Tiahuanaco - Giza Ameryki? Siłą życia Ziemi jest woda [dogoński kapłan Ogotemmeli]. |
|
Na początek kilka zdań o tym, o czym są przekonani dzisiejsi uczeni.
Tiahuanaco - ruiny miasta prekolumbijskiego w zachodniej Boliwii, na południe od
jeziora Titicaca, na wys. ok. 3800 m npm. Zespół budowli kultowych, piramida
Acapana z platformą na szczycie, resztkami budowli i cysterną z systemem kanałów,
Dziedziniec zw. Calasasaya (128,74 × 118,26 m) z Bramą Słońca i kilkoma
monolitycznymi posągami (najwyższy 7 m) - miejsce kultu i obserwacji nieba.
Pozostałości murów kamiennych. Tiahuanaco było głównym ośrodkiem kultury Tiahuanaco,
która rozwijała się III-XII w. (rozkwit VI-XI w.) i swym zasięgiem obejmowała
dzisiejsze Peru, Boliwię, część Argentyny i Chile. Poprzedzała kulturę Inków.
Monumentalne kamienne budownictwo, wielobarwna ceramika, wyroby z metali szlachetnych
(złoto, srebro, miedź), kamienia i brązu, tkactwo. Zmarłych grzebano pod przykryciem
dużych naczyń glinianych.
Dochodzę do wniosku, że nasz świat nie ma szczęścia do najstarszych zabytków.
Gdzie nie spojrzeć położone są, jak nie w biednych, to w najbiedniejszych rejonach
Ziemi lub w krajach, gdzie tajemnica państwowa jest wiodącą "religią". Tubylcy tych
krain nie są zainteresowani badaniami archeologicznymi o pustym żołądku, a bogate
państwa nie mają zamiaru trwonić pieniędzy na skorumpowanych urzędników. Dobrze,
że większość tych zabytków wykonana jest z kamienia, co daje nadzieję, że dotrwają
do lepszych czasów.
Tiahuanaco usadowione na północy wyżyny Altiplano pośród Andów, sąsiaduje z jeziorem
Titicaca. Jezioro Titicaca, mierzy 220 km długości i jest największym wysokogórskim
jeziorem świata, a jednocześnie największym jeziorem Ameryki Południowej. Leży na
wysokości 3820 m npm., a jego powierzchnia wynosi blisko 8300 km kwadratowych. Jezioro jest
podzielone na dwie części cieśniną Tiquina. Jedna zwie się Chucuito (Titi), druga
Huińaymarca (Caca). Jest jeziorem żeglownym, a jego główny port nazywa się Puno i
leży już w Peru.
Samo jezioro jest pewnym ewenementem. Jego woda jest słona, chociaż spotkałem się
też z wieloma stwierdzeniami, iż jest odwrotnie. Osobiście nie próbowałem i dlatego
jestem w kropce komu dać wiarę. Pewne dane wskazują jednak, że jezioro posiada wodę
pochodzenia morskiego. Graham Hancook w książce "Ślady palców Bogów" tak o nim pisze:
Choć jezioro leży na wysokości prawie czterech kilometrów nad poziomem morza, otaczający
je obszar pokryty jest milionami morskich muszli. Oznacza to, iż cała Altiplano została
kiedyś wyniesiona do góry z dna morskiego w wyniku procesu geologicznego, który
doprowadził do ukształtowania kontynentu południowoamerykańskiego. Wielkie ilości
wody morskiej wraz z niezliczonymi miliardami morskich stworzeń rozlały się wówczas
pośród pasm górskich. Uważa się, iż nastąpiło to nie później niż sto milionów lat temu.
Swego czasu czytałem o hipotezie, jakoby Tiahuanaco w przeszłości było portem morskim.
Oczywiście, że nieprawdopodobne. Musiałoby mieć tyle lat co Andy, których wypiętrzenie
umieszcza się na około 100 mln. lat temu. Ciekawe też co by z niego pozostało po takiej
"podróży" na wysokość bez mała 4 kilometrów. W późniejszych publikacjach miasto
określano jako port "jeziorowy", choć na dobrą sprawę do dziś nie wiadomo, jaką
spełniało rolę w tamtym systemie kulturowym.
|
|
Założenie, że jezioro Titicaca jest wypiętrzoną wraz z Andami zatoką morską, musi
nasunąć pytania:
• W jaki sposób postąpiła ewolucja ze wszelkimi istotami
żywymi w jeziorze?
Otóż, zmiany nie zaszły. Dziś wyławia się organizmy nie wykazujące żadnych różnic w
stosunku do pobratymców z Pacyfiku. To jak właściwie jest z tą ewolucją? Czy 100
mln lat to za mało? Czy ewolucja działa zawsze i identycznie we wszystkich
środowiskach, nawet w tych izolowanych? Przecież warunki na wysokości ponad
3000 m npm. są zupełnie inne niż na poziomie morza. Panuje tu diametralnie odmienne
ciśnienie, inna temperatura, inne oświetlenie, inna zawartość tlenu w powietrzu i w
wodzie. Ponoć ewolucyjna przemiana Neandertalczyka w człowieka Cro-Magnon zajęła
bez porównania mniej czasu.
Płaszczyzna starej linii brzegowej jeziora jest pochylona w stosunku do obecnej i
tłumaczy się to nieregularnym unoszeniem się rejonu. Hola, hola panowie. Tak wielkie
zmiany skorupy ziemskiej na długości tylko 300 km? Dowód wydumany z przebiegu linii
brzegowej jeziora? Czy Altiplano nie jest nieodłączną częścią Andów? Czy Altiplano
wykonuje jakieś dziwne ruchy tektoniczne, a reszta pozostaje w bezruchu? Skoro
różnica poziomów na długości całego jeziora wynosi około 170 m, to jakie różnice
powinny być na skrajach Altiplano? Czy coś takiego stwierdzono? Dlaczego tak się
nie dzieje w innych rejonach Ziemi?
Samo powstanie jeziora można wytłumaczyć także w inny sposób, ale wymaga to
uwzględnienia kataklizmu, jaki wydarzył się około 12,5 tysięcy lat temu -
"wielkiego uskoku skorupy ziemskiej" - hipotezy Charlesa Hapgood'a. Uwzględnienie
tej hipotezy wskazuje na zgoła zupełnie inny przebieg wydarzeń w tej części świata.
•
Przed "wielkim uskokiem..." jezioro było słodkowodne i zajmowało obszar wytyczony
przez poprzednią linię brzegową. Nikt do tej pory nie zajmował się zbadaniem, czy
w osadach jeziora są jakieś pozostałości fauny i flory słodkowodnej. W tym czasie
nad brzegami jeziora być może funkcjonuje już port Tiahuanaco.
Przy takim przebiegu zdarzeń nie trzeba przywoływać na pomoc ewolucji. Nie trzeba
także kombinować ze zróżnicowanymi zmianami tektonicznymi. Nowe jezioro zalewa stare
urządzenia portowe i "odsuwa" się od centrum Tiahuanaco na kilkanaście kilometrów.
Nowe położenie geograficzne zmienia także położenie płaszczyzny powierzchni jeziora,
która musi być prostopadła do linii "pionu". Artur Poznansky, naukowiec niemieckiego
pochodzenia, który na badaniu ruin Tiahuanaco spędził 50 lat, pisał:
Badacze odkryli kości ludzkie i zwierzęce pośród bezładnie rozrzuconych narzędzi
kamiennych, naczyń i innych przedmiotów. Każdy, kto dokopał się do głębokości dwóch
metrów, miał okazję przekonać się, że ta niesamowita mieszanina kości, naczyń,
biżuterii i narzędzi, mogła powstać jedynie w wyniku niszczącego działania wody
i ziemi. [...]. Wokół szczątków murów nagromadziła się warstwa mułu. piasku i
popiołów wulkanicznych, w której spoczywają muszle z jeziora Titicaca.
Potwierdza to także drugi z badaczy Tiahuanaco, Edmund Kiss.
Kości ludzi i zwierząt, a wśród nich takich zwierząt, które dziś już wymarły,
leżą zmieszane w namule Tiahuanaco. W jednym z miejsc, gdzie istniało takie
zbiorowisko kości, grubość warstwy jaką utworzyły wyniosła 3,5 metra! Miejsce
znajduje się obok jednej z ruin Tiahuanaco... Na tym miejscu przebiegają dzisiaj
szyny, a pod nimi widać jak gdyby jednorodną, robiącą straszne wrażenie, biało-szarą
masę, która składa się z milionów większych i mniejszych kości, ze skorup naczyń
ceramicznych, fragmentów ozdób z brązu, być może także ze srebra lub ze złota,
pereł, z malachitu i wielu innych jeszcze resztek.
Wszystko wskazuje na to, że ta "mieszanina" to być może efekt niszczycielskiego
jeziorowego tsunami podczas tej właśnie katastrofy. Czy ktoś wykazał zainteresowanie
określeniem wieku kości, nawet za pomocą C-14? Nikt. Powód? Mogło by się okazać, że
Tiahuanaco jest dużo starsze niż oficjalna wersja nauki, która budowę umieszcza w
500 r. ne.
|
|
Oto i nasz obiekt zainteresowań. Niecały, bowiem brak na nim najbardziej interesującego
obiektu jakim jest Puma Punku.
Pedro Cieza de Leon - Odpowiedzieli śmiechem na moje pytanie, wyjaśniając,
że budowle powstały na długo przed panowaniem Inków. Od swoich przodków Indianie
wiedzieli, że wszystko to pojawiło się nagle w ciągu jednej nocy. [...] Współczesny
hiszpański badacz zanotował podanie, według którego kamienie zostały w cudowny sposób
uniesione z ziemi: "Leciały w powietrzu na dźwięk trąbki".
Pedro Cieza de Leon - Opowiadają oni (Indianie), że w dawnych czasach
na wyspie Titicaca żyli ludzie biali, jak my [...]
Wkrótce po tym, jak pojawiło się Słońce nad wyspą Titicaca, pojawił się
tam również biały człowiek, wobec którego Indianie, jak twierdzą, byli bardzo posłuszni.
Posiadał on wielką moc i czynił cuda. Uczył ludzi, jak mają żyć... Nazywano go
Tikiwirakocza. Wielkie budowle Tiahuanaco pochodzić mają z tego okresu. [...]
Indianie opowiadali temu kronikarzowi, że ów Wirakocza potrafił podnosić wielkie bloki
kamienne, jakby były z kory.
Garcilaso de la Vega - Musimy teraz rzec słów kilka o ogromnych, prawie niewyobrażalnej
wielkości budowlach Tiahuanaco. Jest tam sztuczne wzgórze wielkiej wysokości wzniesione
na kamiennych fundamentach, aby zapobiec obsuwaniu się ziemi, i gigantyczne posągi
wyrzeźbione z kamienia. Są one bardzo zniszczone, co dowodzi ich starożytności.
Oglądałem mury zbudowane z kamieni tak olbrzymich, ze trudno sobie wyobrazić,
jaka ludzka siła mogła je tam umieścić, i szczątki dziwnych gmachów, zwłaszcza
kamiennych portali wyciosanych z jednej skały. Stoją one na podstawach o długości
dochodzącej do dziesięciu metrów, szerokości pięciu i grubości dwóch metrów. Portal
i podstawa zrobione są z tej samej skały. [...] Jakimi narzędziami i w jaki sposób
wykonano te ogromne dzieła, nie umiemy powiedzieć. [...] Nie potrafimy też sobie
wyobrazić, jak przetransportowano tutaj te gigantyczne kamienie.
Garcilaso de la Vega - Inka Garcilaso przekazuje słowa swego krewnego,
autentycznego Inki z rodu królewskiego:
"Musisz wiedzieć, że w dawnych czasach cały ten teren, który widzisz, pokryty był
lasami i roślinnością".
Avila - mówili oni, że wszystkie te tereny znajdowały się dawniej w
klimacie ciepłym. Kwitło tu rolnictwo, żyło wiele ptaków i zwierząt.
Co warto zapamiętać z tych przekazów:
• Tubylcy nie wiedzieli kto i kiedy zbudował Tiahuanaco.
Do przemieszczania bloków kamiennych używano energii dźwięku.
Joseph Blumrich w swojej książce "Kaskara i siedem światów" przekazał opowieść
Indianina z plemienia Hopi, Białego Niedźwiedzia, który opowiada o wędrówce swojego plemienia
z zatapianego lądu położonego na Pacyfiku do Ameryki Południowej, którą organizowali i
przeprowadzali Kaczyni (boscy nauczyciele).
Pierwsi przybysze mieli wybudować
nad wielkim jeziorem czy też częścią morza wielkie miasto. Również to miasto, pierwsze
wybudowane na tym lądzie miasto nosiło nazwę Taotooma. Miasto było bardzo duże, a jedna
jego część, to znane dzisiaj Tiahuanaco. Kaczyni, opiekując się przybyszami i rozbitkami,
nauczyli ich jakie mają tutaj hodować zwierzęta i jakie uprawiać rośliny. Upływały
tysiąclecia... Po pewnym czasie część ludności przestała przestrzegać praw Stwórcy.
Kaczyni starali się nawrócić ją na słuszną drogę ale nie dało to wielkich rezultatów.
Stwórca wiedział doskonale, co się dzieje na nowym kontynencie i wkrótce sam się tu zjawił.
Grzesznicy zostali srodze ukarani. Stwórca "uniósł całe miasto do góry, obrócił je i z
powrotem rzucił na Ziemię... Cały kontynent się zatrząsł".
Nazwa w miejscowym języku oznacza "miejsce pionowych kamieni".
Najczęściej pokazywany obiekt w całym Tiahuanaco. Czy był to główny obiekt kompleksu
trudno powiedzieć, gdyż nie wiemy po co Tiahuanaco zbudowano, jakie pełniło zadanie i co
tak naprawdę w nim się odbywało. Wejście do kompleksu jest imponujące. Zbudowane z
olbrzymich, kamiennych bloków, ściśle do siebie dopasowanych, bez śladów użycia zaprawy.
Kto pierwszy wymyślił tę nazwę nie wiadomo. Na pewno nie budowniczy Tiahuanaco.
Stanowi gigantyczną "futrynę" wykonaną z jednego bloku andezytu, ważącą około
10 ton. Wrębienia czy wycięcia nie zostały, według mnie, wykute. Brama wygląda
jak doskonały odlew. Tych wszystkich "specjalistów od wykuwania" należało by
zebrać w jedną grupę i kazał wykuć ówczesnymi narzędziami choćby mały rowek o
głębokości pół i długości jednego centymetra. Ciekawe ile czasu by na to
poświęcono, ale prawdopodobnie zakończyło by to niemądre dywagacje na temat
obróbki kamienia przez starożytnych.
Ziemia obracała się dookoła swej osi w czasie 30,23 obecnych godzin. Rok liczył 290 dni
i był podzielony na 12 miesięcy po 24 dni z 2 dniami "wyrównującymi". Zaćmienia Słońca
były bardzo częste. Występowały 19 razy w ciągu 24 dni.
Gdyby, jak pisze Zajdler, przyjąć, że Ziemia opóźnia obrót dookoła własnej osi o
0,005 sekundy na 100 lat, to kalendarz musiałby powstać 450 tysięcy lat temu.
Brama Słońca to nie jedyna "brama" w kompleksie Tiahuanaco. Znajduje się tu jeszcze jedna,
lecz wyglądająca nieporównywalnie skromniej. Wykonana także z jednego bloku kamienia,
posiada także wycięcia i frezy. Nazwano ją dla odróżnienia Bramą Księżyca. Dokąd prowadziła?
Nie wiadomo, podobnie jak nie wiadomo, co kiedyś oglądano po przekroczeniu Bramy Słońca.
Nazywając tak ten obiekt, zasugerowano się chyba położeniem poniżej wejścia głównego.
Ze zdjęć nie wynika, by coś tu było pod ziemią, a tym bardziej świątynią. Coś
musiało jednak sobą przedstawiać i spełniać jakieś niewiadome zadanie. Wydaje się,
że na pewno nie był to basen. Na ścianach umieszczono głowy wykute z kamienia, które nie
wiadomo kogo przedstawiają lub co mają sobą symbolizować.
Najwyższy z monolitów na boku posiada wyrzeźbioną sylwetkę węża. Nikt jednoznacznie
nie odpowiedział jeszcze na pytanie, jaką rolę w zaginionych cywilizacjach spełniał
wąż, a musiał spełniać i to na pewno nie drugorzędną. Zbyt wiele razy jest
pokazywany, ale nikt jeszcze nie określił jego roli, choć najstarsze przekazy
mówią o tym, że wąż potrafił latać.
Strome wzgórze po południowej stronie Kalasasay'i. Wznosi się na wysokość około 15 m.
Najbardziej zniszczony obiekt i prawdopodobnie przez wodę. Pierwotnie, prawdopodobnie
umocniona przez obudowanie terasami, z których niewiele pozostało. Rekonstruuje się
ją jako piramidę o 16 bokach skierowaną według kardynalnych kierunków geograficznych.
Średnie długości boków wynoszą około 210 m. Wejście na górę tworzyły prawdopodobnie
schody z dużych andezytowych płyt.
Na zdjęciach widać część zachowanych kamiennych budowli, "nadszarpniętych" trochę
warunkami atmosferycznymi, wciąż jednak z widoczną precyzją wykonania. Piramida
od góry posiada ogromną dziurę, ale nie wiadomo czy to pozostałość po pracach
wykopaliskowych, działaniu deszczu czy po złodziejskiej eksploatacji kamiennych
elementów, z których to budowano La Paz.
Najciekawszy obiekt, szeroko omijany przez wszelkiej maści uczonych, którzy na
widok połamanych kamiennych płyt, natychmiast zapominają, po co kończyli studia.
Faktycznie, przy takim podejściu do znalezisk, nie ma co dyskutować o samym miejscu.
Boga wody tu nie uświadczymy. Żadnego stołu, który można ochrzcić ołtarzem. Brak
kamiennych nisz na figurki Bogów.
|
|
Na zdjęciach zgromadziłem próbki precyzyjnej obróbki kamiennych bloków. Nie są to zapewne
wszystkie znajdujące się w Tiahuanaco, ale reprezentacja jest i tak doskonała.
Po lewej stronie rysunek bloku kamiennego. Wymiary? Bagatela. 2,78 x 1,57 x 0,88 metra!
Precyzja wykonania porównywalna tylko z zegarmistrzowską. Płaszczyzny wpuszczane na
głębokość 8 mm. Czy dzisiaj ktoś by się podjął wykonania takiego bloku kamienia?
Jeśli tak, to ile czasu zabrałoby jego wykonanie? Jakich precyzyjnych narzędzi z
diamentowymi ostrzami by użyto? I najważniejsze, jaka była by cena tego elementu?
Najważniejsze jednak pytanie, jakie się ciśnie na usta, to - po co to wykonano? Czy
są to kamienne części jakiś maszyn? Bo na pewno nie są to elementy starożytnej świątyni.
|
|
W Tiahuanaco znaleziono stosunkowo mało artefaktów przedstawiających istoty
człekopodobne. Wykonane w sposób, można rzec, zgoła prymitywny, aczkolwiek
zachowujący proporcje. Sztuka stylem przypominająca rzeźby kubizmu, nadszarpnięta
zębem czasu, z trudem lub wręcz nie dająca zidentyfikować przedmiotów trzymanych
w rękach.
|
|
Graham Hancook w cytowanej książce opisuje jakoby na dole fryzu Bramy Słońca
(w trzecich kolumnach po prawej i po lewej) ujrzał wizerunki słoni z uszami,
trąbami i kłami, ale mógł to być też wizerunek cuvieronius'a podobnego do słonia,
który wymarł około 10 tysięcy lat temu. Jak się do tego dochodzi, opisuje sam autor:
Postępuję kilka kroków naprzód, aby dokładniej przyjrzeć się słoniom. Składają się
z dwóch zwieńczonych grzebieniami głów kondorów umieszczonych szyja przy szyi.
Grzebienie stanowią "uszy" oraz górną część szyi i "kłów" słonia. Mimo wszystko
stworzenia te nadal przypominały mi słonie. Rzeźbiarze Tiahuanaco z nadzwyczajną
wprawą posługiwali się charakterystyczną techniką przedstawiania czegoś za pomocą
wizerunków innych obiektów. Dokonywali dzięki temu rzeczy niezwykłych: to, co
wyglądało jak ludzkie ucho, mogło się okazać na przykład ptasim skrzydłem, ozdobna
korona mogła się składać z głów ryb i kondorów, brew z szyi i głowy ptaka, pantofel -
z głowy zwierzęcia. Wizerunki trąbowców nie muszą być zatem złudzeniem optycznym,
wręcz przeciwnie - te pełne inwencji obrazy doskonale pasują do ogólnej koncepcji
artystycznej fryzu.
Nie znalazłem nigdzie wyraźnej płaskorzeźby tego słonia przedstawionego za pomocą
kondorów i być może zarzucić mi można szukanie taniej sensacji, ale znalazłem jeszcze
inny fragment "wizji" pana Grahama.
Wykuty z czerwonego piaskowca, zniszczony, pradawny El Fraile [...] przedstawia
postać ludzką, której płci nie sposób odgadnąć, z
wydatnymi ustami i dużymi oczyma. W prawej dłoni ściska przedmiot przypominający nóż
o falującym ostrzu niczym malajski kris. W lewym ręku trzyma coś, co wygląda jak
sztywno oprawiona książka. Jednak z górnej części owej "książki" wystaje podłużny
obiekt niby miecz wsadzony w pochwę.
Od pasa w dół postać odziana jest w strój z rybich łusek; rzeźbiarz podkreślił
jeszcze tę aluzję, nadając łuskom kształt wielu rzędów maleńkich, silnie stylizowanych
rybich głów. Posnansky zinterpretował posąg jako symboliczny wizerunek człowieka-ryby.
Na biodrach postaci wisi pas składający się z kilkunastu płaskorzeźb skorupiaków,
co zdaje się potwierdzać tezę Posnansky'ego. Jakie było zamierzenie twórcy?
Jakie było zamierzenie twórcy? Chyba nie takie, aby opisywał go Hancook.
Wśród stylizowanych postaci na fryzie uczeni ujrzeli jeszcze toksodonta, a na
znalezionych w okolicy naczyniach czwronożnego shelidoterium i macrauchema -
trójpalczastego zwierza trochę większego od konia. Wszystkie te istoty zakończyły
żywot około 12 tysięcy lat temu.
|
|
Początki społeczności ludzi w Ameryce Południowej mają różne korzenie. W jedne
wersji Bóg-Słońce zsyła swoje dzieci nad jezioro Titicaca, które zostają rodzicami
ludzkości. W innej, nad jeziorem pojawia się biały człowiek, któremu istniejący już
ludzie są bardzo posłuszni. Posiada wielką moc i czyni cuda, uczy ludzi jak mają żyć.
Nazywa się Tikiwirakocza. To z tego okresu mają pochodzić budowle Tiahuanaco.
Jeszcze inne przekazy mówią, że w dawnych czasach miał miejsce potop, a Indianie
przybyli na tę ziemię z bardzo daleka, zza morza. Wirakocza, Bóg stojący najwyżej
w hierarchii Indian Ameryki Południowej posiada niezwykłe cechy:
• Posiada wielką moc, a także wielką siłę fizyczną,
potrafi zamieniać góry w doliny, a płaszczyzny w góry.
Wirakocza występuje sam lub z kilkoma towarzyszami, ale cel misji jest ten sam.
Ludzka pamięć zbiorowa, wbrew temu co sądzą niektórzy naukowcy, jest jak dotąd
najlepszą bazą danych, zawierającą wiadomości od początku istnienia danej
społeczności. Zaczynają się zwykle wspomnieniem jakiegoś kataklizmu, z którego
ratują się praprzodkowie społeczności, lub przybywa Bóg i tworzy nowe życie.
Jeśli Indianie mówią, że nie wiedzą kto zbudował Tiahuanaco, świadczyć to może
o tym, że ta społeczność w czasach budowy jeszcze nie istniała. Podobnie jak w
Egipcie, gdzie pierwszym elementem przekazów jest potop, po którym pojawia się
Ptah i następuje stworzenie ludzi. Ludzie natomiast nie wiedzą, kto zbudował
piramidy, bo społeczność, która to opowiada, w czasie ich budowy jeszcze nie istniała.
Rysunek obok przedstawia Wirakoczę. Tego samego, który zajmuje centralną część fryzu na
Bramie Słońca. Nie wiem ile zawiera inwencji autora, gdyż płaskorzeźba jest bardzo
zniszczona. Pełno tu głów kondorów i pum, ale najbardziej dziwną rzeczą, która rzuca się w
oczy, to ręce Boga. Obie mają tylko po cztery palce. Jest to zgodne ze starą legendą o
Orejonie, która wylądowała na wyspie jeziora Titicaca w czasach, gdy nie było jeszcze ludzi.
Miała mieć wydłużoną głowę i po cztery palce u rąk spięte błoną.
|
|
Spotyka się stwierdzenie, że Tiahuanaco jest kolebką kultury Ameryki Południowej,
która promieniowała wokoło, tworząc jednolitą kulturę, którą nazwano Huari.
Przypatrzmy się przykładom tego "promieniowania":
Owszem, można mówić o kulturze Huari pod warunkiem, że uczynimy zastrzeżenie iż
mówimy tylko i wyłącznie o kulturze ludzi. Bogowie nie lepili garnków, nie
budowali ludziom chałup, nie hodowali bydła i wreszcie nie uprawiali za nich
roli. Całą historię Ameryki należy podzielić na działalność dwóch cywilizacji -
cywilizacji Bogów i cywilizacji ludzi. Jeżeli przypiszemy Bogom wszystkie
gigantyczne budowle i inne ogromne przedsięwzięcia budowlane, jak np. terasy na
stokach gór, sieć dróg czy kamienne kanały melioracyjne, to okaże się, że ludzie
wykonywali tylko prace na miarę swych skromnych możliwości i w dużo mniejszym zakresie.
Przyjmując założenie, że Ziemia pod koniec epoki lodowcowej około 12,5 tysiąca lat
temu przeżyła światowy kataklizm, który zniszczył cały dorobek cywilizacji Bogów i
ówczesnych ludzi, musimy uświadomić sobie, że nasza, współczesna historia, liczy
sobie "tylko" około 12,5 tysiąca lat, z czego przez pierwsze kilka tysięcy lat
ludzkość musiała odtworzyć swój potencjał biologiczny walcząc o przeżycie.
Opuszczenie Ziemi przez Bogów zmusiło ludzką cywilizację do wejścia na drogę
własnego postępu technicznego, który tak naprawdę rozpoczął się dopiero kilka
tysięcy lat temu, nabierając rozpędu w ciągu ostatnich 100-200 lat.
|
|
Czytając literaturę na temat Tiahuanaco przyznać muszę, że nie jestem zbudowany
zawartą tam wiedzą. Wszyscy powtarzają te same, oklepane frazesy, jakby przepisywali
jeden od drugiego. Książkę "Ślady palców Bogów" okrzykniętą bestselerem nie poleciłbym
nikomu. Czytając to dzieło trzeba być uważnym i cierpliwym, jak wędkarz na polskich
wodach, by coś w ogóle wyłowić. Jeśli ktoś opisując posąg, zniszczony przez
tysiąclecia widzi twarz o dokładnie wygolonych policzkach i przystrzyżonych
wąsach, to mają rację naukowcy mówiący o bardzo niskiej zawartości tlenu na
wysokości 3800 m. Jeżeli sławny uczony, znawca mitologii, Joseph Campbell widzi
w Bramie Słońca "moc łaski spływającą na wszechświat poprzez słońce jako tę samą
energię, która pod postacią niezniszczalnego piorunu niesie zagładę", to sama
próba przełknięcia tego "naukowego dania" może spowodować odruch wymiotny.
Wszyscy opisujący Tiahuanaco trzymają się kurczowo tezy, że "miasto" leżało nad
morską laguną, wyniesioną przez ruchy górotwórcze na dzisiejszą wysokość. Panowie!
Czy Tiahuanaco zbudowano 100 mln lat temu? Co by z niego zostało po takim
"wystrzeleniu" na 3,8 kilometra w górę? Lubię żartownisiów, ale nie
przekraczających norm zdrowego rozsądku.
Jak wygląda moja interpretacja powstania Tiahuanaco?
Budowę Tiahuanaco należy umieścić pomiędzy 37-12,5 tysiąca lat temu. Wynika to nie
z obliczeń astronomicznych, a umiejscowieniu w latach dwóch kataklizmów, które
zmieniły życie na całej ziemi. Kataklizm sprzed około 12,5 tysięcy lat temu
zakończył istnienie Tiahuanaco. Co więcej, fala tsunami wywołana "wielkim
uskokiem..." zniszczyła jezioro słodkowodne, "wymieniając" jego słodką wodę
na wodę morską wraz z jej morską florą i fauną. Można by zapytać:
•
Dlaczego do tej pory prawie w całych Andach istnieją ośrodki pozyskiwania soli
zwane "salinas", gdzie sól otrzymuje się metodą odparowania wody? Skąd wzięła
się sól w tak wysoko położonych miejscach?
W dawnych czasach, jak podają zgodnie starożytne przekazy, wokół Tiahuanaco panował
klimat tropikalny lub subtropikalny. Teren pokryty był bujną roślinnością i żyło
wiele gatunków zwierząt. Wiadomo też, że ostatnie ruchy górotwórcze, które
wypiętrzyły Andy miały miejsce około 100 mln lat temu i nie mogą być
odpowiedzialne za zmianę klimatu. Zmianę klimatu mógł spowodować "wielki
uskok..." sprzed około 12,5 tysiąca lat, który przesunął cały rejon około
3000 km na południe. On też jest jak sądzę odpowiedzialny za masowe wyginięcie
zwierząt w tym rejonie.
Tiahuanaco zbudowała cywilizacja, umownie nazywana przeze mnie cywilizacją Bogów,
dysponująca wysoką, nieznaną nam techniką, a także używająca nieznanego nam
rodzaju energii. Tiahuanaco nie było nigdy kompleksem religijnym. Świadczą o
tym rozbite elementy nie noszące żadnych śladów informacji kultowych, a
wyglądające wręcz na elementy urządzeń technicznych. Ponadto, jakoś głupio
wymagać od Bogów, by oddawali cześć samym sobie.
Obiekt zwany Kalasasaya, jest obszarem w kształcie prostokąta, ogrodzonym
(przynajmniej był) na całej długości wysokim, potężnym murem. Czy w środku
znajdowało się "coś" niebezpiecznego, do czego nie powinni byli zbliżać się
zwykli ludzie? Podobnie ogrodzony obiekt znajdował się w Sakkara. Tam zachowały
się "ostrzegające kobry". Tutaj nie zachowało się nic takiego. Pozostałości tzw.
Puma Punku świadczą o istnieniu w tym miejscu jakiejś bazy technicznej o nie
znanym przeznaczeniu. Odnalezione w pobliżu kamienne bloki ułożone na odcinku
300 m uznano za część portu, co może świadczyć, że Puma Punku była budowlą
techniczną obsługującą ten właśnie port.
Tiahuanaco w przeszłości leżało nad brzegiem słodkowodnego jeziora Titicaca. Nie
można więc wykluczyć, że Tiahuanaco było z nim związane i to nie tylko jako port.
Można przypuszczać, że było także jakimś centrum systemu nawadniającego północne
Altiplano. Możliwe, że jezioro Titicaca spełniało podobną rolę, jak egipskie
jezioro Mojrisa w stosunku do doliny Nilu. Całość, dotychczas odkrytego kompleksu,
uważam za centrum przemysłowo-hydroenergetyczne wybudowane przez cywilizację Bogów,
swoim charakterem przypominające podobne na terenie starożytnego Egiptu i stąd moje
porównanie Tiahuanaco do Gizy.
Przyglądając się mapce można przypuszczać, że ośrodki podobne do Tiahuanaco istnieć
powinny także w środkowej i południowej części Altiplano, ale jak dotychczas nic
takiego nie odnaleziono. Czy zostały zmiecione z powierzchni ziemi przez kataklizm
12,5 tysiąca lat temu? Sądzę, że wielkie odkrycia archeologiczne na Altiplano są
jeszcze przed nami. Trzeba tylko wiedzieć czego szukamy. Gdyby potwierdziły się moje
przypuszczenia, to sądzę, że Wielka Zaginiona Cywilizacja, Cywilizacja Bogów znalazła
by wreszcie swoje miejsce w naszej historii.
Współczesna nauka jak na razie nie umie, nie usiłuje lub wręcz nie chce ujawniać
prawdy dotyczącej naszej wspólnej, ludzkiej historii.
|