Co nas zatruwa
Człowiek nie umiera, człowiek zabija się sam. Seneka

Żyjemy w świecie, w którym znalezienie czegoś zdrowego można zaliczyć do cudu. Rzeki zamieniły się w ścieki. Atmosfera przypomina zestaw bojowych środków trujących, z której raz po raz spadają deszcze o składzie tablicy Mendelejewa. Zatruta gleba rodzi zatrutą żywność. W takim świecie dobrze się mają jedynie bakterie. Jak w nim ma żyć człowiek? Musi. Jak więc unikać tego, co nas zatruwa? Po prostu trzeba poznać zagrożenia. Poniżej drobny ich zestaw, z którymi spotykamy się na codzień.

Kwas moczowy

Skąd w organizmie bierze się kwas moczowy? Z dwóch powodów. Pierwszy, to nadmierne spożywanie pokarmów, a drugi to nadmiar pokarmów białkowych (mięso, mleko, wędliny itp.). Kwas moczowy odkłada się w tkankach i jak rdza stopniowo "pożera" nasz organizm.

Naukowo, kwas moczowy to 2,6,8-trójhydroksypuryna, białe kryształki trudno rozpuszczalne w wodzie. Jest jednym z końcowych produktów przemiany związków azotowych w organizmie. Występuje w moczu, we krwi, w wątrobie, śledzionie i w mózgu. W stanach patologicznych we krwi krystalizuje sie w postaci cienkich igiełek i osadza się w tkance łącznej w stawach powodując dnę, a w przewodach moczowych tworzy kamienie.

Praktycznie jest powodem takich chorób jak choroby stawów, kości, bólów w kręgosłupie, chronicznego reumatyzmu, artretyzmu, podagry i osteoporozy. Także róznego rodzaju egzemy skórne mają ścisłe powiązanie z kwasem moczowym.

Kwas moczowy jest dla organizmu trucizną, od której trzeba się uwolnić za wszelką cenę. Organizm płaci za neutralizację kwasu moczowego zmniejszeniem szybkości przemiany materii, ponieważ znaczna część soli mineralnych, witamin, mikro i makroelementów jest w ten proces zaangazowana. To prowadzi do naruszenia gospodarki cukrowej, w konsekwencji której zapadamy na cukrzycę. Po naruszeniu gospodarki cukrowej zakłócona zostaje gospodarka wymiany tłuszczowej, co w konsekwencji prowadzi do otyłości.

Ponieważ kwas moczowy ma bezpośredni kontakt z krwią, to jego niszczące działanie nie ogranicza się do chorób stawów, tkanek i mięśni. Ośrodki nerwowe i mózg również cierpią z powodu jego trującego działania. Podwyższone ciśnienie krwi, bóle głowy, częste migreny, neurastenia, bezsenność, a nawet epilepsja - wszystkie te choroby mają wspólną przyczynę - oddziaływanie na organizm toksycznych soli kwasu moczowego.

Podagra
Najczęściej występuje w stawach dużych palców u nóg, rzadziej u rąk, objawia się silnym łamaniem lub świdrującym bólem. Kwas moczowy, odkładając się w stawach w postaci kryształków, powoduje silne bóle, opuchlizny i zaczerwienienia. Choroba rozpoczyna się od niewielkiego bólu w porażonym stawie i trudności w poruszaniu, co szczególnie wyraźnie daje się odczuć po długim bezruchu (sen, siedzenie). Podczas ruchu (siadanie, chodzenie po schodach itp.) słychać chrzęst. Najczęstszym obiektem ataku podagry jest staw biodrowy, co powoduje utykanie.

Chroniczny reumatyzm
Jest chorobą nie mającą nic wspólnego z ostrym reumatyzmem, spowodowanym przez komplikacje po przeziębieniu lub grypie. Jest on młodszym bratem podagry i posiada wspólną przyczynę - nagromadzenie kwasu moczowego. Chroniczny reumatyzm jest mniej bolesny niż podagra, chociaż obrzęki i guzy reumatyczne są bardzo podobne do podagrycznych. Przyczyną reumatyzmu chronicznego jest spowolnienie przemiany materii, spowodowane przede wszystkim nadmiarem kwasu moczowego.

Dna moczanowa
Jeśli niewielka ilość kwasu moczowego we krwi zaczyna się zwiększać, to łącząc się z niektórymi składnikami krwi tworzy galaretowate masy, które umiejscawiają się w określonych odcinkach naczyń krwionośnych. Wtedy krążenie krwi jest zakłócone lub w ogóle zatrzymane. Z reguły zatykają się najdrobniejsze naczynia krwionośne w częściach ciała oddalonych od serca (ręce, nogi). Zakłóceniu ulega krążenie krwi, co powoduje uczucie zimna (chłodne ręce, nogi). Dna moczanowa jest chorobą serca i może być początkiem totalnego zaburzenia pracy układu krążenia.

Anemia
Przyczyny anemii są takie same jak dny moczanowej. Niedostatek czerwonych ciałek krwi jest związany prawdopodobnie z nawykiem spożywania gotowanych, rafinowanych produktów, cukru, nadmiernej ilości białka pochodzenia zwierzęcego, pasteryzowanego mleka. We wszystkich tych produktach wapń wystepuje w trudno przyswajalnej postaci, a łącząc się z kwasem moczowym tworzy nierozpuszczalne sole, co prowadzi do zmiany składu krwi.

Kamica wątrobowa i nerkowa
Kwas moczowy wraz z nieorganicznym wapniem (nieprzyswajalnym przez organizm) tworzy nierozpuszczalne sole, które krystalizują się w wątrobie i nerkach. Początkowo tworzy się piasek, który łatwo przechodzi przez kanały odprowadzajace, ale z upływem czasu piasek zamienia się w kamienie, które powodują straszne męczarnie w postaci kolek wątrobowych i nerkowych. Objawem tworzenia się piasku jest uczucie bólu podczas oddawania moczu, które często lekceważymy i czekamy aż do momentu, w którym kamienie dadzą znać o sobie w formie ataku.

Choroby skóry
Wiele chorób skóry, szczególnie noszących miejscowy charakter, powstaje w wyniku odkładania się kwasu moczowego w tkankach naszego ciała. Różnego rodzaju egzemy skórne mają ścisły związek ze zgubnym działaniem kwasu moczowego i jego soli.

Cukrzyca i nadwaga
Organizm płaci za neutralizację kwasu moczowego zmniejszeniem szybkości przemiany materii, ponieważ znaczna część soli mineralnych, witamin, makro i mikroelementów jest zaangażowana w proces neutralizacji. To prowadzi do naruszenia gospodarki cukrowej (cukrzyca), a po niej przychodzi kolej na zakłócenie wymiany tłuszczów, w wyniku czego następuje otłuszczenie ciała, czego wyrazem jest nadwaga wielu cukrzyków.

Choroby nerwowe
Kwas moczowy mając bezpośredni kontskt z krwią, dlatego jego niszczące działanie nie ogranicza sie tylko do chorób stawów, mięśni i tkanek. Jego trujące działanie ma również wpływ na mózg i ośrodki mózgowe. Najczęstszym skutkiem jego działania jest podwyższone ciśnienie, bóle głowy, migreny, neurastenia, bezsenność, a nawet epilepsja.

Jeśli znalazłeś choć jeden symptom występujący w Twoim organizmie, to nie czekaj i zdecyduj się na kurację cytrynową prof. Tombaka.

Do kuracji potrzebna jest zwykła cytryna, przy czym najlepiej, aby owoc miał cienką skórkę. Świeży sok cytrynowy bardzo szybko rozkłada sie pod wpływem powietrza i światła i dlatego za kazdym razem należy przygotowywać świeżą porcję soku.

Wśród ludzi, którzy nie tolerują kwasu rozpowszechnione jest zdanie, że duża ilość soku z cytryny może spowodować rozstrój żołądka. Obawy są nieuzasadnione i ten kto myśli w taki sposób zupełnie nie zna fizjologii procesu trawienia. Sok z cytryny ma kwaśny smak w momencie przygotowywania. Gdy tylko zostaje wypity, enzymy w jamie ustnej zmieniają jego smak na słodki. Tym niemniej do zołądka dochodzi kwas cytrynowy i askorbinowy (witamina C), ale te dwa kwasy w porównaniu z kwasem solnym zawartym w sokach żołądkowych sa tak słabe, że w żadnym wypadku nie mogą zaszkodzić błonie śluzowej żołądka.

Wręcz przeciwnie - osoby, które cierpią na katar lub wrzody żołądka odczuwają korzystne działanie kuracji sokiem cytrynowym. Jest on bogaty w witaminę C, mikroelementy i hormony. Wspaniale oczyszcza organizm z nierozpuszczalnych soli i śluzu. Kto chce wyglądać młodo, powinien pić sok z jednej cytryny codziennie.

Kuracja lecznicza - w czasie tej kuracji należy pić sok tylko w czystej postaci tzn. nie rozcieńczać go wodą, nie dodawać ani miodu ani cukru. Pić należy pół godziny przed lub godzinę po posiłku, jak komu wygodnie. Aby leczyć cięzkie, chroniczne choroby należy w ciągu całej kuracji wypić sok z 200 cytryn (ani jednej mniej, ale można więcej). Kuracja trwa 12 dni i w każdym dniu spożywamy sok z ilości cytryn według schematu [dzień/ilość cytryn] -

1/5-2/10-3/15-4/20-5/25-6/25-7/25-8/25-9/20-10/15-11/10-12/5

- razem 200 cytryn. Sok z cytryny pijemy kilkakrotnie w ciągu dnia 3-5 razy. Bardzo rzadko spotyka się zakłócenia w pracy zołądka lub jelit, ale jeśli takowe wystapią, należy przejść na kurację profilaktyczną według schematu - 1-2-3-4-5-5-4-3-2-1 - w cyklu 10-dniowym, by pomóc żołądkowi przyzwyczaić się do soku z cytryny.

W czasie kuracji przez kilka pierwszych dni widoczna jest wydajniejsza praca nerek. Mocz może zmienić kolor, stanie się ciemny, może pojawić się w nim osad ciemnego koloru, składający się z soli moczanowych. W pierwszej fazie leczenia ilość osadu bywa duża, co świadczy o intensywnym wydalaniu kwasu moczowego. Pod koniec kuracji mocz przybiera kolor bursztynu, nie widać osadów, nawet po długim okresie stania, co wskazuje na to, że nie ma nadmiaru kwasu moczowego w organizmie.

Kwas cytrynowy jest jedynym kwasem wiążącym się w organizmie z wapniem, w wyniku czego tworzy się unikalna sól, podczas rozpuszczania której organizm otrzymuje fosfor i wapń, pierwiastki które normalizują przemianę materii i regenerują tkankę kostną.

Jeśli nie jesteś jeszcze przekonany, to przeczytaj perypetie Pani Barbary, która przez kilkadziesiąt lat cierpiała, diagnozowana i leczona przez lekarzy stosujących tylko zdobycze naukowej medycyny wspomaganej chemikaliami koncernów frmakologicznych.

Słodka "biała śmierć"

Ostrzeżenia o szkodliwości białego cukru wciąż giną w powodzi reklam batonów, cukierków, czekoladek, ciasteczek i ciast. Po to, by przyciągnąć dzieci, producenci prześcigają się w pomysłach - żetony, których uzbieranie kilku "upoważnia" do następnego, darmowego produktu, kolekcje sławnych piłkarzy, czy zabawki w częściach do złożenia. Starsi zaś ogladają piękne twarze, które jedząc słodkości przybierają bez mała wyraz pełnego orgazmu. Cukier od dawna nazywany "białą śmiercią" jest używany w zasadzie przez wszystkich, nawet przez tych, którym lekarze kategorycznie go zabraniają. Ostatnie badania naukowe mówią o tym, że cukier jest dla organizmu substancją całkowicie obcą, która własciwie nie jest przez organizm wchłaniana, a tylko prowadzi do zaniku naczyń krwionośnych oraz mutacji lub zwyrodnienia komórek, co w najprostszy sposób prowadzi do raka. Nadmierne spożycie cukru, to podstawowy błąd wychowawczy popełniony w dzieciństwie. Wyrobienie u dziecka "apetytu" na słodycze utrzymuje się z reguły do samej śmierci.

Nasz "rodzimy" cukier otrzymuje się z buraków cukrowych. Burak cukrowy to naturalny produkt roślinny, w którym oprócz cukru znajduje się wiele witamin, soli mineralnych, fermentów i hormonów. W procesie produkcji cukru wszystkie "zbędne" elementy są stopniowo eliminowane, aż do otrzymania czystego produktu jakim są białe kryształki. W procesie rafinacji cukier jest poddawany oczyszczaniu, krystalizacji i filtracji. Aby otrzymać biały produkt poddaje się go działaniu trucizny - chlorku wapnia. Gotowy produkt, to czysta sacharoza pozbawiona wszystkich innych substancji biologicznych, jakie burak zawierał na początku.

Nasz organizm, by wchłonąć cukier musi ten chemicznie czysty produkt "obrobić" przy pomocy substancji, które zabiera z naszego organizmu. Dlatego musi zużyć wapń, który zabiera z zębów i kości, a stąd blisko do próchnicy zębów i osteoporozy, z krwi pobiera żelazo i nne pierwiastki, a to prowadzi do cukrzycy. Cukier podnosi poziom trójglicerydów i cholesterolu w organizmie i niszczy selen, pierwiastek chroniący nas przed nowotworami. Nadmiar spożywanego cukru (a także produktów mącznych i białka) jest jednym z powodów ogólnego zatrucia organizmu, stanów zapalnych oczu, zapalenia spojówek, tęczówek i rogówki. Cukier dezorganizuje proces trawienia innych pokarmów - owoców, warzyw, białek i skrobii. Jedząc go w nadmiarze mamy realne szanse na to, że po pewnym czasie nie będziemy widzieć co jemy.

Niektórzy naukowcy szukają skłonności do cukrzycy w genach naszych przodków. Czy to ładnie usprawiedliwiać swoje obżarstwo czy łakomstwo szukając błędu u szanownych antenatów? Chyba nie. Ta skaza genetyczna, to "słodkie" dzieciństwo, przyzwyczajenie i nasz niepohamowany apetyt na schabowego z ziemniakami i kapustą oraz deserowe małe "co nie co", czyli kilogram makowca popitego smacznym, surowym mlekiem na dodatek osłodzonym cukrem.

Czym słodzić?

Do naczynia około 2-litrowego wsypać 750 g białego, rafinowanego cukru, 200 g ulubionego miodu zalać 200 ml przegotowanej (lub strukturowanej) wody, wymieszać i odstawić na 8 dni w temperaturze pokojowej. Trzy razy dziennie mieszać drewnianą łyżką. W ciągu 8 dni cukier pod wpływem miodu rozkłada się na glukozę i fruktozę - cukry przyjazne dla organizmu. Ilość mieszanki do słodzenia dobrać eksperymentalnie. Można też do słodzenia stosować sam miód, brązowy cukier (nierafinowany), niskosłodzone dżemy i konfitury. Rodzaje cukru należy zmieniać co jakiś czas.

Czy chcesz mieć raka?

Oczywiście, że nie, ale czy robimy wszystko, by się przed nim uchronić? Czy przypadkiem codziennie nie aplikujemy sobie substancji powszechnie uznawanych za rakotwórcze? Czy wspaniały smak smażonego kurczaczka czy wędzonego łososia ma już teraz wynagrodzić nam późniejsze cierpienia? Profilaktyka raka za pośrednictwem odżywiania jest możliwa przy zachowaniu dwóch podstawowych zasad:

•  Pokarm nie powinien zawierać substancji rakotwórczych, takich które powodują powstawanie nowotworów złośliwych.
•  W pokarmie powinny znajdować się substancje, które chronią organizm przed rakiem.

Źródłem substancji rakotwórczych w naszym pożywieniu mogą być róznorodne tłuszcze, przy czym niebezpieczeństwo wielokrotnie wzrasta przy spożywaniu nieświeżych lub przesmażonych tłuszczów. Dlatego też nie powinnismy zostawiać tłuszczu na patelni i wykorzystywać go wielokrotnie. W miarę możliwości unikamy smażonych produktów na korzyść gotowanych i pieczonych. Oprócz tego, zbędny tłuszcz z mięsa zawsze lepiej wykroić. Nie należy włączać do jadłospisu zbyt dużej ilości olejów roslinnych. Dwie łyżki stołowe dziennie, to ilość całkowicie wystarczająca. Istnieją dane na temat tego, że tłuszcze niekorzystnie wpływają na system odpornościowy człowieka, ich nadmiar sprzyja przemianie komórek w komórki rakowe. Wiadomo, że w miarę wzrostu poziomu życia w krajach niegdyś biednych (Japonia, Grecja, Włochy), w wyniku zwiększenia w jadłospisie ilości tłuszczu, wzrosła tam zachorowalność na raka gruczołu mlekowego i jelita grubego.

Szczególnym zagrożeniem dla zdrowia sa produkty wędzone, do których z dymu podczas wędzenia przedostaja się substancje rakotwórcze i inne niebezpieczne związki. Te substancje zostały znalezione w kiełbasach, szynkach, polędwicy, boczku, szprotach, śledziach wędzonych "na zimno", a także w owocach suszonych dymem. Nieraz w 50 g kiełbasy wędzonej znajduje się taka sama ilość substancji rakotwórczych, jak w dymie z paczki papierosów, lub w powietrzu, które mieszkaniec dużego miasta wdycha w ciągu czterech dni.

Wiele produktów zawiera azotany i azotyny. Te sole same z siebie nie są rakotwórcze, jednak w zołądku człowieka powstają z nich bardzo szkodliwe substancje. Azotany i azotyny mogą znajdowac się w kiełbasach, niektórych konserwach mięsnych, w importowanych warzywach i owocach. Dlatego w pożywieniu należy stosować warzywa wyhodowane na otwartym grucie (nie szklarniowe) przy użyciu nawozów naturalnych (kompostów). Warzywa zaleca się gotować w dużej ilości wody i jeśli nie znamy warunków ich uprawy, to nie należy spożywać wywaru z nich.

Nie zapominajmy o obrońcach przed rakiem. Są to przede wszystkim witaminy - A, C, E, B2 i PP. Wysokie stężenie witaminy C w organizmie blokuje powstawanie substancji rakotwórczych z azotanów i azotynów. Witamina E chroni chroni przed szkodliwym oddziaływaniem produktów utleniania tłuszczów, a witamina A sprzyja zabezpieczeniu przed różnymi postaciami raka. Należy spożywać tylko witaminy naturalne. Zażywając preparaty witaminowe trzeba pamiętać, że sztuczne witaminy A, C i E w nadmiarze mogą spowodować szkody w organizmie. Następnym naturalnym obrońcą sa produkty włókniste znane lepiej pod nazwą błonnika. Te znajdziemy w pieczywie z grubo mielonego ziarna i grubo mielonych kasz, a przede wszystkim w surowych warzywach. Kolejna grupa to sole mineralne zawierające magnez, wapń i selen. W magnez wyposazone są rośliny strączkowe, w wapń - twaróg i żółty ser, a w selen groch i buraki.

Mleko - przyjazny wróg

Wszyscy znamy ten problem. Od maleńkości jesteśmy uzależnieni od mleka, najpierw od mleka matki, a potem mleka krowiego, owczego lub koziego. O małego jesteśmy wprost zmuszani do jego picia. Do reklamy włączają się aktorzy i piosenkarze. Jesteśmy świadkami walki na najwyższych szczeblach o "szklankę mleka dla ucznia". Czy warto kruszyć kopie? Czy przypadkiem nie jest to błąd, do którego nikt nie chce się przyznać, a który przyczynia się do wychowywania chorego społeczeństwa? Proszę zapoznać się z opinią prof. Tombaka i proszę się przygotować na szok.

Żaden ssak na świecie (oprócz człowieka), będąc dorosłym już osobnikiem nie spożywa mleka. Tak urządziła to natura. Jeśli chodzi o koty, to my ludzie, nauczyliśmy je pić mleko. Koty, które go nie piją żyją dwa razy dłużej (udowodnione przez naukę). Obecnie mleko zostało zastąpione specjalnym pożywieniem, które ze smakiem zajadają nasi ulubieńcy. Sami więc Państwo widzicie, że gust naszych pupilków jest zmienny.
Podstawowa różnica między mlekiem krowim a kobiecym to wysoka zawartość białka - kazeiny w mleku krowim. Kazeina to substancja niezbędna cielakowi, by mu rosły kopyta i rogi, ale nawet cielak pije mleko tylko do 6 miesięcy. Człowiek nie ma kopyt ani rogów, dlatego też żywieniowe normy białka są jawnie zawyżone. Człowiek potrzebuje znacznie mniej białka, ponieważ określony gatunek bakterii, znajdujący się w jelicie grubym posiada zdolność syntezowania białka z weglowodanów, których dostarczamy spożywając produkty roślinne. W mleku kobiecym kazeiny jest zaledwie 0,2%. W krowim mleku znajduje się mało żelaza, dlatego też cielak żywi się trawą. W tym celu natura specjalnie przystosowała organy trawienne cielaka, które pozwalająją mu strawić i mleko i trawę oddzielnie.
Układ pokarmowy człowieka jest zbudowany inaczej. Krowie mleko dostając się do żołądka, pod wpływem kwaśnych soków żołądkowych ścina się, tworząc coś co przypomina twaróg. Ten "twaróg" oblepia cząstki innego pokarmu znajdujące się w żołądku. Dopóki ścięte mleko nie ulegnie strawieniu (a mleko trawione jest w ostatniej kolejności), proces trawienia innego pokarmu nie rozpocznie się. Zjawisko to, częśto powtarzające się, może spowodować zaburzenia w funkcjonowaniu układu pokarmowego. Stąd też pytanie - po co zamieniać swój organizm w przetwórnię mleka i kwaśnych produktów mlecznych, tracąc przy tym wiele energii na proces trawienia?
Kazeina znajdująca się w mleku rozkłada się w organizmie przy pomocy podpuszczki. Dziecko 1-2 letnie ma już paznokcie i włosy, więc zapotrzebowanie na kazeinę jest żadne. Układ trawienny dziecka przestaje wydzielać podpuszczkę. Od tej chwili krowie mleko staje się dla organizmu produktem ciężkostrawnym.
Należy brać pod uwagę jeszcze jeden ważny fakt. Obecnie mleko jest szkodliwe, szczególnie dla dzieci, z racji swych ekologicznych zanieczyszczeń. Nieodłącznym towarzyszem wapnia w mleku jest radioaktywny Stront-90. Niektórzy lubią dodawać mleko do kawy czy herbaty. Lepiej tego nie robić, ponieważ pod wpływem temperatury kazeina znajdująca się w mleku ścina się. Kazeina to surowiec do produkcji kleju organicznego. W naszym organizmie kazeina "klei" kamienie w nerkach, naczynia krwionośne, powoduje powstawanie guzków w nogach, deformację palców rąk, a inne niestrawione składniki mloeka osiadają w naszych tkankach i ścięgnach pod postacią śluzu. H. Shelton i dr Walker piszą - "Mleko krowie jest żródłem powstawania śluzu w organizmie człowieka od okresu niemowlęctwa do głębokiej starości i jest przyczyną takich chorób jak grypa, przeziębienia, astma, czy bronchit.

A co z "legendarnym" wapniem?

Nikt nie podważ faktu, że mleko zawiera dużo wapnia, który jest niezbędny do rozwoju kości. A czy mniej jest wapnia w orzechach, kapuście, marchwi, burakach? Więcej. A co najważniejsze jest tam w idealnej proporcji z innymi minarałami i do tego w formie łatwo przyswajalnej przez organizm. W mleku występują tłuszcze zwierzęce, a jak wiemy tłuszcz zwierzęcy powoduje zwiększenie ilości cholesterolu i wypłukuje wapń z organizmu, dlatego też mleko się odtłuszcza. Tłuszcze znajdujace się w orzechach i ziarnach (np. słonecznika, najbardziej wartościowe) są przyswajane przez organizm w 80%, podczas gdy tłuszcze z mleka tylko w 20%.
W prasie zachodniej dawno juz pisano, że zaobserwowano tendencję rezygnowania ze spożywania tłustego mleka i coraz częściej spożywa się niskotłuszczowe. To przyniosło odczuwalne wyniki - znacznie zmniejszyła się ilość zachorowań związanych z układem krwionośnym i pokarmowym.
Nasuwa się pytanie - po co zwiększać liczbę zachorowań spowodowanych przez mleko, a potem walczyć o ich zmniejszenie? Co się tyczy kwasnych produktów mlecznych - kefiru, jogurtu, a szczególnie twarogu i żółtego sera, to te produkty można spożywać, a nawet trzeba. Specjalnie zaleca się spożywanie ich ludziom w podeszłym wieku i dzieciom. Chodzi o to, że bakterie znajdujące się w kwaśnych produktach mlecznych już zrobiły to, co organizm człowieka czyni z wielkim trudem.
W bioenergetyce istnieje teoria, że każdy produkt żywnościowy zawiera w sobie informację o warunkach swoich "narodzin", rozwoju, dojrzewania itd., jednym słowem kształtuje w człowieku "naturalny instynkt samozachowawczy". Co z punktu widzenia tej teorii przedstawia soba krowie mleko nietrudno się domyśleć. Mądrzy jogowie, żeby nie spożywać krowiego mięsa i mleka uczynili krowę "świętą". Nawyk picia mleka w dużych ilościach, szczególnie w ostatnich 100 latach, przywędrował z Ameryki. Nadmiar otrzymanego mleka Amerykanie przerabiali na proszek i "obdarowywali nim kraje Trzeciego Świata. Całej tej akcji towarzyszyła szeroko reklama o pożytkach płynących z mleka. Jak wiadomo - darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda.

Czy wszystkie te argumenty przyjmą do wiadomości ci, u których mleko zajmuje czołowe miejsce w jadłospisie? Najprawdopodobniej nie. Człowiek z trudem rozstaje się z nałogiem. Jednak chcę poradzić, szczególnie ludziom starszym, zastapienie mleka kefirem i chudym twarogiem. A wszyscy ci, którzy nadal będą pić mleko powinni uważnie się przyjrzeć swoim odczuciom. Czy po spożyciu mleka nie odczuwają żadnych dolegliwości jelitowych, nie mają wzdęcia brzucha itp. Oprócz tego należy pamiętać, że mleko z uwagi na specyficzne trawienie należy spożywać zawsze oddzielnie, nie łącząc go z innymi produktami.

Chyba czas zamienić reklamę Kayah "Pij mleko, będziesz wielki" na "Pij mleko" Andrzeja Mleczki.
Polecam artykuł lek. med. Andrzeja Janusa "Czy lubisz mleko?".

A teraz curiosum - naukowy kit wciskany przez utytułowanych matołów w obronie mlecznego lobby (wp.pl 27.02.2007) - Jeszcze kilka tysięcy lat temu mleko nie było dobrze trawione przez ówczesnych mieszkańców Europy - informuje pismo "Proceedings of the National Academy of Sciences". Jak sugerują prowadzone przez naukowców z University College w Londynie oraz niemieckiego uniwersytetu w Mainz badania DNA wyizolowanego ze szkieletów z okresu neolitu, żaden z żyjących wówczas dorosłych nie mógł sobie poradzić z trawieniem zawartego w mleku cukru - laktozy. Jednak gdy pojawiła się mutacja umożliwiająca wytwarzanie enzymu laktazy i trawienie laktozy, rozpowszechniła się bardzo szybko, co jest przykładem działania ewolucji.

I jeszcze dwa artykuły wyszukane przez Xami i zamieszczone na forum "Kod Czasu" (forum zamknięte), które polecam do przeczytania kobietom a szczególnie młodym matkom. Oto pierwszy z nich:

Cielęta powinny pić mleko krowie, tak jak niemowlęta do czasu odstawienia od piersi mleko swych, matek. Obydwa rodzaje mleka natura przygotowała dla odpowiednich przewodów pokarmowych. Dowiedziono w sposób naukowy, że cielęta zdychają po podaniu im pasteryzowanego mleka ich własnych matek zazwyczaj w ciągu sześciu tygodni, zatem podejrzenie, że pasteryzowane krowie mleko nie jest najzdrowszym, podtrzymującym życie pożywieniem dla cieląt, nie mówiąc o ludziach, okazało się słuszne. Tymczasem nie tylko dorośli podają tę zdenaturalizowaną wydzielinę swym dzieciom, ale nawet sami ją konsumują.

Mleko krowie zawiera czterokrotnie więcej protein i jedynie o połowę mniej węglowodanów niż mleko człowieka, pasteryzacja zaś niszczy enzymy mleka krowiego niezbędne do strawienia tak wielkiej ilości protein. Nadmiar protein w mleku krowim zalega w układzie pokarmowym człowieka, wywołując procesy gnilne, zatyka jelita lepkim szlamem, który przedostaje się nawet do krwi. Z czasem tego szlamu jest coraz więcej i organizm stara się go wydalić przez skórę (wypryski, trądzik) i płuca (katar). Jednak część rozkłada się wewnątrz, tworząc doskonałą pożywkę dla infekcji - śluz, źródło reakcji alergicznych wywołujących sztywnienie stawów z powodu odkładającego się wapnia. Wiele przypadków chronicznej astmy, alergii, infekcji ucha i chorób skóry wyleczono po wyeliminowaniu z diety wszelkich przetworów mlecznych.
Produkty z mleka krowiego są szczególnie szkodliwe dla kobiet. Organizm kobiecy powinien być źródłem mleka, a nie przyjmować go pod postacią pokarmu. Utrata sił witalnych powodowana przez spożycie pasteryzowanego krowiego mleka powiększa obecność syntetycznych hormonów wstrzykiwanych zwierzętom dla zwiększenia ich wydajności. Te substancje chemiczne wyrządzają prawdziwe spustoszenie we wrażliwym układzie endokrynologicznym kobiety. W Food and Healing terapeuta dietetyk Annemarie Colbin tak oto opisuje katastrofę, do jakiej doprowadzają produkty mleczne w organizmie kobiety:
Spożycie mleka i jego przetworów - serów, jogurtu i lodów - zdaje się łączyć ścisły związek z różnymi zaburzeniami układu rozrodczego kobiety. Chodzi tu między innymi o guzy jajników, cysty, upławy i infekcje. Powyższy związek potwierdzają niezliczone znajome mi kobiety, które zgłaszają złagodzenie wymienionych objawów lub ich całkowite ustąpienie po zaprzestaniu spożywania produktów mlecznych. Włókniaki zanikają lub rozpuszczają się, rozwój raka szyjki macicy zostaje powstrzymany, następuje samoczynna regulacja cyklu miesiączkowego... Wydaje się, że w kilku przypadkach doszło do cofnięcia niepłodności...
Wiele kobiet i mężczyzn spożywa produkty mleczne, ponieważ tak doradził im lekarz z uwagi na wysoką zawartość wapnia. To zła rada. Krowie mleko zawiera 118 mg wapnia w każdych 100 gramach, nie można zaprzeczyć (dla porównania mleko człowieka zawiera 33 mg w 100 gramach). Lecz na 100 g mleka krowiego znajduje się 97 mg fosforu (dla porównania w mleku człowieka jest go 18 mg). W przewodzie pokarmowym dochodzi do połączenia wapnia z fosforem, co właściwie wyklucza jego przyswojenie. Doktor Frank Oski, dziekan Wydziału Pediatrii State University of New York's Medical Center, stwierdza - "Jedynie te produkty spożywcze, w których stosunek wapnia do fosforu wynosi dwa do jednego lub więcej, można uważać za dobre źródło wapnia". Stosunek ten w mleku ludzkim wynosi 2,35 do jednego, w mleku krowim natomiast 1,27 do jednego. Mleko krowie zawiera ponadto 50 mg sodu w 100 gramach, a mleko człowieka tylko 16 mg. Wynika z tego, że mleko krowie jest jednym z najbardziej rozpowszechnionych składników współczesnej zachodniej diety, które są źródłem nadmiaru potasu w naszych organizmach.
Prócz tego mleko krowie jako źródło wapnia nie może się równać z innymi znacznie lepiej przyswajalnymi i zdrowymi artykułami spożywczymi. Proszę porównać 118 mg wapnia w 100 gramach mleka krowiego z jego zawartością w wymienionych poniżej artykułach spożywczych - migdały (254 mg), brokuły (130 mg), kapusta włoska (187 mg), nasiona sezamu (1160 mg), kelp (gatunek wodorostów 1093 mg) i sardynki (400 mg).
Osteoporozę wywołuje nie tyle niedobór wapnia w diecie, ile jej składniki, które pozbawiają kości i zęby wapnia. Należy do nich przede wszystkim cukier. Cukier, mięso, oczyszczona skrobia i alkohol mogą wywołać ciągłą nadkwaśność krwi, a kwas, jak wiadomo, rozpuszcza wapń, z którego zbudowane są kości. Z osteoporozą najlepiej jest sobie radzić, spożywając wymienione powyżej, bogate w wapń artykuły spożywcze, które nie są przetworami mlecznymi, jednocześnie ograniczając lub całkowicie eliminując z diety "złodziei wapnia". Wydaje się, że dzienna dawka 3 mg mineralnego boru także pomaga w przyswajaniu i zatrzymywaniu wapnia w organizmie.
Z punktu widzenia tradycyjnej medycyny chińskiej mleko jest pewną postacią "seksualnej esencji". Picie przez ludzi seksualnej esencji innego gatunku może ich tylko wpędzić w kłopoty. Odnosi się to zwłaszcza do kobiet, ponieważ zawarte w mleku hormony naruszają delikatną równowagę układu wydzielania wewnętrznego. Jeśli trudno wam zrezygnować z nabiału, to wybierajcie mleko kozie, które swym składem zbliżone jest do mleka ludzkiego. Jedynymi bezpiecznymi produktami otrzymywanymi - najlepiej z surowego i niepasteryzowanego - mleka krowiego są - świeże masło, które jest przyswajalnym tłuszczem, oraz świeży jogurt, wstępnie przetworzony przez żywe kultury laktobakterii, lecz spożywając nawet i te artykuły, nie należy zapominać o wstrzemięźliwości.

Mieszkańcy Skarżyska-Kamiennej nawet nie wiedzą jaki skarb mieszka w ich mieście. Mój serdeczny kolega Józek (nazwiska nie podam z wiadomych względów) choduje kozy i wyrabia wspaniałe sery, które nazywam "kozypkiem". Biały ser jego produkcji, to po prostu poezja smaku, przy którym białe sery z krowiego mleka kupione w sklepie to zwyczajne, rozlatujące się pod nożem trociny.

I następny artykuł, już z własnego podwórka, obnażający przy okazji obłudność reklam:

Pij mleko, będziesz kaleką

Zawarte w mleku składniki powodują uszkodzenie wielu narządów wewnętrznych człowieka Pij mleko, będziesz wielki jak Kayah albo Bogusław Linda - przekonują reklamy. Guzik prawda. Krowie mleko to nie przepis na karierę dla dziecka, ale na jego kłopoty. O zaletach mleka zapewniają polskie dzieci twórcy najgłośniejszej dziś społecznej reklamy, politycy i oczywiście koncerny mleczarskie, którym publiczna akcja jest wyjątkowo na rękę. Dziewczynka z reklamy jest nieśmiała, szczerbata i pewnie od dawna siedzi w ostatniej ławce. Kiedy przyznaje się klasie, że chciałaby zostać piosenkarką, dzieci wybuchają śmiechem. Dziewczynka wypija szklankę mleka i po latach zostaje gwiazdą popu. Przesłanie jest jasne.
Moda na picie
Akcja ruszyła we wrześniu 2002 roku i trwa do dziś. Jej organizator - Międzynarodowe Stowarzyszenie Reklamy, za swój cel uznał "intensyfikację działań profilaktyki osteoporozy poprzez wykreowanie mody na picie mleka". Inaczej mówiąc - jak będziesz miał ciepły stosunek do mleka, nie będziesz w przyszłości chodził o kulach. Stowarzyszenie promuje mleko za darmo.
Firmy reklamowe postrzegane są często jak krwiopijcy - przyznaje Paweł Kowalewski, wiceprezes Stowarzyszenia. - Postanowiliśmy to zmienić. Mleko, którego spożycie drastycznie w Polsce spada, wydało nam się odpowiednie. W promocyjną machinę wciągnięto telewizję, rozgłośnie, gazety. I gwiazdy z pierwszych stron kolorowych czasopism. Nie tylko Kayah i Bogusława Lindę, ale też mistrza kierownicy Krzysztofa Hołowczyca i polską snowboardzistkę Jagnę Marczułajtis. Urodę Jagny można podziwiać w multipleksach, tuż przed pokazami "Starej baśni". - Nie wahałam się ani chwili - zapewnia snowboardzistka. - To był wspaniały i oryginalny pomysł. Poza tym bardzo lubię mleko.
Nie tylko ona. Lubi je także mistrz świata w skokach narciarskich, Fin Veli-Matti Lindstroem, który w prasie i telewizji postanowił (choć już nie za darmo) promować... polskie świeże mleko. Moda na mleko przeniosła się z telewizji na ulicę. We wrześniu posłanka SLD Sylwia Pusz wraz z wolontariuszami w białych kitlach rozdała na poznańskich przystankach autobusowych cztery tysiące kartoników mleka, także czekoladowego. W promocję napoju od polskiej krowy włączyła się nawet część lekarzy. Zagrzmieli, że dzieci piją mleka za mało i że to źle się skończy.
Na usługach koncernów
Ale nie wszyscy medycy tak myślą. Jednym z nich jest doktor Eugeniusz Zbigniew Siwik, autorytet w dziedzinie ginekologii i położnictwa, twórca pierwszej w Polsce Kliniki i Szkoły Porodu Naturalnego. Z zamiłowania dietetyk. - Medycyna bierze dziś udział w jednym z największych oszustw ostatniego stulecia - twierdzi. - Jest na usługach koncernów, którym nie zależy na zdrowiu dzieci, tylko na pieniądzach. Lekarze nabrali wody w usta, bo tak jest bezpieczniej. Siwik używa mocnych słów. Twierdzi, że zawarte w mleku składniki powodują uszkodzenie wielu narządów wewnętrznych człowieka, nieodwracalne zmiany w układzie naczyniowym, sercowym i kostnym. - Mleko, wbrew powszechnemu mniemaniu, nie wzmacnia kości, tylko je osłabia. Zawarte w nim białko wypłukuje wapń z organizmu. Mleko krowie to najlepszy przepis na wózek inwalidzki - grozi.
Jeśli wierzymy, że mleko to źródło wapnia chroniącego przed osteoporozą (osłabieniem kości), musimy pamiętać, że osteoporoza jest najbardziej rozpowszechniona w regionach świata o wysokim spożyciu mleka, np. w Europie Północnej, Kanadzie i USA - zauważa również Annemarie Colbin, autorka książki "Osteoporoza". Kilka lat temu zrzeszająca pięć tysięcy członków międzynarodowa organizacja Lekarze na Rzecz Medycyny Odpowiedzialnej wydała oświadczenie, w którym ostrzega przed piciem mleka. Lista przeciwwskazań jest długa. Zasadniczym powodem sprzeciwu wobec białego eliksiru jest przekonanie, że człowiek, podobnie jak pozostałe ssaki, przystosowany jest do spożywania mleka tylko w okresie niemowlęcym.
Człowiek nie krowa, czterech żołądków nie ma - twierdzi Mariusz Gawlik, lekarz ze Stargardu Szczecińskiego, przez lata pracujący na dziecięcym oddziale laryngologicznym. Mały człowiek nie jest cielęciem, które potrzebuje innego składu witamin i minerałów niż wolno rozwijający się ludzki organizm. Z tego powodu picie mleka krowiego jest patologią. I przyczyną setek chorób. Mleko krowie nie jest dobrze przyjmowane przez ludzki organizm. Tego argumentu nie odpierają nawet zagorzali jego zwolennicy.
Nietolerancja laktozy to poważna i, niestety, częsta komplikacja. Sam też mleka nie toleruję - przyznaje nawet Waldemar Broś, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Spółdzielni Mleczarskich. Lekarze z międzynarodowej organizacji LMO twierdzą, że 80 procent ludzkości mleka po prostu nie trawi. W Polsce, gdzie tradycja picia mleka jest długa, problemy z przyswajaniem cukru mlecznego, zwanego laktozą, ma połowa obywateli. Z badań doktor Doroty Szostak-Węgierek z Instytutu Żywienia i Żywności w Warszawie wynika, że prawie 20 procent polskich dzieci ma niedobór enzymu trawiącego laktozę. Objawy nietolerancji mleka mogą ujawniać się nawet po latach - twierdzi dietetyczka.
Proszę, nie pij
Nie chodzi jednak tylko o laktozę. W 2001 roku nowozelandzki badacz doktor Corrie Mc-Lachlan ogłosił wyniki badań, z których wynikało, że mleko, a właściwie zawarta w nim kazeina (rodzaj białka), jest przyczyną chorób serca. Wnioski naukowca umieszczono w międzynarodowym internetowym serwisie o wymownej nazwie "No milk page" (strona bez mleka). Do odwiedzenia serwisu, na którym znalazło się wiele publikacji, ostrzegających ludzi przed piciem mleka z różnych powodów, do dziś zachęca na swojej stronie internetowej zespół lekarzy III Kliniki Chorób Dziecięcych Akademii Medycznej w Białymstoku. Złudzeń nie pozostawia także Frank Oski, profesor pediatrii z renomowanej John Hopkins School of Medicine, który w trosce o zdrowie dzieci napisał nawet książkę "Proszę, nie pij mleka".
Ale polskie dzieci piły mleko i piją nadal. Katarzyna Woleńska jest nauczycielką. Ma 28 lat i koszmarne wspomnienia z dzieciństwa. - W moim domu panował kult mleka - mówi. Śniadanie kończyło się dla Woleńskiej dość schematycznie. Wymioty, biegunki, wysypka. Rodzice podejrzewali uczulenie, więc wyrzucili z jej jadłospisu pomidory i truskawki, choć je uwielbiała. Alergię na mleko wykryto u niej, kiedy dostała się na studia. Za późno. Była już astmatyczką. - Mleko jest jednym z najgroźniejszych alergenów pokarmowych. Ma aż pięć składników, które mogą być fatalnie tolerowane przez człowieka - przyznaje profesor Edward Tadeusz Zawisza, jeden z najwybitniejszych polskich alergologów. - Ale groźne mogą być także zanieczyszczenia mleka, takie jak penicylina i białka pszenicy.
Zdobycz bakterii
Polskie mleko jest już czyste i wciąż naturalne - zapewnia Waldemar Broś. Z drugiej strony krowa nie jest maszyną, tylko żywym organizmem. Zdarza się, że zachoruje, pobrudzi się. Broś nie chce wracać pamięcią do wczesnych lat 90-tych, kiedy kontenery z polskim mlekiem w proszku służby celne innych krajów uznawały za radioaktywne. I późnych lat 90-tych, kiedy inspektorzy Unii Europejskiej natknęli się w Polsce na rzekę brudnego mleka, z gronkowcem w tle. Dziś polskie mleko spełnia normy UE w ponad 80%. Zgodnie z normami mleko klasy ekstra powinno zawierać nie więcej niż sto tysięcy bakterii. - Nawet jeśli jest ich więcej, to i tak znikają pod wpływem pasteryzacji - zapewnia Broś.
Ale Tomasz Nocuń, internista, ostrzega, że proces pasteryzacji zamienia mleko w zupę pełną martwych, toksycznych bakterii, które zatruwają organizm. I powodują kolejne alergie. Alergolog, profesor Zawisza leczy ludzi uczulonych na mleko od dziesięcioleci. Liczba pacjentów z każdym rokiem powiększa się. Dla niektórych mleczna euforia kończy się śmiercią. Jak dla leczonego przez alergologa dyplomaty, którego na przyjęciu poczęstowano ciastkiem, w skład którego wchodziło mleko. Udusił się... Nie leczona alergia na mleko nie zawsze kończy się zgonem, ale może kończyć się poważną chorobą. Z chorobami oczu włącznie. - Przewlekłe alergie pokarmowe, w tym także alergia na mleko, mogą pośrednio prowadzić do schorzeń ocznych, z zapaleniem rogówki oka włącznie - przyznaje doktor Anna Ambroziak ze Szpitala Okulistycznego w Warszawie.
Profesor Zawisza zauważa, że problem byłby łagodniejszy, gdyby Polska nie była krajem rolniczym, w którym mleko uznawane jest za podstawę pożywienia. Jesteśmy szóstym co do wielkości producentem mleka w Europie (7 mld litrów rocznie). Mleka pije się mało w Afryce, prawie nie pije w Chinach i Japonii. - W samym tylko Kioto żyje czterysta osób, które ukończyły sto cztery lata życia. To ponad dwa razy więcej niż w całych Stanach Zjednoczonych - wyjaśnia Eugeniusz Zbigniew Siwik. - Ci ludzie są długowieczni, bo nie znają smaku mleka.
Zdrowie na sercu
Najwięcej piją mleka Amerykanie i Finowie. I tam notuje się najwięcej przypadków chorych na serce i cukrzycę. W Polsce mleko stało się towarem politycznym. Sloganem "Szklanka mleka dla każdego ucznia" rząd Leszka Millera postanowił zdobyć poparcie społeczne. I mleko zagościło w szkołach na dobre. - Podawanie dzieciom w wieku szkolnym mleka skazuje je na choroby i cierpienia - zapewnia Eugeniusz Zbigniew Siwik. - Mamy jak w banku, że w przyszłości wiele z nich będzie zawałowcami. A zbuntowany lekarz Tomasz Nocuń dodaje, że trudno mu uwierzyć w szlachetne intencje pomysłodawców akcji "Pij mleko". - Stworzono wielką reklamową machinę, która napędzać ma jedynie koniunkturę dla firm mleczarskich - twierdzi.
Producentom mleka sprzyjają także rządowe programy. Polscy producenci mogą starać się o dotację z Funduszu Promocji Mleczarstwa. Ta przychylność władz spowodowana jest, formalnie, troską o dobro dzieci i młodzieży. Takiej polityce, opartej na przekonaniu, że bez szklanki mleka dziennie polskie dziecko wyrośnie na półgłówka i inwalidę, sprzyjać mają badania. I tak Instytut Żywności i Żywienia odkrył, że jadłospis polskiego jedenastolatka zaspokaja połowę dziennego zapotrzebowania na wapń. Co oznacza, że większość jedenastolatków będzie w przyszłości chorować na osteoporozę. A tą zagrożonych jest dziś dziewięć milionów Polaków.
Naukowcy z organizacji Lekarze na rzecz Medycyny Odpowiedzialnej podnoszą, że istnieje zależność między insulinozależną cukrzycą (zwaną inaczej młodzieńczą) a alergią na mleko, a konkretnie zawarte w nim albuminy (czyli grupy białek rozpuszczalnych w wodzie). I znów - największy odsetek osób chorych na cukrzycę młodzieńczą notuje się w Finlandii, tam, gdzie dzieciom wmawia się mleko pod każdą postacią. Adamowi Karbiszowi z Krakowa też wmawiano. Karbisz jest właścicielem firmy poligraficznej. Ma 34 lata i większość wakacji spędził na koloniach. - Podstawą jedzenia były placki ziemniaczane, mielony i mleko - przyznaje. - Wychowawcy byli sympatyczni i fanatyczni. Nie pozwalali odejść od stołu, jeśli szklanka z mlekiem nie była pusta. Przez wiele kolejnych lat chorowałem na przemian na anginę i zapalenie uszu.
Karbisz przestał jeździć na kolonie, bo zaprzyjaźniony z rodziną lekarz domyślił się przyczyny kłopotów zdrowotnych dziecka. - Był odważny w poglądach, to i miał poważne problemy z utrzymaniem pracy. Lekarz, który jest wrogiem mleka, staje się wrogiem ludu - twierdzi mężczyzna. Ale lekarz Karbisza nie był wielkim odkrywcą. Pionier nauki o żywieniu doktor Max Bircher-Benner o szkodliwości mleka trąbił już pod koniec XIX wieku (dziś w Zurychu istnieje słynna klinika jego imienia). Twierdził, że mleko powinno być najwyżej dodatkiem do diety. Wyjątkiem są, według niego, łatwiej przyswajalne dla człowieka kwaśne produkty mleczne (jogurty, sery) i mleko pełne, prosto od krowy karmionej trawą.
Ewa Wachowicz, z zawodu technolog żywienia, kiedyś Miss Polonia, dziś producent programów telewizyjnych i matka małej Oli, kupuje mleko prawie wyłącznie od kobiety ze wsi. - Tylko takie jest wartościowe - uważa. - W życiu nie podałabym dziecku produktu z napisem UHT. Skład mleka, podgrzewanego do tak wysokich temperatur budzi wątpliwości. Białko ścina się i nie wiemy do dziś, jaki może to mieć wpływ na zdrowie. Nie przypuszczam, by był pozytywny.
Zupa z bakterii
Każdy chciałby mieć własną krowę pod blokiem i doić ją według potrzeb - mówi Waldemar Broś. - Ale to niemożliwe. Musimy dostosować się do wymogów cywilizacyjnych i podgrzewać mleko, by miało dłuższą wartość. Prawda, zabijamy też dobrą florę bakteryjną, ale to koszty cywilizacji. Część naukowców uważa jednak, że mleko i tak trzeba pić, bo ma dużo cennych wartości. - Jest wiele produktów, bogatszych w witaminy i minerały - zapewnia Barbara Bachurska, lekarz pediatra z Katowic. - Mitem jest także przekonanie, że mleko zawiera mnóstwo drogocennego wapnia. Znacznie więcej ma go plaster żółtego sera.
To wariaci
Przestaliśmy słuchać natury - uważa Eugeniusz Zbigniew Siwik. - Stworzyliśmy przemysł, który powoli, ale skutecznie nas zabija. Siwik twierdzi, że w swoich poglądach, nawet w Polsce nie jest już osamotniony. - Ci, którym zależy na zdrowiu dzieci, będą mówić coraz głośniej. Będą mówić o podstępnej "białej śmierci", którą w imię niezrozumiałych racji wynosi się pod niebiosa - zapewnia. - Zastanawiam się nad pewną kontrakcją. Nad tym, czy nie wytoczyć procesu Kayah i Lindzie, oskarżając ich o szerzenie kłamliwych i szkodliwych poglądów. A przynajmniej nad tym, czy nie spróbować postawić przed sądem tych, którzy namówili piękne i sławne osoby do tej tragicznej w skutkach reklamy?
Na przeciwników mleka patrzy się jak na złoczyńców albo wariatów. - Oni są chyba nienormalni? - zastanawia się Jagna Marczułajtis. - Przecież gdyby mleko było niezdrowe, to nie byłoby go w sklepach! (hehehe, i to jest argument inteligentnego potomka małpy. przyp. mój) Gdy do głosu dochodzą polscy lekarze, ich poglądy uznajemy za obrazoburcze. To wariaci. Mleko jest przecież rzeczą świętą. Niepodważalną jak rosół, schabowy i karp na wigilię. Wiedzą o tym dorośli i wiedzą dzieci. Zwłaszcza te, którym marzy się kariera i które do picia mleka zostały namówione przez wielkie gwiazdy.

Jeśli jeszcze nie uwierzyłeś w to, co przeczytałeś, to kup sobie pączki (koniecznie z marmoladą), wlej sobie szklanicę mleka (prosto od... sklepu) i... na zdrówko. Za kilka, kilkanaście lat przeczytaj to wszystko ponownie i wtedy zrozumiesz, choć już będzie za późno.

Broń chemiczna medycyny

Początki nowoczesnej medycyny sa nierozerwalnie związane z czasami, gdy nastapiło definitywne rozdzielenie kościoła od państwa. Wtedy to rozbito naczynie zwane "mądrością", a z jego zawartości zaczęły kiełkować osobne rośliny zwane gałęziami nauki. Nowoczesna medycyna od samego początku odrzuciła "medycynę ludową" jako szkodliwy, nienaukowy zabobon i znalazła sprzymierzeńca w naukowej chemii - farmakologii. Od tego czasu mariaż medycyny z chemią ma się bardzo dobrze, czego nie można powiedzieć o naszych organizmach. Wszelkie wiadomości o szkodliwości i działaniach ubocznych sterylnych i wyizolowanych związków chemicznych zwanych lekami są skutecznie blokowane przez ich producentów i ich sprzymierzeńców. Zwykły człowiek dowiaduje się czasem, że lek który miał mu pomóc okazał sie trucizną, ale jest to rzadkość. Wyjątkiem są już poważne skutki uboczne leku, które niektórych pacjentów wyprawiły na inny świat. Tak było przykładowo z "Vioxx'em", gdzie nauka nie zdołała na czas przewidzieć tragicznych skutków uzycia. A czy inne leki są zdrowe?

Weźmy dla przykładu wszechobecną aspirynę, która oprócz chronienia przed zawałem, zdołała wybudować imperium Bayer'a i pchnąć na wyżyny sportu jedną drużynę piłkarską. Kontrowersje wokół tego specyfiku trwają już chyba od czasów słynnej "hiszpanki", gdzie używana w USA w epidemii grypy doprowadziła wielu chorych do szybszego spotkania z Bogiem. Aspiryna czyli czysty kwas acetylosalicylowy do dzisiaj jest lekiem bezskutecznie zwalczanym przez lekarzy homeopatów, jako środek wręcz trujący.

W artykule "Epidemia grypy 1918 - homeopatia na ratunek" Guy Beckly Stearns MD, New York, pisze - "Aspiryna oraz inne produkty wytwarzane ze smoły węglowej są potępiane przez lekarzy, ponieważ powodują ogromną liczbę niepotrzebnych zgonów. Wszędobylska aspiryna jest zdecydowanie najbardziej szkodliwym lekiem ze wszystkich. Jej fałszywie dobroczynne działanie przeciwbólowe wywołuje zaledwie krótką ulgę, nic nie znaczącą z punktu widzenia medycyny. W wielu przypadkach aspiryna osłabiła serce, negatywnie wpłynęła na poziom sił witalnych pacjentów, zwiększyła poziom śmiertelności oraz znacznie spowolniła proces rekonwalescencji. We wszystkich przypadkach aspiryna maskuje objawy, co znacznie bardziej utrudnia dobór odpowiednich leków. Aspiryna najprawdopodobniej wcale nie działa lecząco na żadną chorobę i powinna być wycofana z użycia."

Inny ze wspominających J.P. Huff MD, Olive Branch, stan Kentucky, opisuje - "Przysłano mi paczkę zawierającą 1000 tabletek aspiryny, o 994 za dużo. Wydaje mi się, że podałem zaledwie pół tuzina. Nigdzie nie mogłem tego schować. Używam bardzo niewielu leków. Prawie zawsze podaję Gelsemium i Bryonia. Prawie nigdy nie traciłem pacjenta, jeżeli przybyłem na wezwanie pierwszy, chyba że wcześniej pacjent wysłany był do apteki po aspirynę. W takiej sytuacji prawie zawsze musiałem zająć się nowym przypadkiem zapalenia płuc."

Tego typu artykuły są z reguły zamieszczane w pismach specjalistycznych lub w lokalnej prasie by "nie siać paniki", choć bardziej prawdopodobnie dlatego, by producenci leku nie utracili swych kolosalnych zysków. Takie artykuły to prawdziwe "białe kruki". Podobnie jest z innymi lekami, w tym szeroko reklamowanymi witaminami "all in one" typu "Centrum" i podobne. Co na ten temat pisze prof. Tombak:

Szkodliwe jest nie tylko przyjmowanie witamicy C ale i wszystkich syntetycznych witamin.
Po pierwsze - witaminy to związki, które nie są wytwarzane drogą syntezy w organizmie człowieka (oprócz grupy B i D), a powstają w roślinach drogą biosyntezy. W komórkach roślin witaminy występują w łatwo przyswajalnej dla człowieka postaci (prowitaminy), oprócz nich w roślinach występuje niezbędny zbiór soli mineralnych, które sprzyjają pełnemu przyswojeniu ich przez organizm. Właśnie dzięki temu przedawkowanie naturalnych witamin jest bardzo trudne, a syntetycznych bardzo łatwe.
Po drugie - sztuczne witaminy, to krystaliczna, nieorganiczna substancja, obca dla organizmu. Jest ona z trudnością, albo nie jest wcale przyswajana przez organizm. Spożywając syntetyczne witaminy przeciążamy nerki i wątrobę, naruszamy równowagę soli mineralnych w organizmie.
Po trzecie - jednym ze skutków ubocznych stosowania syntetycznych witamin jest zwiększenie apetytu, ponieważ organizm, aby je przyswoić, potrzebuje dodatkowej porcji soli mineralnych, węglowodanów i składników białkowych. W roślinach one są, w syntetycznych witaminach ich nie ma. Stąd prosta droga do otyłości.
Ponadto w naszej świadomości utrwaliło się przekonanie, że witamin nie można przedawkować i nie posiadają skutków ubocznych. Uczeni z wielu krajów zgodnie twierdzą, że przyjmowanie syntetycznej witaminy C nie tylko nie uodparnia organizmu, ale w przypadku niektórych chorób (szczególnie reumatyzmu) pogarsza jej przebieg i leczenie. Przedawkowanie syntetycznej witaminy C grozi powstawaniem skrzepów krwi, kamieni w nerkach i pęcherzu moczowym. Niszczy też witaminę B2 oraz zaburza proces wytwarzania insuliny i zwiększa zawartość cukru w moczu i krwi. Duże jej dawki zwiększają też zmęczenie mięśni i zaburzają reakcje wzrokowe i ruchowe.

Problem syntetycznych leków jest taki sam jak problem ataku we współczesnym wojsku. Jeśli do ataku wyślemy samą piechotę, bez czołgów, artylerii, saperów i lotnictwa nie odniesiemy żadnego sukcesu. Tylko współdziałanie wszystkich elementów może zapewnić powodzenie. Taką "gołą" piechotą jest każdy syntetyczny lek.

Antybiotyki

Prawie wszyscy, a szczególnie lekarze, doskonale wiedzą, że leczenie antybiotykami przynosi każdemu organizmowi więcej szkody niż pożytku. Ceną za szybkie uzdrowienie jest całkowite zniszczenie naszej flory bakteryjnej, co siłą rzeczy jest początkiem innych chorób i zatruć nie rozkładanym przez "nasze" bakterie gnijącym pokarmem. Pewne światło na używanie antybiotyków przez medycynę rzuca rozmowa mojego kolegi z lekarzem na temat używania antybiotyków.

Dzisiaj byłem u lekarza na kontroli. Powiedział, że na infekcję wirusową nałożyła się po kilku dniach infekcja bakteryjna i dlatego konieczne były antybiotyki. Miałem okazję porozmawiać z nim na temat naturalnych metod leczenia. Dodam jeszcze, że lekarz ten bardzo niechętnie leczy ludzi antybiotykami. Krótko napiszę Ci, co on powiedział. Zapytałem, dlaczego teraz nagminnie leczy się ludzi antybiotykami? Dlaczego moja córka tak często ma przepisywane antybiotyki? Odpowiedział mi pytaniem: "Czy akceptuje Pan selekcję naturalną wśród ludzi?". Byłem nieco zdziwiony, więc kontynuował monolog.

Powiedział, że do połowy lat 40-tych ubiegłego wieku rzeczywiście nie było antybiotyków (nie licząc chleba z pajęczyną) i ludzie musieli radzić sobie bez nich, stosując najprzeróżniejsze metody i preparaty. W tamtych czasach "kostucha" już od pierwszych chwil po narodzeniu zabierała najsłabszych. Przy życiu pozostawali najmocniejsi, którym w razie choroby pomagały naturalne metody. Wszystko więc załatwiała natura - człowiek słaby ginął, silny żył. Po wynalezieniu antybiotyków i wprowadzeniu ich do masowego użycia spadła umieralność, natomiast bariera odporności u ludzi obniżyła się. Cherlaki przestały umierać, zaczęli rozmnażać się i w ten sposób dorobiliśmy się cherlawego społeczeństwa. Czy wie Pan, że ogromna większość dzieci ma aplikowane antybiotyki w pierwszych godzinach życia? Jeżeli tylko u noworodka zachodzi podejrzenie np. infekcji dróg moczowych, wówczas natychmiast podaje się antybiotyki (a w międzyczasie robione są badania). Praktyka taka ma uzasadnienie w tym, że wiarygodne badania można zrobić w przeciągu dwóch dni, a za dwa dni niemowlak nie miałby już nerek. Jeżeli badania nie potwierdzą infekcji, antybiotyki są odstawiane. Szkody w organiźmie dziecka są, ale są również nerki...

Każda infekcja to wojna na śmierć i życie (na poziomie pojedynczych komórek). Nawiązując do tej podwójnej infekcji, proszę sobie wyobrazić, że Pana organizm wygląda mniej więcej tak, jak Polska przed 1939 rokiem - mało wojska, słabe uzbrojenie, chwiejna gospodarka... I na ten kraj napadają z jednej strony Hitler (wirusy), a po kilku dniach Stalin (bakterie). Pan ma ograniczoną możliwość obrony organizmu. Jeżeli użyje się naturalnych metod leczenia to tak, jakby wzmocnić rodzime wojsko partyzantką. Przy tak silnej agresji (infekcji) trzeba wyciągać najcięższy sprzęt i szukać pomocy na zewnątrz (antybiotyki). Antybiotyki to bardzo ułomna broń - to taki karabin maszynowy, który strzela i do wroga i do własnych żołnierzy, ale lepszego nie ma.

Jest w tym jakaś racja, ale smutno jest stwierdzić, że nowoczesna medycyna jest do tej pory bezsilna wobec niektórych chorób, że dalej brnie uparcie w ślepą, chemiczną uliczkę. Jeszcze bardziej przykre jest to, że lekarze świadomie przepisując antybiotyki nie przepisują leków osłonowych, nie informują pacjenta o poważnych, ubocznych skutkach leczenia antybiotykami i nie pouczają chorych w jaki sposób doprowadzić organizm do "użytku" lecząc się po leczeniu.

Użyte antybiotyki prawie "natychmiast" zabijają bakterie chorobotwórcze, a przy okazji niszczą całkowicie naszą florę bakteryjną. Jak ją odbudować? Jest tylko jeden sposób. Jeść przed snem przez dwa tygodnie po jednym ząbku czosnku (bez chleba!) i zapijać się zsiadłym mlekiem, jogurtem lub kefirem do 1 litra dziennie (oczywiście tym bez cukru i innych dodatków). Odtworzymy przynajmniej jeden rodzaj bakterii. Odtworzenie całej flory bakteryjnej to pół roku, a nawet więcej. Przeczytaj ten artykuł oraz ten także.