakramami, gdyż
u człowieka generatorami owych pól są czakry, czyli ośrodki energetyczne. Każdemu
ośrodkowi odpowiada pole ze swoistymi charakterystykami. Im wyżej usytuowany
ośrodek, tym subtelniejsze, o wyższych częstotliwościach pole torsyjne. U ludzi
duchowo wysoko rozwiniętych górne czakry wytwarzają takie pola, że wokół głowy
daje się zaobserwować świecenie. To, co widzimy na ikonach, to są właśnie owe
pola. Wszystko, co świeci to pola torsyjne. Tak więc światło duchowe to
rzeczywistość fizyczna.
Słyszymy czasem o niezwykłych zdolnościach ludzi, którzy potrafią czytać z
zamkniętymi oczami, albo przyciągają metalowe przedmioty. Słyszałam nawet kiedyś
wypowiedź pewnego mężczyzny, który twierdził, że wyczuwa trzęsienia ziemi. W dawnych
czasach uznano by ich za czarowników mających konszachty z nieczystymi siłami. Czy
wiek XXI ma naukowe wytłumaczenie tych zjawisk? Jak by je Pan tłumaczył w świetle
teorii próżni fizycznej? Interesuje mnie na przykład zjawisko lewitacji. Widziałam
kiedyś w Indiach lewitującego człowieka. Jest to zjawisko dla współczesnego człowieka
bardzo egzotyczne. Czyżby w przyszłości lewitacja miała być czymś zwyczajnym? Jak
Pan objaśni zasadę jej powstawania?
Nie wdając się w szczegóły można powiedzieć tak: wszystkie obiekty przestrzenne,
a więc także Pani i ja, składają się z mikrożyroskopów, gdyż wszystkie cząsteczki
elementarne się obracają. Wytwarza się pewna siła sumaryczna - nazwiemy ją siłą
inercji, powstającą wskutek obrotu. Zwykle jest ona równa zeru: cząsteczki obracają
się w różnych kierunkach, neutralizując się nawzajem. Ale przypuśćmy, że nasza
świadomość posiada zdolność sterowania obrotem cząsteczek wewnątrz nas. Znaczy
to, że możemy spowodować, ażeby siła inercji (zsumowane działanie wielu cząsteczek)
była skierowana w stronę przeciwną do wagi masy. A wówczas należy przypuszczać, iż
poczujemy, że nasza waga się zmieniła - staliśmy się lżejsi. Lub też na odwrót -
ciężsi, w zależności od ukierunkowania tej siły, generowanej wewnątrz nas. Jeśli
ta siła będzie większa, niż siła wagi naszego ciała, to możemy oderwać się od
ziemi i polecieć.
Doświadczenia ostatnich lat
Czy w ciągu kilku ostatnich lat pojawiło się zainteresowanie praktycznym
zastosowaniem Pana odkryć?
Owszem, tak. Latem 1999 roku wyjechałem do Stanów Zjednoczonych. Rozmawiano ze mną
na temat skonstruowania wspólnie pojazdu o napędzie antygrawitacyjnym. Byłem tam
jeszcze raz jesienią, ale w ostatecznym rozrachunku rozpoczęcie prac się opóźniało,
a ponieważ ja już otrzymałem zaproszenie do Tajlandii, więc wróciłem do Rosji i
podjąłem rozmowy z Tajlandczykami. Wyjechałem zatem do Tajlandii. Pierwszy etap
prac polegał na daniu teoretycznych podstaw, świadczących o tym, że możliwe jest
zbudowanie pojazdu antygrawitacyjnego, takiego latającego talerza pochodzenia
ziemskiego. W pracach poza mną wzięło udział jeszcze sześć osób z Rosji.
Podpisaliśmy kontrakt na pół roku. Zadanie zostało wykonane. Skonstruowaliśmy
urządzenie, w pełni izolowane, które mogło się poruszać w jednym kierunku i
ciągnąć za sobą pewien ciężar. Przy tym jednakże poruszało się ono nierównomiernie.
Nasi gospodarze, po zapoznaniu się z naszą pracą, zażyczyli sobie, żeby urządzenie
poruszało się równomiernie i to z przyśpieszeniem. Poprosiliśmy o jeszcze dwa miesiące.
Zrobiliśmy to, czego chcieli od nas nasi pracodawcy. Otrzymaliśmy nieprzerwany,
ciągły ruch aparatu, sfilmowaliśmy jego działanie, dokonaliśmy prezentacji.
Następny etap według naszego planu zakładał, że w przeciągu półtora roku
skonstruujemy nowy typ silnika do samochodu, który pozwoli mu poruszać się
nie tylko po ziemi, ale także po wodzie, a nawet umożliwi latanie w powietrzu.
Kiedy jednak zaczęliśmy się przymierzać do tego zadania, stwierdziliśmy, że
wymaga ono dużych nakładów finansowych, specjalistów o bardzo wysokich kwalifikacjach.
Niestety, nie udało się tych warunków spełnić.
A czy w Rosji pojawiły się jakieś propozycje współpracy?
Tak i to bardzo interesujące. O moich pracach dowiedziano się w Państwowym Centrum
Badań Kosmicznych im. Kroniczewa. Zostałem tam zaproszony. Okazało się, że w
Centrum też od 1999 roku prowadzone są prace nad pojazdem antygrawitacyjnym.
Skonstruowano tam model, który wykazuje utratę wagi. Podpisaliśmy memorandum o
prowadzeniu wspólnych prac. Także inne państwowe przedsiębiorstwo, które
wcześniej zajmowało się badaniami jądrowymi, zainteresowało się konstrukcją
antygrawitacyjnego napędu. Wykorzystano tam moje doświadczenia z pracy w
Tajlandii i zbudowano 60-kilogramowe urządzenie z nowego typu silnikiem.
Pracują tam bardzo zdolni inżynierowie, którzy twierdzą, że są w stanie
przeprowadzić próby pojazdu, który oderwie się od ziemi. No zobaczymy. Tak czy
inaczej moja praca nad nowego typu silnikami otrzymała wsparcie dwóch ważnych
państwowych instytucji, a to duży sukces. Firma, którą założyłem ma na celu
szukanie inwestorów, zainteresowanych konstrukcją różnych modeli. Prace zatem
idą równolegle dla różnych zainteresowanych, a my zdobywamy fundusze na nasze
badania.
A jak jest ze znajomością Pana teorii i eksperymentów obecnie, czy grono
zainteresowanych powiększa się? Czy doświadczył Pan czegoś, co by o tym świadczyło?
Miałem rzeczywiście bardzo szczególne doświadczenie w ostatnim okresie, które
bardzo mnie podniosło na duchu. To było w roku 2000. Zostaliśmy zaproszeni, ja
i współpracujący ze mną Anatolij Akimow, do Rygi na spotkanie z łotewskimi uczonymi.
Wygłosiliśmy wykłady w Łotewskiej Akademii Nauk. Przyszło dwieście osób, sala
wypełniona była po brzegi. Wywiązała się dyskusja. Zabierali głos zarówno nasi
sojusznicy, jak i przeciwnicy. Potwierdziła się i tym razem zasada, że ci spośród
naukowców, którzy zwykle stają po naszej stronie, są nie tylko znakomitymi
uczonymi, ale reprezentują również wysoki poziom duchowości, podczas gdy
"materialiści" nie znając na ogół dokładnie tematu, próbują dyskwalifikować
nasze badania i odrzucają ich rezultaty. Spotkanie w Akademii Nauk uzyskało
duży rezonans poza jej murami, a ponieważ organizatorzy naszych wykładów
postarali się wcześniej o zainteresowanie naszymi pracami nie tylko uczonych,
to na spotkanie w Domskim Soborze, mieszczącym sześć tysięcy osób, przyszło
prawdopodobnie dokładnie tyleż osób, sobór wypełniony był po brzegi. To było
dla mnie duże przeżycie.
Tak liczne audytorium świadczyłoby o tym, że Pana teoria przekonuje szerokie
rzesze ludzi, że do nich trafia. Pomijając ściśle fachowe jej elementy, niesie
ona wielką nadzieję w sferze duchowej człowieka. Jak przyjmują ją studenci,
dla których prowadzi Pan wykłady?
Opowiem Pani pewną historię. Kilkakrotnie występowałem z wykładami w Akademii
Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, które zajmuje się przygotowywaniem
kraju na przypadek powodzi, huraganów i innych katastrof. Akademia wychowuje
kadry do pracy w tej dziedzinie na terenie całego kraju. Są to młodzi ludzie o
bardzo wysokim niejednokrotnie poziomie duchowego rozwoju. Po jednym z moich
wystąpień podszedł do mnie student. Powiedział, że w wielu tekstach religijnych
zapowiada się nadejście nowej, duchowej epoki oraz nadejście kogoś, kto tę epokę
zapoczątkuje. Stwierdził, że jego zdaniem będzie to człowiek nauki, możliwe, że
właśnie fizyk. Był to pierwszy młody człowiek, jakiego spotkałem, który wyraził
przekonanie, że nowy początek w życiu przyszłych pokoleń przyniesie człowiek
nauki, i to prawdopodobnie fizyk. Kto wie?
Wypowiedź tego studenta stanowi świetne nawiązanie do opinii Ojca Jägera, od
której zaczęliśmy - opinii o przewodniej roli fizyki na drodze ku nowej, duchowej
w swojej istocie epoce w życiu ludzkości. Wskazuje, że inni tę opinię podzielają,
i że są wśród nich młodzi ludzie. A to będzie przecież ich epoka.
Dziękuję Panu za rozmowę.
wyszukał Sławomir Jabłoński. Dzięki.
TEORIA PRÓŻNI GENNADIJA SZYPOWA
źródło: "Gwiazdy mówią"
Albert Einstein przez całe swoje życie pracował nad jednolitą teorią pola, która
miałaby w prosty sposób wyjaśnić budowę i działanie wszechświata. W Rosji żyje
człowiek, który twierdzi, że udało mu się to, co nie udało się genialnemu uczonemu
i jego następcom.
Gennadij Iwanowicz Szypow był wykładowcą fizyki na Uniwersytecie Moskiewskim. Został
stamtąd usunięty, gdyż uczył studentów elementów wymyślonej przez siebie teorii
próżni, wyklętej przez oficjalną naukę. Oficjalnie mówi się, że teoria Szypowa to
bzdura, ale ponieważ sprawdza się w praktyce, wykorzystuje się ją do budowy
niezwykłych urządzeń, których działanie zaprzecza znanym prawom fizyki. Podobno
zbudowano kilka urządzeń, których współczynnik sprawności wynosi od 300 do 500%,
chociaż według znanych praw fizyki taki współczynnik nie może przekraczać 100%.
Inaczej mówiąc, stworzono perpetuum mobile. Takimi urządzeniami są np. grzejniki
domowe, które, pobierając 1 kilowat energii elektrycznej, produkują 4 kilowaty
energii cieplnej.
Brzmi to jak bajka o żelaznym wilku, ale te urządzenia istnieją i zostały
skonstruowane na rządowe zamówienie, tak jak i latający pojazd, który sam Szypow
nazywa "ziemskim UFO". Urządzenie nie wykorzystuje sił odrzutowych, a z wyglądu
przypomina latający spodek. Został zaprezentowany publicznie dwa lata temu. Pokaz
sfilmowano i pokazano w moskiewskiej telewizji.
Więc jak to jest: zwariowana, bezsensowna teoria, która sprawdza się w praktyce?
Z jednej strony oficjalna nauka odwraca się od teorii próżni, z drugiej państwo
od 1987 roku współfinansuje pewne projekty Szypowa, a przemysł (w tym wojskowy)
stoi w kolejce do założonego przez Szypowa i jego najbliższego współpracownika
Akimowa moskiewskiego Ośrodka Ryzykownych i Nietradycyjnych Technologii "Went",
prosząc o nowe rewelacyjne urządzenia. W żadnym podręczniku fizyki nikt nawet
się nie zająknął o tej rewolucyjnej teorii, ale podczas wykładów, które Szypow
daje na wydziałach fizyki europejskich uniwersytetów, sale pękają w szwach, a
wśród słuchaczy nie brakuje utytułowanych uczonych...
Dlaczego oficjalna nauka nie chce uznać teorii próżni? Być może dlatego, że jeśli
jest prawdziwa, to jej powszechne zastosowanie może przynieść światu rewolucję
technologiczną albo... zagładę.
Siedem poziomów rzeczywistości
Teoria próżni fizycznej Gennadija Szypowa dowodzi istnienia dotychczas nieznanych,
niewidzialnych rodzajów materii i energii. Wynika z niej też, że pewnego rodzaju
promieniowanie pędzi z szybkością miliardy razy większą od prędkości światła (a
może po prostu rozchodzi się natychmiastowo - Einstein podejrzewał, że coś takiego
może istnieć, ale buntował się przeciwko temu pomysłowi).
Poniższy diagram przedstawiający budowę wszechświata jest kolejnym elementem teorii,
który sprawia, że oficjalna nauka patrzy podejrzliwie na idee Szypowa. Rosyjski
uczony odkrył najpierw w teorii, a potem potwierdził za pomocą eksperymentów
istnienie niewidzialnych planów materii. I chociaż są one niewidzialne, istnieją
obiektywnie, a nawet współdziałają z widzialnymi - czyli z naszą rzeczywistością.
Teoria próżni zakłada, że istnieje 7 poziomów (planów) rzeczywistości:
•
1. Absolutne "nic"
•
2. Pierwotne pole wirowania (świadomości)
•
3. Próżnia
•
4. Plazma (cząstki elementarne)
O poziomach od 7. do 4. nie będziemy tu pisać - można o nich przeczytać w każdym
podręczniku do fizyki. Niezwykły świat zaczyna się od planu 3., który Szypow
nazwał próżnią fizyczną. Jest to podobno przestrzeń, z której zostały wypompowane
nie tylko cząstki materii, ale również wszystkie znane dzisiejszej nauce pola. A
mimo to owa próżnia jest źródłem ogromnej ilości energii.
Według teorii Szypowa, 1 cm3 zawiera energię wystarczającą do
zaspokojenia dziesięcioletnich potrzeb energetycznych całej ludzkości.
Współpracujący z Szypowem rosyjscy naukowcy pracują nad urządzeniem, dzięki
któremu będzie można pobierać niemal nieograniczone ilości czystej energii
z dowolnego miejsca na planecie czy w kosmosie. Podobno takie urządzenie będzie
gotowe za kilka lat.
Tam, gdzie myśl staje się rzeczywistością
Drugi poziom jest jeszcze dziwniejszy - to pierwotne pole wirowania lub inaczej:
pole świadomości. Jak napisał Gennadij Szypow w swojej książce pt. "Teoria próżni
fizycznej", pole to składa się z "elementarnych wirów czasoprzestrzennych
przenoszących informacje."
To właśnie ten poziom umożliwia zachodzenie zjawisk określanych mianem magii,
parapsychologii czy psychotroniki. Dzieje się tak dlatego, że owe przenoszące
informację pierwotne wiry tworzą coś w rodzaju materii będącej powłoką myśli.
Na tym poziomie myśl jest materialna, może istnieć samodzielnie przez jakiś czas
i oddziaływać na inne obiekty materialne.
Co więcej, odpowiednio ukształtowana i
wzmocniona może się w tych wirach "zagnieździć", stać się niezniszczalna,
powodując zachodzenie w naszym świecie zjawisk parapsychicznych traktowanych
przez oficjalną naukę z wielką podejrzliwością.
Z teorii próżni wynika, że wszystko we wszechświecie jest w mniejszym lub większym
stopniu obdarzone świadomością. Oznacza to, że nie jest ona wynikiem istnienia
materii ożywionej (np. człowieka), ale podstawą istnienia wszelkiej materii.
Myślę, że zwolennicy Gai - żyjącej planety - znajdą w teorii Szypowa naukowe
potwierdzenie swoich hipotez.
Tak szybko jak myśl
Pole świadomości ma też inną nazwę - pole torsyjne (ang. torsion - wirowanie),
jako że związane jest z ruchem wirującym. Najważniejszym wynalazkiem opartym na
teorii próżni jest generator torsyjny, którego twórcą jest Anatolij Akimow. Dzięki
temu urządzeniu wielkości czterech paczek papierosów dowiedziano się, że pole
torsyjne rozprzestrzenia się miliardy razy szybciej niż światło i przenika każdą
materię, nie tracąc przy tym na intensywności. Nie wiadomo dokładnie, jak szybko
się porusza, gdyż nie udało się tego zmierzyć.
Wykorzystując własności tego pola, stworzono nowy, rewolucyjny system łączności.
Z najodleglejszymi miejscami w kosmosie można połączyć się natychmiast, bez
zakłóceń, a nadajnik wymaga minimalnej ilości energii. Nadajnik torsyjny znajduje
się ponoć na pokładzie rosyjskiego pojazdu, który w 1998 roku poleciał na Marsa.
Jeśli wszystko będzie działać prawidłowo, torsyjny nadajnik i odbiornik będą się
łączyć w jednej chwili, podczas gdy sygnał konwencjonalnego nadajnika biegnie z
Marsa na Ziemię około 7-13 minut.
Drzewa promieniują naukowo
Również bioterapia i radiestezja są możliwe dzięki polu świadomości. Z teorii
Szypowa wynika, że pole torsyjne może wirować w prawo lub w lewo. Za pomocą
generatora Akimowa wykazano, że pole prawoskrętne jest korzystne dla żywych
organizmów, a lewoskrętne niekorzystne, gdyż działa nań osłabiająco. Okazało
się również, że każde ciało fizyczne wytwarza pole torsyjne o charakterystycznych
dla siebie właściwościach.
Na tym właśnie opiera się działanie bioenergoterapii czy radiestezji. Szypow i
jego ekipa przeprowadzili w swoim laboratorium symulacyjne badania piramid
egipskich. Okazało się, że są one generatorami pola świadomości. Wewnątrz piramidy,
na jednej trzeciej wysokości osi, znajduje się punkt z maksymalną koncentracją
lewoskrętnego pola. W prawdziwych piramidach w tym właśnie miejscu znajdował się
zazwyczaj sarkofag faraona. Wpływ lewoskrętnego pola hamuje rozkład organizmów żywych.
Dobroczynny wpływ natury na człowieka związany jest z prawoskrętnym polem.
Największymi naturalnymi jego generatorami są drzewa iglaste, zwłaszcza cedr.
Bioterapeuci często twierdzą, że przytulenie się do określonego drzewa pomaga
na określone dolegliwości. Jak widać, nie jest to wymysł, teoria Szypowa udowadnia
to niezbicie. Moskiewscy uczeni sporządzili charakterystykę pól torsyjnych
niektórych gatunków drzew, a potem nauczyli się je odtwarzać za pomocą generatora
Akimowa. Uzdrawiające pole kierowano potem na dany przedmiot. Po pewnym czasie
mierzono pole torsyjne tego przedmiotu i zazwyczaj okazywało się, że zostało ono
zmienione i że zaczęło promieniować tak samo, jak sosnowy las. Współpracownicy
Szypowa i Akimowa opracowują właśnie projekty domów ekologicznych, które będą
wytwarzać uzdrawiające pole torsyjne. Wiemy już też, że najlepszym kształtem dla
budynków jest kształt jaja, generujący prawoskrętne pole, a najgorszym -
prostopadłościan, a w takich przecież mieszkamy. (Ciekawe, że nasi przodkowie
przykrywali swoje świątynie kopułami, które emitują pole niezwykle korzystne
dla żywych organizmów.)
Jednym z najciekawszych wniosków wynikających z teorii pola świadomości jest
istnienie życia po śmierci. Dusze ludzkie po uwolnieniu się z materii przenoszą
się (a być może przez cały czas w pewien sposób tam są) do materialnego pola
myśli - tam, gdzie myśl staje się rzeczywistością.
Zza równań wyłania się twarz Boga
Ostatnim, najwyższym planem jest Absolutne Nic, czyli, jak twierdzi Szypow, źródło
pochodzenia całego wszechświata. Jest to plan materii, który rodzi z siebie
pozostałe rodzaje materii. Nie jesteśmy w stanie - i pewnie nigdy nie będziemy -
zrozumieć tego planu czy wyobrazić go sobie, choć równania Szypowa Absolutne Nic
opisują.
Z tych równań wyłania się spójny i całościowy opis wszechświata, z którego wynika,
że istnienie Absolutu jest konieczne do powstania tego wszechświata. Szypow w swojej
książce napisał: "Tego rodzaju przestrzeń zakłada istnienie "pierwotnej świadomości",
zdolnej do ogarnięcia Absolutnego "nic" i uporządkowania go. Na tym planie
decydującą rolę odgrywa "super świadomość". Inaczej mówiąc, aby wszechświat mógł
zaistnieć, trwać i rozwijać się, konieczne było świadome działanie Super istoty,
którą wielu nazywa Bogiem.
Jeśli teoria próżni jest prawdziwa, kiedyś zostanie uznana przez akademicką naukę.
Już teraz pracują nad nią badacze w USA, Niemczech, Kanadzie. Podobno są opóźnieni
w stosunku do Rosjan o 15 lat. Lecz nie to opóźnienie jest groźne. Oto ludzkość może
dostać nową, rewolucyjną technologię, która, jak wszystkie naukowe odkrycia i
wynalazki, może zostać użyta zarówno w dobrym, jak i złym celu. Problem w tym,
że poziom świadomości ludzi już teraz nie dorównuje poziomowi techniki. Dziecko
ma w rękach karabin maszynowy. Jeśli teoria próżni zostanie powszechnie
udostępniona, dziecko dostanie laser. Może dlatego Gennadij Szypow nie współpracuje
z instytucjami militarnymi, które chcą, by przy wykorzystaniu pola świadomości
stworzył nowe bronie psychotroniczne.
Ale złe wykorzystanie cudownych możliwości, jakie daje teoria próżni, jest całkiem
realne. Tylko że to grozi katastrofą nie tylko na skalę globu, ale wręcz kosmosu.
Może więc to dobrze, że o odkryciach Szypowa nauka milczy?
W swoim czasie Albert Einstein próbował odpowiedzieć na pytanie, czy wszechświat
jest statyczny (tzn. ani się nie rozszerza, ani nie zbiega, tylko trwa w
niezmienionym stanie). Po obliczeniu ilości istniejącej energii doszedł do
wniosku, że aby wszechświat był statyczny - a wierzył, że tak jest - musi
istnieć niewiarygodnie dużo niewidzialnej i niewykrywalnej, jak do tej pory,
energii pustej przestrzeni. Nazwał ją stałą kosmologiczną. Potem udowodniono, że
wszechświat rozpoczął się od wybuchu i nadal się rozszerza. Einstein, choć
niechętnie, uznał racje kolegów po fachu i zrezygnował z idei wszechświata
statycznego. Przyznał też, że jego wspaniały twór - stała kosmologiczna - jest
jego największą pomyłką.
Jednak ostatnio naukowcy dochodzą do wniosku, że aby wszechświat w ogóle istniał,
musi gdzieś być ukryta kolosalna ilość energii. Stała kosmologiczna, czyli ujemna
energia pustej przestrzeni, wróciła do łask. Oznacza to, że w każdym centymetrze
sześciennym przestrzeni wiruje ogromna ilość dziwnej energii - niewidzialnej, nie
dającej się zbadać przyrządami naukowymi, ale jednak realnej, gdyż bez niej nic by
nie istniało...
Czyż nie to samo twierdzi Szypow?