CAŁKIEM PRYWATNIE

P
ora kończyć krótka przygodę z najstarszą historią (i nie tylko). Będzie to coś w rodzaju pożegnania połączonego z osobistą refleksją, a także krótkie wytłumaczenie tego, co zdołałem "popełnić". Nie żegnam się definitywnie, bo przecież nie porzuca się z dnia na dzień ukochanego dziecka. W dalszym ciągu będę obecny w Internecie choć nie tak aktywnie jak dotychczas. Moja przygoda z Internetem rozpoczęła się w ramach rehabilitacji po ciężkim wylewie, którego doznałem w maju 2001 r. Miało to poniekąd podnieść ogólną sprawność i wyszło nawet nieźle (oczywiście mówię o sprawności, a nie o stronie, bo ta pozostawia wiele do życzenia). Początkowo miał powstać artykulik tylko o budowlach z wielkich kamiennych bloków, ale im głębiej w las tym więcej drzew. Po pierwszym powstał następny, a każdy kolejny rodził następne pytania i hipotezy, które starałem się przystępnie opisać. To co napisałem nie jest żadnym "odkryciem Ameryki", a tylko logicznymi wnioskami wynikającymi z innych niż w nauce podstawowych założeń. Jest też próbą wykazania nielogiczności niektórych hipotez stricte naukowych. To z pewnością potrafi każdy z Was.

P
ierwsze, to założenie istnienia cyklicznego "wielkiego uskoku skorupy ziemskiej" (hipoteza Hapgood'a), który co pewien czas niszczy wszystko (lub prawie wszystko), co żywe i co zbudowano na ziemi. W tym przypadku nawet nie jest ważne kto i co zbudował. Ważne jest stwierdzenie, że taki kataklizm mógł zniszczyć całą ogólnoświatową cywilizację, a co gorsza zagraża nadal, choć (chyba dla świętego spokoju) wyrzucono tę hipotezę z dzisiejszej nauki. Dało to pewne wymierne korzyści. Społeczeństwo nie ma pojęcia o zagrożeniu, a rządy nie muszą się martwić o plany ochrony przed takim zagrożeniem i co za tym idzie nie muszą wykonywać kosztownych inwestycji w celu ochrony własnego narodu, a które z powodzeniem można i wykorzystuje się na zbrojenia, ewentualne lokalne (na razie) wojenki, a przede wszystkim na zaspokojenie próżności i drogich zachcianek rządzących. Inną korzyścią wyrzucenia teorii Hapgood'a jest uniknięcie badań naukowych nad istotą przyczyn takiego "uskoku". W konsekwencji tego do dzisiaj nie wiadomo jak powstały zbiorniki słonej wody w środku lądów, bzdurne teorie o wyginięciu dinozaurów i wiele innych, delikatnie mówiąc, dziwacznych hipotez.

D
rugim ogólnym założeniem jakie przyjąłem, to dopasowanie elementów budowlanych do fizycznych możliwości człowieka czyli krótko - wielkość "cegły" w stosunku do możliwości fizycznych człowieka, czyli do jego marnej siły fizycznej. Ciężarowiec tzw. "martwym ciągiem" może podnieść ciężar około jednej tony na wysokość kolan, ale podnieść to jeszcze nie znaczy móc swobodnie manewrować. Biorąc pod uwagę wysokości na jakich umieszczano wielotonowe elementy musimy dojść do jednego wniosku - albo budowniczy byli ogromnego wzrostu a co za tym idzie i siły, albo do budowy musiano użyć wysokiej techniki, nie znanej nawet dzisiaj. Przy okazji wynika sprawa zapraw stosowanych do spajania elementów budowlanych. Teoria o rzymskiej "pucolanie" jest śmiechu warta, bo tak naprawdę nikt tego nie zweryfikował, a i dziwne jest, że tak doskonałe spoiwo nie jest dziś powszechnie stosowane tym bardziej, że darmowego popiołu wulkanicznego Włosi mają pod dostatkiem. Stwierdzenie zaś, że "pucolana" wiązała nawet pod wodą można jedynie skwitować uśmiechem politowania nad geniuszem utytułowanych matołów. Programy okrzyczanego Discovery, to jedna wielka manipulacja i indoktrynacja. Osobiście oglądam obrazy ale przy wyłączonym dżwięku. Ma to tę zaletę, że zaczyna pracować własny mózg.

T
rzecie założenie, to posiadanie odpowiednich narzędzi do obróbki. Patrząc na posągi egipskie, hinduskie świątynie wykute w litej skale czy olmeckie głowy trudno zgodzić się z naukowymi hipotezami dotyczącymi ich twórców i sposobów wykonania. Jakimi narzędziami cyzelowano drobne (czasem milimetrowe) szczegóły? Już Petrie, badający egipskie artefakty, wskazywał na możliwość użycia szybkoobrotowych diamentowych wierteł czy frezów. Jaką metodą uzyskiwano szklistą powłokę kamienia? Wskazuje to na mikrosekundowe użycie bardzo wysokich temperatur. Kto w tamtych czasach dysponował taką techniką? Jakimi narzędziami wykonano mechanizm z Antykitery? Czy precyzyjne koła zębate wykonywano narzędziami z brązu? Takich pytań można stawiać bez liku, a odpowiedzi naukowców są tylko życzeniowe, głupie lub nie ma ich wcale. Nawet dzieciak z piaskownicy wie, że do wykonania babki z piasku musi mieć techniczne zaplecze w postaci łopatki i wiaderka, a przede wszystkim musi przejść szkolenie wstępne przeprowadzone przez rodzica. W historii ten temat jest skrzętnie pomijany, a tłumaczenia nie wytrzymują krytyki. Wprowadzona teoria postępu technicznego, skądinąd bardzo słuszna, co krok kłóci się z faktami, ale jakoś nikt tego nie chce zauważać. Czym w epoce brązu wykuwano brązowe miecze? Młotami z brązu? A czym wykuto te młotki? Jakich matryc używano do bicia "rzymskich" monet? Czym wykuwano stalowe miecze w epoce żelaza? Młotkiem z żelaza? Plastelinę plasteliną? Wszyscy wiemy, że narzędzia muszą być dużo twardsze, trwalsze i precyzyjniejsze od wyrobu. Czy w epoce dymarek już wytwarzano stal o różnych twardościach i właściwościach? Co się stało z przemysłem produkującym żelazne akcesoria na potrzeby ówczesnych armii? Dlaczego mamy artefakty, a nie mamy narzędzi? Gdyby piramidy egipskie budowano metodami pokazywanymi dzisiaj, to prawdopodobnie jeszcze dziś czekalibyśmy na uroczyste przecięcie wstęgi. Nie mając pojęcia o ówczesnej technice, próbuje się dopasować dzisiejsze metody i technikę do tamtych czasów.

O HISTORII

J
edno co pewne, to fakt, że dzisiejsza historia jest daleka od prawdy i przedstawia chronologicznie poukładane kłamstwa. Dzieje się tak dlatego, że historia nie jest nauką samodzielną, a od wieków jest na usługach władców czyli polityków i polityki. Krótko mówiąc jest krojona pod określone idee i określone cele. Dlatego są takie rozbieżności nawet w historiach sąsiadujących państw, co nierzadko jest powodem małych wojenek i trwających wielowiekowych animozji. Dlatego nie dziwi fakt, że nie ma jednej spójnej historii dla całości świata. Nietrudno się przecież zorientować, że historia jest oparta na związkach przyczynowo-skutkowych i jest nierozerwalnie związana z poczynaniami sąsiadów. Historię tworzą ludzie i sama natura, ale opisują ją tylko ludzie i opisują tak jak chcą, dla swoich doraźnych celów, zwykle mijając się z obiektywną prawdą. Trudno oczekiwać, by Hitler i Stalin domagali się opisywania obiektywnej prawdy o swych poczynaniach, a bazując na tak pisanych tekstach trudno wymagać prawdy od badaczy, skazanych tylko na takie źródła.

P
isałem o wielkim kłamstwie na temat starożytnego Rzymu i z tego stwierdzenia się nie wycofuję. Zastanawiam się tylko, komu to kłamstwo miało służyć i w dalszym ciągu służy. Na marginesie chciałem spytać, czy ktoś spotkał się z opisem losów rzymskiego okupanta w Brytanii? Co się stało z kilkoma tysiącami legionistów opuszczających Brytanię? Kiedy i jak przyjęto ich w Rzymie? Jak to było z pozostałymi żołnierzami Rzymu opuszczającymi podbite kraje? O czym może świadczyć takie przemilczenie w historii? A może nie miał kto wracać? Czy faktycznie Imperium Rzymskie przestało istnieć? Absolutnie nie. Arystokracja rzymska bardzo zgrabnie znalazła się w nowej rzeczywistości porzucając tytuły cesarzy na rzecz tytułu papieży (chrześcijaństwo rzymskie) i bazyleusów (chrześcijaństwo bizantyjskie). Pod nowym szyldem Rzym rozpoczął nowy podbój Europy ale już cudzymi rękami i pod innym znakiem, znakiem krzyża. Wojny krzyżowe, to nie tylko zdobycze terytorialne Nowego Rzymu, ale przede wszystkim osłabienie rywala - chrześcijaństwa bizantyjskiego, co udało się znakomicie. Proszę pamiętać, że za krzewienie prawdziwej wiary, Rzym zabrał się dopiero po zamknięciu go za murami Watykanu. Do tego zaś czasu zwalczał wszelkimi sposobami przeciwników pod zarzutem herezji i zdobywał nowe tereny zabijając prawowitych właścicieli. Temu celowi służyło między innymi wymordowanie Katarów, francuskich Templariuszy czy konfiskata dóbr i rozwiązanie zakonu Kawalerów Maltańskich. Także coraz wiecej przesłanek wskazuje na to, że dzisiejsze loże masońskie, to w prostej linii kontynuacja działań angielskich Templariuszy, których Rzym nie zdążył wymordować z prozaicznego powodu - wód kanału La Manche.

N
ajstarszy dokument znany pod nazwą "Księgi Sądu Ostatecznego" jest niczym innym jak nadaniem ziem nowym właścicielom, którym patronował nie kto inny jak Rzym. Wilhelm Zdobywca nie był Anglikiem a Normanem, który z namaszczenia papieża dokonał podboju Anglii. Kto przedtem władał ziemiami Brytanii? Brytania była solą w oku Rzymu, który niejednokrotnie później próbował dopiąć swego. Klęska floty hiszpańskiej pokrzyżowała te plany i do dzisiaj Brytania nie podlega patronatowi Rzymu. Spójrzmy pod tym kątem na rekonkwistę w Hiszpanii (wytępienie Maurów) czy konkwistę wschodnią, gdzie łupem Niemców, a w zasadzie Rzymu padły kraje słowiańskie na wschód od Łaby. Ta konkwista jest według mnie kluczem do naszej historii, historii Polski napisanej od nowa - piórem i językiem Rzymu.

P
omału przebijają się naukowcy myślący logicznie. W artukule Axela Bojanowskiego możemy przeczytać o śladach na europejskich budowlach, które są śladem niedawnych i dość potężnych (powyżej 6°R) trzęsień ziemi na naszym kontynencie. Naukowcy twierdzą też, że Europa była świadkiem takich wstrząsów w roku 3200 pne., 365 ne., a także około 400 i 800 ne. Konkluzja nie jest optymistyczna, bo w każdej chwili możemy spodziewać się potężnego trzęsienia ziemi w rejonie Kolonii czy Wiednia. W innej publikacji brytyjscy naukowcy wysuwaja tezę, że Wielka Brytania stała się wyspą zaledwie w ciągu kilku godzin. Wiek ustalili na 400 tysięcy lat temu, na podstawie wieku warstw geologicznych. Data według mnie dyskusyjna, bowiem dyskusyjna dla mnie jest sama geneza pojęcia "warstw geologicznych". Twierdzę, że tzw. warstwy, to nie są złoża naniesione wiatrem przez miliony lat, a wynik zadziałania gigantycznych tsunami w wyniku "wielkiego uskoku...". Jeśli zatem kanał La Manche powstał w tak krótkim czasie, to i w tym czasie należy szukać genezy morza Bałtyckiego. Nasza "sadzawka" to nie żadne dziesiątki milionów lat, a skutek kataklizmu i to kataklizmu stosunkowo niedawnego. Czyż nie tym należy tłumaczyć jego wyjątkową ubogość fauny i flory? Sądzę, że powstanie Bałtyku należy wiązać z tym samym kataklizmem, który zatopił nie tylko Atlantydę, ale także tereny dzisiejszego kanału La Manche, morza Północnego, morza Irlandzkiego i oczywiście Bałtyku. Legendarnego Yomsborga czy Truso należy poszukiwać nie na lądzie a w wodach naszego morza. Jak daleko? Najpierw spróbujmy odszukać najstarszego geologicznie ujścia Wisły na dnie Bałtyku. Tak na marginesie - ostatnia naukowa hipoteza powstanie cieśniny Beringa lokuje 13 tysięcy lat temu. Przypadek?

O NAJDAWNIEJSZEJ POLSCE

C
zy ktoś zastanowiał się nad tym, dlaczego my, Polacy nie posiadamy swojej najwcześniejszej historii? Herezja? Nie całkiem. Skąd na scenie historycznej Polski wziął się Mieszko I? Historyczny władca, wyłonił się jak z mgły bez ojca, bez matki, z jednym tylko znanym bratem Czciborem i kilkoma "wirtualnymi" bez imienia. Historię przedmieszkową spowija całun niewiedzy i mało kto jest zainteresowany jej badaniem, a jeśli już bada, to nie chce zauważać roli nowego imperium chrześcijańskiego Rzymu. Wystarcza nam to, że przedtem na tych terenach była pierwocizna, prymityw i "pogaństwo". Wystarcza to, że obracamy się w kręgu legend w rodzaju Piasta-Kołodzieja, króla Popiela i innych prawdopodobnych lub wymyślanych postaci branych wprost z sufitu. Jakiej narodowości był pierwszy władca Polski? W jakim mówił języku? Dlaczego naszą historię w X w. pisali tylko zachodni kronikarze? Dlaczego narzucono nam pismo łacińskie? Skąd ta mnogość ogonków i kreseczek w dzisiejszym piśmie? Język Polaków nie pasował absolutnie do nowego łacińskiego alfabetu i należało go dopasować do słowiańskiej mowy. Czy byliśmy "poganami"? Owszem byliśmy, ale tylko dla konkwistadorów rzymskiego chrześcijaństwa. Poganie w terminologii Rzymu byli tym samym, czym giaurzy dla Islamu czy goje dla Żydów. Polska była chrześcijańska, ale nie chrześcijańskiego Rzymu i dlatego uznawano nas za pogan czyli innowierców. Podobnie "pogańska" była Bawaria czy Irlandia dopóki nie "zawitali" tam misjonarze chrześcijańskiego "porządku", misjonarze "nowego europejskiego ładu".

W
X wieku lub wcześniej padliśmy ofiarą europejskiej kokwisty chrześcijańskiego Rzymu dokonanej germańskimi rękami. Wcześniejsza historia pisana zapewne głagolicą została skradziona albo spalona na stosach konkwisty. Patrząc na podboje hiszpańskie i portugalskie w obu Amerykach możemy się tego domyśleć, choć nie wiemy kto tutaj wystąpił w roli Diego de Landy. Być może jej resztki ukrywane są w archiwach Watykanu, ale tego się nie dowiemy. Nasze "pogaństwo" należało do wrogiego Rzymowi chrześcijaństwa - chrześcijaństwa bizantyjskiego, pogłębionego i utrwalonego zapewne misją Cyryla i Metodego conajmniej na dwa wieki wcześniej przed rzymskim. Mieszko I został wyniesiony do władzy przez konkwistadorów Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego i był nikim innym jak tylko marionetką Rzymu i pod jego skrzydłami i czujnym okiem prowadził misję budowy nowego państwa, całkowicie podporządkowanego polityce Rzymu. To właśnie dlatego dzieci królewskie (a może i innych możnowładców) wychowywano na dworach niemieckich, gdyż tylko tak wczesna indokrynacja zapewniała właściwe "wychowanie" i sprzyjanie polityce Rzymu. Wraz z chrztem w obrządku rzymskim do kraju weszły i służby kościelne Rzymu - księża i zakony przejmujące stopniowo (zapewne i siłą) ośrodki religijne po chrześcijaństwie bizantyjskim. Jedynie co nam zostało po bizantyjskim obrządku, to tylko nieliczne budowle sakralne w kształcie rotund. A co stało się z dziełami sztuki? To samo co z dziełami obu Ameryk. Zrabowano i przetopiono.

P
amiętamy zapewne samozwańczego króla Bezpryma, który nakazał matce odwiezienie insygniów królewskich do Niemiec. Była to jedna z prób odzyskania tożsamości narodu. Był to gest odważny i o wielce politycznej i religijnej wymowie. Król w tamtych czasach był pomazańcem bożym, a insygnia były tego wyrazem. Insygnia królewskie mógł wręczyć tylko najwyższy przedstawiciel Boga na Ziemi, a w tym czasie był to tylko papież Rzymu lub basyleus Konstantynopola. Bezprym chciał powrotu do poprzedniej religii i dlatego symbole władzy nakazał oddać poprzez Niemców do Rzymu. Dlaczego? Dlatego, że chrześcijaństwo rzymskie było obce ówczesnemu narodowi polskiemu. Pamiętamy też zapewne o wczesnośredniowiecznych buntach chłopskich. Jak wiemy z historii chłopi byli zwykle ostatnimi, którzy wzniecali powstania czy bunty. Zatem bunt chłopstwa musiał mieć bardzo poważną przyczynę, a jedyną mogła być narzucona siłą religia. Czy ktoś dzisiaj może wyobrazić sobie reakcję polskiego narodu na próbę powrotu do prawosławia? Cały kraj zapewne stanąłby w ogniu. Tak mogło być i wtedy, a jednak prawdziwe przyczyny buntów ówcześni historycy przemilczeli, choć można gdzieniegdzie wyczytać chęć powrotu do "pogaństwa". Czy to przypadek, że najstarsze i najbardziej czczone relikwie narodowe są ikonami w stylu bizantyjskim? Czy to przypadek, że nam Polakom, bardziej przypadają do gustu rosyjskie pieśni ludowe czy ukraińskie dumki niż tyrolskie jodłowanie? Nie. To jest nasz historyczny atawizm. To właśnie jest ta "genetyczna" więź Słowian, która pozostanie w nas na zawsze.

N
a dzień dzisiejszy próbuję odnaleźć sensowną odpowiedź, co wydarzyło się pomiędzy IX a XI wiekiem na naszych ziemiach. Powodem jest przekaz Wulfstana, który w IX wieku ogląda kwitnące, murowane o bardzo zaskakującej technice Prusy (umieli wytwarzać zimno), a już 200 lat później zastajemy tam tylko prymitywne plemiona, mieszkające w ziemnych grodziskach, w drewnianych chatach, podbijane z łatwością pod przykrywką szerzenia nowej i "jedynie słusznej" wiary. Czy mamy do czynienia z jakimś nieznanym kataklizmem, zarazą czy też z nadaktywnością Słońca, a może ze wszystkim naraz? Jedno co pewne, to fakt, że w XI-XII wieku tereny Prus (a także Polski) są niepomiernie wyludnione, co ułatwiało i podbój i możliwość kolonizowania przez "zachód".

O OCHRONIE PRZYRODY I ZABYTKÓW

D
ziałające dzisiaj organizacje ochrony "komarów i pijanych żab" wzbudzają moje politowanie i niechęć. Zasadniczym ich celem jest zbieranie haraczy od tych, którzy chcą coś zbudować, by ulżyć zwyczajnym ludziom. Jest to organizacja darmozjadów obliczona na tani poklask i łatwe zdobywanie pieniędzy. Jest także niebezpieczna, bo zdolna zahamować rozwój na długie lata. Przyroda nie potrzebuje takich obrońców, bo przyroda obroni się sama (jeśli się jej nie "pomaga"). Wymieranie czy zanikanie gatunków jest stare jak świat, a ich miejsce zawsze zajmują nowe, przystosowane do nowych warunków. Wystarczy nie przeszkadzać. Człowiek swoją bezmyślną głupotą zniszczył środowiska naturalne, a teraz wylewa krokodyle łzy nad ginącą muchą nie zauważając, że gatunkiem ginącym jest sam człowiek. Najpierw wycina lasy dla zysku, a potem wydaje miliony, by przywrócić poprzedni stan. Czy to nie głupota? Zamiast utrzymywać tych pseudo obrońców, lepiej włożyć te fundusze w edukację młodych, a da to dużo lepsze i bardziej wymierne i długotrwałe efekty.

T
e organizacje mieniące się przyjaciółmi przyrody i szermujące wyrazem "ekologia" we wszystkich przypadkach i odmianach, będą jeszcze odpowiedzialne za jeden polski krach. Będzie to krach energetyczny, z którego podniesiemy się nieprędko, a walcząc o energię narobimy więcej szkód w naturalnym środowisku niż dotychczas. Im będziemy zawdzięczać brak społecznego przyzwolenia na budowę elektrowni jądrowej. Pierwsi bezmózgowcy z komuny w imię centralizacji energetyki zniszczyli setki jeśli nie tysiące, małych regionalnych elektrowni wodnych, które wystarczały dla małych społeczności. Zniszczyli małe wiejskie wodne młyny, które mogły być w każdej chwili zmienione w małe elektrownie. Dziś przy wzroście zapotrzebowania na energię elektryczną staniemy z pewnością przed dylematem kiedy i komu zacząć wyłączać prąd. Wszyscy niedługo odczujemy tę "troskę o środowisko". Chcąc nie chcąc zaczniemy uruchamiać małe elektrownie napędzane silnikami spalinowymi, które powiększą emisję dwutlenku węgla do atmosfery i będzie tego niemało. Zemści się też brak zainteresowania państwa źródłami energii alternatywnej, skutecznie hamowanego przez lobby naftowo-gazowo-węglowe.

J
ak na razie walka o przyrodę przebiega poprzez wylewanie farby na damskie, przeważnie sztuczne futra, obronę paru żab w dolinie Rospudy czy wypuszczanie na wolność nikomu nie potrzebnych susłów moręgowych, a fakt że bezmyślnie zniszczono lasy w górach Izerskich i przy okazji cały ekosystem, to o tym "obrońcy" przyrody nie mieli zielonego pojęcia. Nie wiedzieli, czy nie chcieli o tym wiedzieć?

C
iekawie wygląda też ochrona zabytków. Dzisiejsze społeczeństwo, a szczególnie te zbliżone do racjonalizmu, znalazło sobie nowego boga i wręcz bałwochwalczo oddaje cześć zabytkom. Nic nie wolno w nich zmienić, nic dobudować czy poprawić. A co to jest zabytek? Przecież ktoś to zbudował w jakimś określonym celu i zapewne używał przez dłuższy czas z myślą o przekazaniu go następnym pokoleniom. Problem polega na czym innym. Większości budowli nie potrafimy odbudować, szczególnie tych z wielkich bloków kamienia, bo nawet i my nie mamy możliwości technicznych, a poza tym nie mamy zielonego pojęcia do czego służyły. Wmawianie nam, że to grobowce czy świątynie wskazuje tylko na bezsilność rozumu "potomków bonobo" lub celowa "ściema" dla maluczkich. Reasumując - nie wiemy co i jak odbudować, a zaszufladkowanie wszystkiego jako grobowce, świątynie czy zamki obronne nie ułatwia sprawy. Lepiej uwielbiać bałwochwalczo ruinę niż cokolwiek przy niej robić. Typowe dla psa ogrodnika - "na paździeżu nie leży i drugiemu nie da".

J
est też niezmiernie interesujące, że większość zabytków (a szczególnie tzw. średniowiecznych, kamiennych zamków) została zbadana powierzchownie. Proszę przy okazji zwiedzania lub ogladania zdjęć tychże zauważyć, że w żadnym z nich nie doszło do odkrycia warstw najgłębszych, tych po których niegdyś chodzili ludzie. Jak zatem można wyciągać wnioski nie zbadawszy dokładnie całości? Dlaczego nie prowadzi się badań chemicznego składu spoiwa? Paradoksalnie, jeśli mówi się o zbadaniu ich składu i ogromnej wytrzymałości, to dlaczego nie ma ono zastosowania w dzisiejszym budownictwie? Wieści o "pucolanie", chińskim cemencie na kleiku ryżowym czy krzyżackiej zaprawie na kurzych jajach możemy spokojnie odłożyc do działu bajek. Zostawianie wszystkiego jako trwałej ruiny też nie ma sensu. Zabytki powinny być przywracane do życia i powinny dalej służyć ludziom, choć z pewnością w innych już celach. Rozwiązaniem może być sprzedaż budowli w prywatne ręce, jednak ograniczenia stawiane przez tzw. konserwatorów, są w większości nie do przyjęcia (to dlatego akcja "zabytek za złotówkę" ma tak nikły odzew). Na jakiej podstawie są stawiane ograniczenia, tego nie potrafię zrozumieć, bo sami historycy nie są w stanie przedstawić ani pierwotnej ich wersji ani też nie znają celu w jakim zostały wybudowane. Prywatność oznacza dbałość, a także może przyczynić się do rozwiązania niektórych tajemnic. Ograniczenia zaś winny dotyczyć tylko zachowania w jakimś względzie pierwotnego kształtu i zachowania tego co zostało.

O ZDROWIU

Z
a osobistą porażkę uważam to, że zbyt późno zabrałem się za wiedzę służącą zdrowiu. Winę za to obarczam dwie strony. Swoich rodziców, a przede wszystkim państwo jako instytucję, która winna dbać o zdrowie własnych obywateli. Niewiedza moich rodziców wynika z roli państwa w łańcuszku nauczania dzieci już od przedszkola jak powinniśmy się odżywiać. Do tego należy doliczyć dwie wojny i lobby przemysłu spożywczego oraz farmaceutycznego absolutnie nie zainteresowanych zdrowiem obywateli. Państwo nie było i nie jest zainteresowane w propagowaniu zdrowego żywienia, bo uderza to w przemysł i farmację - dwa potężne czynniki zysku za wszelką cenę, a bez szerokiej propagandy zdrowego żywienia i nauczania poprawności odżywiania się od małego dziecka, nigdy nie doczekamy się zdrowego społeczeństwa. Tu powinniśmy brać przykład ze społeczności żydowskiej i z ich koszernego odżywiania się. Pogardliwe określenie "śmierdzący czosnkiem" powinno zniknąć z naszego myślenia. Jedynie ta społeczność oraz arabska, poświęca uwagę prawidłowemu odżywianiu się i widać to w zdrowiu całej społeczności.

D
o opracowania tematu "Zapomniana medycyna" skłoniła mnie książka prof Tombaka "Czy można żyć 150 lat?". Nie samo jej przeczytanie, ale zastosowanie jego wskazówek na temat odżywiania. Pierwsza zasada jaką zastosowałem, to odpowiednie łączenie spożywanych pokarmów. Czułem się dużo lepiej po posiłku niż poprzednio, ale największe wrażenie na mnie zrobiło ważenie się po pierwszym tygodniu. Jedząc w zasadzie to samo, schudłem 2 kilogramy. To mnie zachęciło. Po sześciu miesiącach "spadłem" z 93 kg do 81 kg. Nie mniej ważne jest też zachowanie przerw pomiędzy posiłkami i absolutny brak "podjadania" pomiędzy nimi. Jedynie dozwolone jest jedzenie surówek i owoców. Ale warto. Doszedłem do wniosku, że jedzenie też jest nałogiem i bardzo trudno go zmienić, ale jak ktoś chce być zdrowy, to wyboru nie ma. W każdym bądź razie - wykonalne. Polecam ten cykl i stosowanie się do wskazówek tam zawartych.

O PRZYSZŁOŚCI

P
rzyszłość świata, a tym samym i Polski maluje się w czarnych kolorach. Ludzkości zabrano cel, jakim jest jej przetrwanie i dlatego władcy i politycy muszą szukać doraźnych celów, by jako tako scementować własne narody. Brak celu zmusza do wynajdywania mniejszych doraźnych celów, do znajdywania wspólnego wroga. To pomaga utrzymać ludzi w ryzach. Wynikiem tego są wojny lokalne i wojny domowe. Pozwala to utrzymać w kondycji własny przemysł zbrojeniowy i kooperantów, pozwala to popchnąć własny postęp naukowo-techniczny do przodu, pozwala to na zjednoczenie narodu dla wspólnego celu. Zwykłym ludziom zależy tylko na pracy, na godnym życiu i wypoczynku. Ale by to wprowadzić w życie, należałoby to wprowadzić we wszystkich państwach na świecie, a to już jest niemożliwe z powodu nierówności materialnej, konfliktów religijnych czy nierówności zasobów materialnych. Na to wszystko nakłada się głupota, krótkowzroczność i egoizm władców i polityków dążących do zaspokojenia własnych wygórowanych potrzeb. W każdym państwie istnieją też grupy nacisku, też chcące posiadać jak największe bogactwa. Mamy więc podział na wyzyskiwaczy i wyzyskiwanych i taki podział jest we wszystkich państwach świata i co ciekawe tego podziału bronią najzacieklej tzw. demokraci.

D
ążenie do utrwalania demokracji i liberalizmu jest największym błędem jaki popełniają współczesne społeczeństwa. Demokracja, jak żadem inny ustrój rozmywa odpowiedzialność za podjęte decyzje i nie pozwala wskazać winnego za ewentualne błędne decyzje i porażki. Pozwala na wprowadzenie działania typu owsiakowego "róbta co chceta". Z tego punktu widzenia lepsza jest już dyktatura, choć zawsze obarczona osobowością dyktatora i jego zasadniczych celów. Jak widać, choćby na naszym przykładzie, demokracja jest idealnym ustrojem dla pospolitych złodziei, którzy nierzadko umykają sprawiedliwości. Widzieliśmy także oblicze demokracji amerykańskiej, której ciemne strony odsłonił atak huraganu Katrina. Za pięknie wymalowana fasadą kryją się równie ciemne sprawy, jak bezprzykładna indolencja władzy w obliczu dużego kryzysu a nawet zwyczajny rasizm tak skrzętnie ukrywany za parawanem demokracji. Podobnie ma się pseudo demokracja rosyjska przeżarta korupcją i imperialnymi zapędami, która wykazuje działalność mafijną państwa. Komunistyczny raj - Chiny, to także państwo, które za nic ma zwykłych obywateli. To też demokracja, tyle że czerwona i dyktatorska. Już wkrótce będziemy świadkami rozkładu tych państw od wewnątrz, o ile wcześniej nie rozpętają światowej wojny.

N
a przestrzeni dziejów najlepiej funkcjonowały starożytne królestwa, dla których wzorem było królestwo niebieskie ustanowione na ziemi. Jednak zapominamy o jednej podstawowej rzeczy - królami byli synowie Bogów i ziemskich kobiet, o wrodzonych predyspozycjach i nauczani rządzenia przez swoich ojców. Była to swego rodzaju kasta przeznaczona tylko do rządzenia. Teraz łatwiej jest zrozumieć dlaczego człowiek oddzielił religię od państwa - królem mógł zostać już zwykły człowiek, który mógł być najgorszą łachudrą, byle posiadał siłę, która mogła go wynieść na tron. Potem wymyślono demokrację, gdzie prym wiedli wygadani, głośni i niekoniecznie mądrzy ludzie. Dzisiejsze ustroje to pokłosie tych zmian i wszystkie mają korzenie w dziejach starożytnych.

W
Polsce mamy ponoć demokrację, a rządzą nami tzw. partie polityczne. Problem polega na tym, że nie ma partii politycznych z prawdziwego zdarzenia. To co mamy, to luźne stowarzyszenia cwaniaków i dorobkiewiczów, bezlitośnie ograbiających naród i rozgrabiających jego wieloletni dorobek. Nie widzę sensu w głosowaniu na żadną z nich, bo ordynacja wyborcza jest tak ustawiona, że do władzy dochodzą zawsze ci sami, choć w różnej kolejności. Jeśli do wyboru mam złodzieja, szubrawcę czy matoła, to mój głos i tak się zda psu na budę, bo zawsze padnie na łajdaka. Władzy dobrowolnie nie oddadzą, bo nie widziałem jeszcze świni, która sama odeszłaby od koryta. Polsce potrzebna jest partia z wizją, mająca program i dążąca do jego realizacji, a takiej jeszcze nie ma. Polska nie ma także mężów stanu, a to co widać, to tylko wyszczekane dziadostwo, które udaje że potrafi rządzić. Wybory w dzisiejszej Polsce, to niepotrzebne wydawanie pieniędzy podatników na ustawienie przy "korycie" coraz to innych darmozjadów, którym nie zależy ani na kraju ani na narodzie.

P
rzyszłość Polski, a w zasadzie każdego państwa, to samodzielne i samowystarczalne lub prawie samowystarczalne jednostki terytorialne o wielkości jednego lub kilku powiatów, a w najgorszym wypadku województwa. To w nich powinny zostawać wypracowane dobra materialne i finansowe. Rząd winien pełnić tylko rolę koordynatora i utrzymywać w swojej gestii instytucje polityki zagranicznej i obrony całości państwa. Instytucje państwowe, a w tym rząd winny być utrzymywane poprzez subwencje określone prawnie i otrzymywane od samorządów. Sejm i Senat w dzisiejszej formie to instytucje nierobów i darmozjadów, które są potrzebne Polsce, jak człowiekowi trzeci półdupek. Podobnie jak instytucja Prezydenta i jego rozdętego dworu. Po co Polsce funkcja, która nie ma nawet opracowanego zakresu obowiązków? Przyjmować gości, wznosić toasty i przeżerać państwowe pieniądze może i sam premier. Sejm winien zaś stanowić zjazd w określonych terminach przedstawicieli samorządów. Krótko, na temat i z powrotem do pracy w terenie. Jeśli powstanie jakaś partia i będzie miała taką lub podobną wizję Polski, wtedy będę na nią głosował (o ile dożyję), ale na dziś takiej partii nie ma i nie ma nawet fragmentu polityka, który posiadałby choćby zbliżoną wizję rozwoju kraju.

CO ZROZUMIAŁEM?

P
isząc te swoje czytanki zacząłem rozumieć wiele spraw, nad którymi dotąd przechodziłem obojętnie lub po prostu ich nie rozumiałem. Wychowany od najmłodszych lat w ateizmie i pogardzie dla kościoła, zrozumiałem dziś, że starożytni mieli absolutną rację w tej kwestii. Bogowie kiedyś przebywali na Ziemi i przekazali wiele istotnych nauk oraz pouczeń jak żyć, by ustrzec się od chorób. Zrozumiałem, że dzisiejsza historia nie ma nic wspólnego z prawdą i rzetelnością. Zrozumiałem, że ci tzw. ateiści zrobili wszystko, by wymazać te nauki z ludzkiej pamięci. Cała filozofia polityków, obojętnie czy to byli faszyści, komuniści, hitlerowcy, demokraci czy liberałowie - to rak na ciele całej dzisiejszej cywilizacji, który już wszedł w ostatnie stadium. Samo słowo ateista nie oznacza niewierzącego, a oznacza występującego przeciwko Bogu i jego naukom, podobnie jak proletariusz nie oznacza robotnika, a zwykłego rzymskiego dziecioroba, który nic nie wytwarzał oprócz g..., a był zwyczajnym pasożytem hodowanym przez rzymską arystokrację tylko na wypadek wyborów. Nauki Imperium Rzymskiego przęjeli nie tylko faszyści czy hitlerowcy ale także i komuniści, demokraci i liberałowie.

N
ie mniej zła wyrządziła naukowa, absolutnie nie do udowodnienia, teoria ewolucji. Prawie z dnia na dzień staliśmy się gadającymi potomkami szympansa bonobo. Skoro zaś człowiek nie został stworzony, to musi być dziełem zwykłego przypadku i można zacząć dowolnie ingerować w jego wnętrze. Nie rozumiejąc nic, zaczęto klonować zwierzęta i już zaczyna się ingerować w geny człowieka, jak byle mechanik w podrzędnym warsztacie. Proszę zauważyć jak wiele rzeczy już "zgania" się na złe geny. Wmawia się ludziom choroby spowodowane genami i próbuje się je zmieniać sztucznie. Wszystko dla zysku, a nie dla człowieka. Jeśli uśmierci się w ten sposób wielu ludzi, to oczywiście usłyszymy, że polegli dla chwały nauki, bo nauka wymaga ofiar. Najzwyklejsze morderstwo usprawiedliwi się w imię prawa. Także w imię nauki zniszczono ziołolecznictwo, bo utytułowane matoły nie potrafią do dziś zbadać wszyskich substancji i nie potrafią zrozumieć jak te substancje działają i współdziałają. To, co dziś nazywamy naukową medycyną jest niekończącym się "naukowym" eksperymentem na żywych ludziach, który czasem się udaje. W większości przypadków chemia nas zabija, a przecież od tysiącleci doskonale wiadomo, że wszystkie choroby otrzymujemy wraz z pożywieniem, a dziś przede wszystkim od chemii w nim ukrytej. A które państwo propaguje zdrowe odżywianie? Z tzw. "cywilizowanych" - żadne.

CO ROBIĆ?

Z
wykły obywatel może nic lub niewiele. W państwie rządzonym przez sitwę nieudaczników, które w swej "opiekuńczości" zdołało zniszczyć wszystko, a w tym i służbę zdrowia, należy liczyć tylko na siebie samego. Przede wszystkim należy zadbać o własne zdrowie i to od najmłodszych lat. Należy uczyć własne dzieci zasad zdrowego odżywiania, bo w dzisiejszych czasach największym skarbem który posiadamy jest nasze zdrowie. Jego utrata, to klęska życiowa, z której możemy się już nie podnieść.

P
amiętajmy o własnym rozwoju duchowym. Jest tak samo ważne jak zdrowie. Nie dajmy się ogłupiać politykom i ich durnym ideom. Wyłączmy od czasu do czasu telewizor i w ciszy zacznijmy rozmyślać nad sobą. Zdrowe samopoczucie to połowa zdrowia fizycznego. Zacznijmy myśleć głową, a nie telewizorem czy szmatławcem Targowicy. Pamiętajmy, że jesteśmy Polakami, obywatelami dumnego i honorowego narodu, który nigdy nie zawiódł swoich przyjaciół. Nasz patriotyzm winien wyrażać się w doskonałej znajomości naszej historii, ale tej prawdziwej historii. Winniśmy zrozumieć, że żadnej transformacji w Polsce jeszcze nie było, bo po roku 1945 Polacy jeszcze nie rządzili własnym krajem. Żydowską komunę zastąpiono żydowską demokracją i liberalizmem, ale dalej kierowaną przez poprzednią i dlatego jest tak źle. Wpadliśmy z deszczu pod rynnę. Aby to zrozumieć musimy poznać dokładnie naszą historię a szczególnie tę najnowszą i to nie z oficjalnych podręczników, bo te nagminnie się fałszuje. Jeśli nauczymy się odróżniać Polaków od "Polaków", ludzi od bydlaków, mądrych od głupców, dopiero wtedy możemy spokojnie i świadomie dokonać wyboru. Wierzę, że niedługo powstanie prawdziwie polska partia, której będzie zależeć przede wszystkim na narodzie i rozwoju Polski, ale być może przed tym trzeba będzie "ugotować" gulasz po węgiersku. Kto to wie... Dzisiaj na pytanie "kiedy będzie dobrze" jest tylko jedna odpowiedź - "już było".

wrzesień 2006 r.